środa, 12 marca 2014

What It Takes, Baby - PROLOG

 Mam dla was nowiusie opowiadanko :333 Enjoy!

**********************

Nowy York, 1974r.

- Dla kogo?
- Me...me...me...
- Me...? - uniosłam brwi.
- Melissa - odparła drżącym głosem dziewczyna. Napisałam srebrnym markerem 'dla Melissy, Vanessa Ray' i oddałam jej zdjęcie.
- Dla kogo? - nawet nie podniosłam głowy.
- Tatiana - ta sama procedura.
- Mitchell - powiedział ostatni (ufff) fan. Wstałam zza stołu i odetchnęłam, dłonią przeczesując moje długie, blond włosy.
- Vannie, Vannie, mamy support na koncerty w LA! - podszedł do mnie mój manager, Rick Crash.
- Wal.
- Aerosmith!
- COOOOOO?! - mój głośny wrzask sprawił, że Rick odsunął się na kilka metrów - ZAPROSIŁEŚ TYCH DUPKÓW NA SUPPORT!?
- Ale... ale... ale...
- CO ALE?! NIE CHCĘ ICH!
- Za późno, mamy umowę...
- Jezu - jęknęłam, uderzając ręką w czoło - Za co... Boże... Tyler z jego wielkim ryjem, Perry z gębą zasłoniętą kłakami, Hamilton ze staniem jak kołek, Joey z pedalskimi garami i Brad z brodą?! Kurwa...
- Ludzie ich uwielbiają... - bronił się Crash.
- ALE JA NIE! - wrzasnęłam i weszłam do swojej garderoby, trzaskając drzwiami. Aerosmith na support?! Nie dość, że muszę słuchać tego gówna w radiu, to jeszcze... Ewh, za co taka kara...


***


- Mhm, niezła dupa przyszła! - ledwo się pojawiłam, niejaki Tyler uniósł brwi i skomentował mój wygląd dwuznacznym tonem - Perry, ty ją pierwszy przelecisz, czy ja?
- Przelecieć to ty możesz przez okno prosto na twój krzywy ryj - warknęłam, podchodząc bliżej.
- Mmmm, laseczka się stawia - zaśmiał się Tom Hamilton.
- Chcesz kopa w dupsko? - spytałam, nieźle już wkurwiona.
- Ej, zjeby, ona mi chce dać w dupę! - śmiali się - Skarbie, nie jestem pedziem!
- Boże... - przewróciłam oczami. W pewnym momencie podbiegł do mnie jakiś chłopak, niemal rzucając we mnie moim zdjęciem.



- Vanessa, Vanessa, podpisz, błaaaagam! - z uśmiechem dałam mu autograf i zagaiłam:
- Jak się podoba 'One Day, Some Day'? - moja nowa, trzecia już płyta, dla wyjaśnienia.
- Jest zajebista, najlepsze kawałki 'Blueberry Night', 'Some Day' i 'Bad Reason'! - odparł podekscytowany.
- A twoja ulubiona?
- Najbardziej uwielbiam 'In Chasing Of Rag', potem 'One Day, Some Day' i na końcu 'Child of Destiny'!
- 'Child of Destiny' to zajebista płyta - podszedł do nas Steven Tyler.
- Nie pytam cię o zdanie, mam je gdzieś - odburknęłam.
- STEVEN! - mój fan po prostu oszalał z radości - Mogę wspólną fotkę z wami?
- CO!? NIE!
- Prooooszę.
- No dobra... Ale stój pośrodku... Jak ci na imię?
- Chris.
- Stój pośrodku Chris - powiedziałam. Minutka i było po wszystkim. Ufff. Nie cierpię Aerosmith. Kurwa.

6 komentarzy:

  1. Troszku wkurza mnie, że w sumie opowiadanie/a składa się z samego dialogu ale no nic czekam na wiecej :*
    +
    Komentne qrrom '20 xD

    A mi sie zaczęło podobać, że Cass jest z perrym... Choć jej nienawidzę to nie współczuję johnowi bo znajdzie lepszą xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No no Zajebiste to ;333 Jak będę miała tabka to będę czytać XDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHANA, WRÓCIŁAŚ! Jej, ale się ciesze, o mamoooo <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no weź to pisz dalej, bo ciekawie się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń