piątek, 20 września 2013

TURN IT ON TONIGHT 12

Lekko zszokowana kliknęłam w opcję "odpowiedz" i po chwili namysłu wysłałam do Todda taką wiadomość:

"Hm, propozycja wydaje mi się sensowna :) Jesteśmy umówieni. Tooo... kiedy?"

Po chwili przyszła kolejna wiadomość: 

"O :)  Pasuje Ci jutro o 16?"

Odpisałam:


"Pasuje mi, Todd ;D To... do zobaczenia :) "

Na co on:


"Do zobaczenia, słońce" 


***


Kilka dni później


Szliśmy z Toddem do mojego domu, odprowadzał mnie po kolejnym spotkaniu. Przed drzwiami spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnęłam się do niego leciutko i już chciałam coś powiedzieć, kiedy ktoś mnie odwrócił i wpił się w moje usta. Brian. Już zapomniałam, że jestem na niego wkurzona, zarzuciłam mu ręce na szyję i pozwoliłam się złapać w talii. Całowaliśmy się namiętnie, tak namiętnie jak już dawno nie...


TODD


Patrzyłem na szczęśliwą parkę i myślałem, kiedy to się wreszcie skończy. Ostatnimi spotkaniami Karola dała mi nadzieję na coś więcej... I dupa. Znów ten chuj Brian wygrał. Szlag to trafi, kurwa.


KAROLINA

Oderwałam się od Briana i szepnęłam:
- Witaj... Kochanie...
- No hej - uśmiechnął się - Mam coś... Kogoś dla ciebie. Zobacz - zza jego nóg wyszła mała dziewczynka a mi opadła szczęka







- Hm... No więc... To jest Katie... - mruknął i wziął dziewczynkę na ręce. Milczałam, wpatrując się w ufne oczka małej blondynki.
- Ja... Ja nie chcę żeby miała na imię Katie... Ona...
- Kaitlyn. Tak ma na imię.
- Kaitlyn. Nie. Będzie Kaylin. Kylie (czyt. Keili). Okej?
- Jasne... Jasne. To... Może się poznacie? - na jego twarzy zagościł niepewny uśmiech. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie - odwróciłam się i weszłam do domu
- Karola! No Karola! Nie wydurniaj się, Karolina! - wrzeszczał, ale ja go już nie słuchałam. Wrzucałam w pośpiechu rzeczy do mojej torby, a kiedy skończyłam, zeszłam szybko na dół, mijając w korytarzu zszokowanego Briana.
- KAROLINA, DO CHOLERY! - krzyknął na mnie, a ja odwróciłam się z wściekłością i wrzasnęłam na niego
- Od dziś jestem Carrie, jasne? I NIE ZNAM CIĘ! - trzasnęłam drzwiami, po czym rozpłakałam się jak idiotka.

- ...Halo?
- T... Todd... Ja... Jasna cholera... Kurwa, pomóż mi!
- Przychodź szybko, dasz radę, czy mam przyjechać?
- Ja... Dam radę - rozłączyłam się i po chwili już siedziałam w metrze jadącym w stronę domu Todda. Czułam się jak totalna debilka. Zaufałam mu... Zaufałam kuźwa, a on...
 Nieważne. Wytarłam nos i oczy, wyprostowałam się i włożyłam w uszy słuchawki od iPoda. Kurwa. "Another World" od Briana? Fuck you, iPodzie! Przełączyłam. Następnym utworem było "Walk This Way" Aerosmith. Dobra, kocham to, może teraz być.

***

Wpadłam bez pukania, a Todd od razu wziął mnie w ramiona i wpił się w moje usta. Nie zaprotestowałam. Poddałam się mu totalnie. Nie zaprotestowałam wcale, kiedy wziął mnie na ręce, ani wtedy, gdy położył mnie na łóżko, ani wtedy, gdy zaczął zdejmować mi koszulkę.





*** RANKIEM ***


Obudziłam się i spojrzałam na puste miejsce obok mnie. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy bólu. Wstałam, przebrałam się i usiadłam na parapecie ze słuchawkami na uszach, pozwalając łzom opuszczać moje oczy...






 Czułam się cholernie. Jak... Jak pierdolona szmata, bo dałam się Toddowi... A z drugiej strony jak totalna idiotka, że w ogóle go zostawiłam. Nie powinnam była tego robić... Wszystko jest nie tak... Wszystko! Co jest ze mną? Jestem jakaś pieprznięta, czy co?
Nagle poczułam, że zostałam pozbawiona jednej słuchawki.
- CO DO... O... - szybko odwróciłam głowę na widok Todda.
- Karola... Ja...
- Carrie. Jestem Carrie, ok?
- Ok. Wszystko w porządku?
- Wiesz, że nie. Wiesz.
- Przepraszam. Mogę ci... jakoś... pomóc? - spojrzałam w jego brązowe oczy i ujrzałam w nich czułość i tęsknotę...
- Ja... - urwałam na chwilę - Nie - basista posmutniał
- Oh... J... Jasne... Rozumiem...
- Kurwa, ty pieprzony chuju... - załkałam, wtulając się w niego z całej siły. Przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i zaczął coś nucić, jakąś piosenkę mi nieznaną... Przyciągnęłam jego głowę blisko i wyszeptałam:
 - Jesteś dla mnie wszystkim w tym momencie, wiesz? - pocałował mnie delikatnie, a ja oddałam pocałunek.
- Zawsze.
- Co "zawsze"?
- Zawsze będę... Bo ja... Ja cię nigdy nie przestałem kochać, wiesz? - uniosłam głowę
- Co?
- JA CIĘ KURWA KOCHAM, SŁYSZYSZ?! Słyszysz?
- Słyszę Todd...
- A ty?
- Ja? Ja... Muszę się przejść. Idziesz ze mną?
- Oczywiście! - wzięliśmy się za ręce i ponad godzinę łaziliśmy po parku. Todd zabrał aparat i nawet zrobił mi zdjęcie, chociaż później goniłam go 20 minut, żeby je skasować, to jednak mi się nie udało. Ale... tak szczerze to wyszłam na nim ładnie :3 Mimo tego, że jeszcze chwilę przed zrobieniem tej fotografii płakałam... Nieważne.





Po powrocie niemal cały dzień oglądaliśmy filmy. Nie wiem czemu, ale czułam jakiś ucisk w dołku zwany niepokojem...

***

W nocy obudził mnie cholerny ból brzucha.
- Todd... Aaa, kurwa... Todd! - basista przebudził się i spojrzał pytająco. Wtedy straciłam przytomność.


***


Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu, słysząc przyciszoną, ale zrozumiałą rozmowę.
- Mówi pan, że od ilu?
- Co najmniej od tygodnia, panie Kerns. Dużo się stresowała?
- Dużo. Miała problemy z partnerem, z... z kimś jeszcze... Ze śmiercią... No i... Tyle.
- Rozumiem. Więc tu mamy sedno tego. Myśli pan, że... Będzie bardzo rozpaczała?
- Nie wiem, na ile była z nim związana... Ostatnio w ogóle nie było najlepiej... 
- Dobrze... Ja już pójdę, kiedy się obudzi... Proszę jej to jakoś delikatnie przekazać.
- Oczywiście, dziękuję - usłyszałam trzask drzwi i dopiero wtedy odważyłam się otworzyć oczy i posłać Toddowi lekki uśmiech.
- Cześć, Dammit.
- Carrie, ja... Muszę ci coś powiedzieć ważnego... O nim...
- NIE CHCĘ SŁUCHAĆ O TYM DUPKU, ZWANYM BRIANEM!
- Nie o nim...
- A o kim? - ogarnął mnie strach. Todd kiwnął głową w stronę mojego brzucha. Zmroziło mnie.
- Ccc... coś nie tak? - zagryzł wargę i spuścił głowę
- Todd, Jezu, mów! - podał mi jakąś kartkę. Wzięłam ją i zaczęłam czytać. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam wrzeszczeć i łkać naraz. Todd widząc to, natychmiast mnie przytulił i zaczął całować. Uspokajał mnie z pół godziny, zanim w ogóle byłam w stanie zamilknąć i nie krzyczeć.
- T... Todd... Todd, kochany mój... Ja... Todd, dlaczego? - szepnęłam i ukryłam twarz w dłoniach, płacząc cichutko. 
- Może... Może tak musiało się stać... Ono w jakiś sposób wiązało cię z Brianem, prawda?
- Tttt...tak...
- Już ciii, wszystko będzie dobrze...
- Todd... Ja tak bardzo chciałam...
- Wiem, skarbie, wiem... Już, ciii, nie płacz. Wszystko się ułoży, ok? - pokiwałam głową
- Dziękuję, że przy mnie jesteś.
- To.. To nic takiego. 
- To bardzo dużo Todzio... Dla mnie... wszystko - spojrzał mi w oczy
- Kocham cię - wtuliłam się w niego
- Ja... Ja ciebie też.
- Też?
- Też - odparłam i uśmiechnęłam się przez łzy.