- Dzień dobry kochanie!
- Hej... - usiadłam, pozwalając, żeby kołdra zsunęła mi się do linii bioder. Nie zajarzyłam, że nie mam na sobie stanika ani koszulki...
- Eeee... eeee... eeee...
- Co? Ups...
- Jeśli nie chcesz, żebym się na ciebie rzucił... to... załóż coś na siebie... - wyjąkał.
- Skąd wiesz, że nie chcę? Chodź tu, debilu - przyciągnęłam do siebie jego głowę i pocałowałam go namiętnie, wtulając się mocno. Perry wyglądał, jakby właśnie wygrał w totka.
- Kocham cię, księżniczko - powiedział cicho, uśmiechając się słodko.
- Ja cię też, Joey - odparłam, głaszcząc go po policzku - Jaki my dziś mamy dzień?
- Eeee... 9 września 1980 roku... - kiedy to powiedział, zmroziło mnie nieco. O cholera. ON MA JUTRO URODZINY?! Które to? Chwila... 30. Równe, okrągłe 30. Ojej, jak miło. Ale ok, ja nic nie wiem.
- W porządku... Aaaach, wyspałam się.
- Ja też... Super się spało!
- Bo z tobą! - powiedzieliśmy równocześnie i zaśmialiśmy się.
- Joe...?
- Hm?
- Mówimy im?
- Co? Komu?
- Czy mówimy chłopakom, że jesteśmy razem...
- Niee... Poczekajmy trochę... Najpierw muszę oficjalnie zerwać z Rose...
- Nie będziesz mógł się do mnie kleić w studiu, a wiem, że masz na to wielką ochotę - uśmiechnęłam się krzywo.
- To się wyjdzie na chwilę!
- Ale chcę, żeby Steven wiedział... Pytałam go o ciebie, powiedział, że na mnie lecisz, ale mu nie uwierzyłam... Teraz żałuję.
- POWAŻNIE O TYM Z TOBĄ GADAŁ!?
- Tak... a co?
- ZE MNĄ TEŻ!
- O kurwa, ale byłam głupia...
- No ja też...
- Porażka - westchnęłam, na co Joe objął mnie mocno.
- Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem, kochanie - cmoknął mnie w policzek i wstał, zakrywając się poduszką.
- Nie chowaj tego seksi tyłka - zaśmiałam się, na co on po prostu puścił poduszkę. Ajć...
- Mac...ie...dziś....próbę...? - wyjąkałam, gapiąc się na niego.
- A ty co się tak jąkasz, hmmm?
- Nie pytaj, Joe... To macie?
- Tak... Pójdziesz ze mną?
- A chcesz?
- No jasne!
- A może... może jednak im powiemy?
- Wiesz co? Sami zauważą. Trzymanie się za ręce, pocałunki... Ogarną - zapewniłam z uśmiechem, a Perry kiwnął głową - Pójdę chyba pod prysznic... - zauważyłam błysk w jego oku - A ty... w sumie... rób co chcesz - wstałam z łóżka i szybko zakryłam się ręcznikiem, po czym poleciałam do łazienki. Spokojnie odkręciłam wodę i weszłam do kabiny.
Po chwili, tak jak myślałam, otwarły się drzwi łazienki i kabiny.
- Wiedziałam, że przyjdziesz - uśmiechnęłam się, a on zasunął drzwiczki.
- Miałaś jakieś... szczególne... powody... że mnie tu zaprosiłaś? - spytał swoim głębokim głosem.
- Może... - odmruknęłam, a wtedy zostałam przyciśnięta do lodowato zimnej ściany. Nie było mi jednak chłodno, gdyż gorące pocałunki Joe rozpalały moją skórę do czerwoności...
Obrócił nas bokiem do ściany, niechcący odkręcając kurek z zimną wodą. Jęknęłam protestująco, kiedy polała się na nas lodowata ciecz.
- Ciiii - uciszył mnie Perry, całując jeszcze namiętniej niż przed chwilą.
- Joey... zimno... - skarżyłam się, usiłując wyplątać się z jego ramion.
- Czekaj no! - powiedział, wędrując dłońmi na moje uda.
Równocześnie wsunęliśmy języki między swoje wargi. Zimno właśnie przestało mi przeszkadzać...
Z powrotem przycisnął moje plecy do ściany, zręcznie uniósł mnie do góry i wszedł mocno. Ta całkiem inna pozycja sprawiła, że ściany mogły pięknie odbijać mój krzyk, który rozchodził się po całej łazience.
Joe jęczał głośno, widać było, że cholernie mu dobrze... Tak, to mu odpowiadało...
Podtrzymywał mocno moje pośladki, a ja obejmowałam mu nogami biodra i tylko dzięki naszej współpracy, nie wylądowałam na ziemi.
Szczytując, usłyszałam kolejną, ciekawą barwę głosu Perry'ego... Kiedy się wydzierał, jego głęboki głos nabierał lekkiej chrypy i zadziorności... Co było cholernie seksowne.
Doszliśmy w tym samym momencie, jednak Joe nie skończył jeszcze tego, co rozpoczął... Nadal mnie trzymając, wyszedł z pod prysznica i tak jak stał, ociekając wodą, poszedł do sypialni i położył mnie gwałtownie na łóżku. Przymknęłam oczy, czując jego wargi na swoim brzuchu, a po chwili na podbrzuszu i na udach. Chwyciłam go za włosy palcami lewej ręki i szarpnęłam lekko.
- Ha...muj...się...Pereira... - wydyszałam. Był ewidentnie niepocieszony, ale wpił się mocno w moje usta.
Myśleliście, że skończy się na buziaku? Jasne, jasne, a ja to Święty Ksawery.
Joe zaczął delikatnie przesuwać palcami po wewnętrznej stronie mojego uda, a po chwili podjechał ręką wyżej.
- Joe... - jęknęłam ostrzegawczo.
- Hmmm?
- Co... ty... ROBISZ? - ostatnie słowo było moim wrzaskiem, kiedy użył swojej 'siły ręcznej'.
- Co robię? Robię ci dobrze, kochanie - wymruczał, a jego palce sprawiały, że darłam sie jak opętana. Ej, ktoś tu chyba pomylił mnie z gitarą...
Wiłam się mocno, ale Joe trzymał mnie swoim silnym ramieniem. Moje wrzaski sprawiały mu ogromną satysfakcję, widziałam po jego minie...
Uciszył mnie brutalnym pocałunkiem, przyspieszając swoje 'gitarowe solo'.
- Oh... Jezu...
- Hmmm? Co chcesz powiedzieć? - spytał tonem typu 'przyznaj, że robię to zajebiście'.
- Do... brze... mi... cholernie... - jęknęłam gardłowo, dochodząc mu w ramionach. Opadł na mnie delikatnie i rozgrzewał dodatkowo moje ciało.
- Jesteś cudowna... I piękna... I kochana... - mruczał, błądząc dłońmi po moich bokach. Wtedy trzasnęły drzwi na dole i rozległ się skrzekliwy głos Tylera:
- PERRY, TY KURWA ŻYJESZ? - Joe szybko podał mi jego koszulę i moje majtki, a sam ubrał tylko spodenki i zeszliśmy na dół.
- Co tak nie odbie... Uuuu! - Steve zagwizdał z uznaniem, patrząc na nasze stroje i splecione dłonie - Czyżby w końcu coś ten teges? - poruszył znacząco brwiami.
- Żebyś wiedział - odparłam, uśmiechając się.
- TAAAAAK, NARESZCIE! - wokalista zaczął nas ściskać i gratulować nam z radością - Już myślałem, że w życiu się nie zdecydujecie! Aha, mam gazetę z waszą sesją - wyjął z torby czasopismo, przekartkował i pokazał nam jedną z fotek - Ałć - to było zdjęcie, na którym Joe trzyma ręce na moich pośladkach - Mocne.
- To nie nasz pomysł... - sprostował Perry.
- Przyznaj się, Perruniu, rzuciłeś się na nią, kiedy tylko ten fotograf poszedł, nie?
- Ja...
- Jasne, że tak - odparłam za niego - I kochaliśmy się 3/4 nocy i teraz rano. Cóż... Nie będę robiła za cnotkę przy takim facecie - oparłam Joe głowę na ramieniu. Steven uśmiechał się czule.
- Pasujecie do siebie - stwierdził, patrząc na nas.
- Dziękujemy - Joey cmoknął mnie w skroń - Steve... Bądź tak dobry i nie mów chłopakom... O nas...
- Dlaczego?
- Proszę... Jeszcze nie - położyłam wokaliście rękę na ramieniu - Sami powiemy za... jakiś czas.
- W porządku. Perry, idziesz na próbę?
- Idziemy - sprostował Joe, a Steve uniósł brwi.
- Idzie...my?
- No ja i Cass.
- Aaaa. Ok!
- Tylko... nie jedliśmy jeszcze śniadania... - zaprotestował cicho Pereira.
- W sumie to ja też... jestem tylko na wódce... Cass, kochanie... - skamlał Tyler.
- Już robię - przewróciłam ze śmiechem oczami - Lubią jajecznicę?
- TAAAAAK! - odwrzasnęli z entuzjazmem, a ja szybko usmażyłam jajka, rozdzieliłam je na trzy równe części i patrzyłam z rozbawieniem jak rzucili się na swoje porcje.
- Mam wrażenie, że nie jedliście nic przez co najmniej tydzień! - zauważyłam, bawiąc się widelcem.
- Steven zawsze wszystko przypala - wymamrotał Perry z pełnymi ustami.
- Nieprawda!
- Prawda!
- Nie!
- Tak!
- CISZA! - pisnęłam, a mężczyźni się przytkali i wrócili do jedzenia.
- Idę się przebrać.
- Ja też - Perry szybko wstał od stołu - Czekaj tu, Tyler - poszedł za mną na górę i zamknął drzwi od sypialni. Otworzyłam szafę, zrzucając z siebie koszulę Joe. Wtedy jej właściciel objął mnie w pasie i zaczął całować po szyi.
- Joeeey... - mruknęłam - Nie mamy czasu...
- Tyler poczeka - odparł, wpijając mi się w usta. Poddałam się bez gadania. Co mi tam.
Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie, dysząc ciężko.
- Kocham cię - wyszeptał Perry, przytulając mnie mocno.
- No już, już, ubieraj się, przystojniaku - przeczesałam mu włosy z uśmiechem.
- Niech ci będzie... Ale jak wrócimy to już mi nie uciekniesz - mrugnął i podszedł do szuflady z ubraniami.
Jakieś 10 minut później, poganiani wrzaskami Stevena, zeszliśmy na dół, oczywiście trzymając się za ręce. Jak nastolatki, nie?
- No w koooońcu - przewrócił oczami mój brat.
- Siedź cicho, Tyler - warknął Pereira, zakładając ramoneskę i biorąc futerał od swojej gitary. Wyszliśmy przed dom i skierowaliśmy się w kierunku studia.
- Jak z Emily, Steve? - zagadnęłam.
- W porządku... Zdaje teraz egzaminy... Wiesz, studiuje - odpowiedział, kopiąc jakiś kamyk.
- Mhm... Rozumiem. A w ogóle... Co wy teraz na tych próbach robicie?
- Ćpamy, zaliczamy panienki, pijemy... Dobra, dobra, żartuje! - wokalista uniósł ręce w obronnym geście - Nie no, ćwiczymy do trasy.
- Ooo! Kiedy jedziecie?
- Eee... Perry, kiedy my jedziemy?
- W grudniu - odparł lakonicznie gitarzysta, od kilku minut usiłując spleść swoje palce z moimi.
- Przestań, Joe! Wiesz, że publicznie jesteśmy przyjaciółmi - zdenerwowałam się.
- Już dobra... - westchnął. Stanęliśmy przed drzwiami studia i Tyler pchnął ciężkie drzwi.
- Siema, zjebańce! - zaskrzeczał do Brada i Toma - Gdzie Joey?
- W kiblu... Załatwia cięższą potrzebę - zaczęli kwiczeć niczym świnki. Po chwili zabawowy nastrój udzielił się nam wszystkim i kiedy Joey Kramer powrócił do pomieszczenia, zastał całą naszą piątkę leżącą na podłodze ze śmiechu.
- Dobrze się czujecie? - spytał niczego nie świadomy perkusista, na co zareagowaliśmy jeszcze głośniejszym śmiechem. Najlepszy śmiech miał Steven, zresztą... Posłuchajcie :D
[film by: MylesowaHudson ]
Czułam, że dłużej już nie mogę, jednak zaraźliwy śmiech Tylera i jego głupie teksty nie pozwalały mi przestać wyć ze śmiechu. Tom wyjaśnił Joey'owi, o co chodziło, na co perkusista zaczął kwiczeć głośniej niż my wszyscy razem wzięci.
Do studia wszedł manager, kręcąc głową z ironicznym uśmieszkiem.
- Jak dzieci, normalnie jak dzieci - powiedział, patrząc na nas. Nagle zapadła cisza.
- Pielucha - przerwał milczenie Steve i znów nastąpiło kilka minut totalnej głupawki. W końcu, po prawie pół godzinie śmiania się, opadliśmy z sił i ogarnęliśmy dupy. Chłopcy wzięli instrumenty i zaczęli próbę.
Muszę przyznać, że Tyler był bardzo wymagający w stosunku do reszty muzyków, ale do siebie najbardziej.
Co chwila przerywał utwór, mówił, gdzie zaśpiewał za wcześnie, za późno, gdzie Joe wszedł nie tam gdzie trzeba, gdzie Tom się zapędził zbyt bardzo, etc... Był perfekcjonistą, totalnym perfekcjonistą.
Po godzinie manager Aero, James, zarządził przerwę. Napotkałam szczególne spojrzenie Joe, który lekkim ruchem głowy kazał mi iść ze sobą...
Wymknęłam się chwilę po nim. Czekał na mnie na korytarzu.
- Co ty robisz? - szepnęłam, dając się złapać za rękę i pociągnąć w kierunku końca korytarza.
- Zobaczysz.
- Przecież się zorientują!
- Cicho.
- Zboczuch - parsknęłam śmiechem.
- Kto to mówi. Jak nie chcesz to wracaj - odparł z uśmiechem - No dawaj! - nie ruszyłam się ani na krok - No i właśnie. Chodź, kochanie, mamy pół godziny - otworzył jakieś drzwi, wpuścił mnie i zamknął je na klucz. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byliśmy w składziku na miotły i tego typu środki czyszczące.
- Jesteś niewyżyty, Perry! - zachichotałam, kiedy wpijał się ustami w moją szyję.
- Siedź cicho - odparł, wbijając paznokcie w moje pośladki. Syknęłam cicho, chwytając go za ręce.
- Upsss - uśmiechnął się ironicznie, wsuwając mi dłonie pod koszulkę.
- Nienawidzę cię, skarbie - mruknęłam, rozpinając mu pasek od dżinsów.
- Ja cię też - odparł słodkim głosem, po czym pocałował mnie namiętnie. Chwyciłam między zęby jego dolną wargę i zassałam ją delikatnie. Jęknął cicho, chcąc zdjąć mi koszulkę.
- Ej, czekaj - odsunęłam go lekko - Będzie ci się chciało tracić czas na ubieranie tego? Zdejmij tylko to, co trzeba - posłuchał mnie i pozbył się naszych spodni i dolnej bielizny.
Całowaliśmy się coraz bardziej agresywnie, a ja coraz bardziej chciałam już go poczuć.
- No... Pereira... Ty dupku... Zrób już to... - wyjęczałam, wywołując na ustach Joe uśmieszek satysfakcji. Gitarzysta posadził mnie sobie na biodrach i wszedł tak mocno, że aż krzyknęłam. Natychmiast zamknął mi usta pocałunkiem i mocno poruszał biodrami w rytm naszych ciężkich oddechów.
Akurat szczytowaliśmy, ledwo dając radę się uciszać, kiedy usłyszeliśmy na korytarzu głosy Toma i Stevena. Joe zjechał plecami po ścianie, kucając szybko. Uciszaliśmy nasze oddechy, drżąc na całym ciele.
Niechcący przejechał mi palcami po udzie, a ja jęknęłam cicho, na co Perry zasłonił mi usta dłonią.
- Ciii, mała - szepnął, nasłuchując.
- Jak oni sobie zaraz nie pójdą, to dostanę kota... Chcę żebyś dokończył... - odszepnęłam, patrząc na jego prawy profil, którym był do mnie zwrócony. On tylko położył palec na ustach.
W milczeniu czekaliśmy aż znów zapadnie cisza. Potem Joe ostrożnie wstał, wywołując mój przeciągły syk.
- No... dalej... - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Gitarzysta przycisnął mnie do ściany nagłym, teraz już nieprzerwanym ruchem bioder w przód i w tył. Odchyliłam głowę do tyłu, jęcząc miarowo.
Nagle powietrze przeszył głośny krzyk Joe, który doszedł pierwszy, prawie się glebiąc na miękkich nogach.
Jeszcze kilka ruchów i dołączyłam do niego, oddychając ciężko.
- Ko...cham....cię... - wydyszałam, opierając swoje czoło o jego.
- Ja...wiem...ja cię...też... - odparł i delikatnie postawił mnie na ziemi, podając mi spodnie i bieliznę. Ubraliśmy się i odczekaliśmy, aż nasze oddechy się uspokoją, a rumieńce z naszych policzków znikną.
Pocałowaliśmy się czule na koniec i wyszliśmy z pokoju, uważając, czy nikt nie idzie.
Wróciliśmy do studia w doskonałych humorach, uśmiechnięci, ale NIE WYGLĄDAJĄCY na parę. Steven jak widać trzymał gębę na kłódkę, bo nikt nie patrzył na nas dziwnie.
- Wracamy do pracy, chłopcy - w studiu znalazł się James i zaklaskał raźnie - Gramy dalej! - poszłam do mojej torby i wyjęłam z niej aparat. Takie tam efekty:
Jasne, jasne, Joe, udawaj, że grasz. Wszyscy wiedzą, że to tylko pozory...
Co robi Steven na próbie? Odsypia noc. Co robi w nocy? Lepiej nie wiedzieć...
Brad przykładnie gra... No, w końcu Tyler obiecał mu wódkę za ogarnięcie dupy, nie?
Joey i jego nowe gary... Boże, co za pedalski kolor... Ale grają... Nonono!
Tom stroi swój bas... Nie, nie dajcie się nabrać, gapi się na tyłek żony Jamesa, ale ciii...
Ty patrz, Perry, aparat! [Tak btw. te pięknie poczochrane kłaki Joe, to moja robota z ostatnich 30 minut...]
Nagle do studia weszła Emily, posyłając Stevenowi uwodzicielski uśmiech. Wokalista potruchtał do niej i zaczęli się chamsko lizać, nie zważając na nasze głupie komentarze pod ich adresem. Po chwili odkleili się od siebie, Em szepnęła coś Tylerowi na ucho i poszła sobie, odprowadzana tęsknym spojrzeniem wokalisty. Poczułam palce Joe muskające moją dłoń, ale odsunęłam ją, posyłając mu spojrzenie w stylu 'oni-mają-nie-wiedzieć'. Usłyszałam, jak gitarzysta wzdycha i puszcza moją dłoń.
- Zagramy w butelkę? - rozemocjonował się Tom.
- Na trzeźwo? - Tyler skrzywił się i poszedł gdzieśtam, a po chwili wrócił z kilkoma wódkami...
***
- Kręcisz, Kramer - wypadło na mnie i na Cassie. Ups...
- No dobra... - Joey zastanowił się chwile - Przeliżcie się, ale z języczkiem!
- Ty debilu - zaśmiała się Cass, przysiadając mi na kolanach. Wpiłem się w jej usta, ówcześnie oblizując jej wargi. Mruknęła cicho, błądząc językiem po moim podniebieniu. Po chwili Kramer zarządził koniec. Kurwa, co tak krótko?
- Perry, kręcisz - no ok. Zakręciłem... Wypadło na Toma i Jamesa (który o dziwo z nami grał).
- Ok... Tom, zdejmij koszulkę i wytrzyj nią Jamesowi gębę - zaśmiałem się ironicznie, a basista z udręczoną miną wykonał zadanie. Potem on zakręcił...
- Cass i Tyler... Nonono - Hamilton strzelił kościami w dłoniach - Przeliżcie się, tyle.
- Z WŁASNYM BRATEM?!
- O to chodzi w zadaniu - odparł Tom, a Cassie przewróciła oczami.
- Chodź tu, Steven - odparła i namiętnie pocałowała wokalistę w usta - Pasi? - zakręciła butelką po wódce - Hm.... Joey i Tom... Dobra, zapłacisz mi za to całowanie, Hamilton, zdejmuj spodnie! - powiedziała z drwiącym uśmieszkiem - I zawiąż je za nogawki Kramerowi na głowie.
- Zabiję się... - wycedził basista, pozbywając się dżinsów. Pod nimi (na szczęście) miał luźne spodenki. Tyle dobrego...
Zawiązał je perkusiście na głowie i usiadł z powrotem - Ile tak mam siedzieć?
- Chwilkę, zaraz ci powiem. Kręć - wypadło na mnie i Tylera.
- Zmieniam zasady, ten na kogo wskazuje korek zadaje zadanie - powiedziała Cassey. Korek wskazywał Stevena. Ten uśmiechnął się drwiąco i dał mi takie zadanie:
- Zdejmuj gacie... I się ładnie zaprezentuj.
- CO ZA KUTAS Z CIEBIE! - zaprotestowałem. Nie będę machał sprzętem przy całym Aero!
- To co, odpadasz? - oh, jak on kochał mnie dręczyć.
- Nie - zrzuciłem dżinsy i przełamując zawstydzenie, pokręciłem trochę biodrami, otrzymując głośne brawa.
- Jak już siedzicie bez spodni, to zagrajmy w rozbieranego pokera, mamy jedną panią, będzie na co patrzeć! - zaproponował Brad, a Cassie wybuchnęła ironicznym śmiechem:
- Prędzej będę twojego chuja oglądać, niż ty zobaczysz mnie choćby w staniku! - Brad od razu się zamknął.
- Ja się wypisuję! - powiedział James, spierdalając, aż się kurzyło...
Wszyscy ubrali się w pełni i zaczęliśmy grać, pijąc przy tym...
*** PÓŁ GODZINY PÓŹNIEJ ***
Nasz skład prezentował się dość ciekawie: Steven w skarpetkach i bokserkach, Tom w dżinsach, Joey i Brad w samych bokserkach, ja w dżinsach i skarpetkach, a Cass w pełnym ubraniu. Dobra jest w te klocki...
- Cassie, kurwa, weź w końcu przegraj, jako jedyna masz na sobie wszystko! - jęknął Tom, rozpinając pasek po kolejnej przegranej partii.
- Chyba śnisz, Tommy - odparła, zgrabnie wygrywając bodajże 10 serię, tym samym pozbawiając Tylera skarpetek - Pilnuj się brat, jeszcze jedna przegrana i się pochwalisz czego ci natura poskąpiła! - śmiała się. Steven spojrzał na nią obrażony i zaangażował się w grę.
Po chwili z satysfakcją nabił Cass pierwszą przegraną. Ta zrobiła minę w stylu: "0,0"
- Ale... ale... ale...
- ZDEJMUJ KOSZULKĘ! - wrzasnął z satysfakcją Tom. Dziewczyna wzruszyła ramionami i zgrabnie pozbyła się T-shirtu.
Bożeee, nie gapcie się na nią jak na dziwkę... I tak jest moja.
- Perry... Perry. PERRY! - wyrwał mnie z transu jej głos - Twoja kolej!
- Aaaa... jasne! - wyłożyłem karty. Ups. Za późno spostrzegłem błąd.
- Wyskakuj z gaci - mruknęła z uśmiechem moja dziewczyna, a ja szybko zdjąłem dżinsy i odrzuciłem je za siebie. Zauważyłem, że spłonęła rumieńcem i czym prędzej odwróciła wzrok. Hehehe...
***
Chwilę później wszyscy faceci zostali w samych bokserkach, a ja nadal, niezmiennie siedziałam jedynie bez koszulki. Zauważyłam, że o ile 4 mężczyźni byli pijani, to Joe był wstawiony po prostu totalnie.
Zamyśliłam się i to mnie zgubiło.
- STANIK! TERAZ STANIK! - darli się Tom i Joey, a Brad i Steven wrzeszczeli:
- SPODNIE, SPODNIE LEPSZE! - patrzyłam na nich z miną typu ";-;". W końcu stwierdziłam, że z dwojga złego lepsze mniejsze i zrzuciłam dżinsy wywołując dziki wrzask Aerosmith.
Spojrzałam na Perry'ego i poczułam, że oblewa mnie gorąco... Joe patrzył na mnie wzrokiem pełnym pożądania, wiedziałam, że gdyby nie oni, to już byśmy byli w nieco bardziej intymnej sytuacji...
- To teraz kto wygra może przelecieć Cassie! - wykrzyknął Tom, wykładając karty.
- Śnisz! Jedyny kto może mnie przelecieć z waszej piątki...
- Ja?
- HAMILTON, TY UPIERDLIWY KUTASIE! - śmiałam się - NIE TY!
- A kto? - spytał zawiedziony.
- On - odparłam i rzuciłam się na zaskoczonego Joe. Zaczęliśmy się całować przy rytmicznym klaskaniu reszty Asmith [taki skrócik, chętnie używany przez Joe na twitterze :3].
Joe wsunął mi dłonie pod bieliznę, trzymając je na moich pośladkach.
- Ułaaaa, będziecie się tu pieprzyć? - zainteresował się Whitford, ale my totalnie go olaliśmy.
- Joeee... - wydyszałam mu do ucha - Oni się gapią... Chodźmy stąd... - Joey wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Żaden z muzyków za nami nie polazł, ale przezornie zamknęliśmy toaletę na zamek, a potem kabinę - też na zamek.
Przycisnął mnie plecami do ściany, wpijając się w moją szyję. Jęknęłam głośno, chwytając ze materiał jego bokserek i zrywając je z niego.
- Jezu, Cassie... - wydyszał, wchodząc we mnie mocno.
- Jesteśmy nawaleni, zamknij się - odmruknęłam.
- Ja mam... jutro... - jęczał mi do ucha - Wywiad...
- Noo to co?
- I... masz... tam... być... ZE MNĄ! - wydarł się, szczytując. Nie odpowiedziałam mu od razu, drąc się na całe gardło.
- Ja...? - szepnęłam, dochodząc w jego ramionach.
- Tak, kochanie... - odszepnął, uspokajając oddech.
- Ale czemu?
- Poprosili mnie żebym się pokazał z wokalistką zastępczą... A jak jeszcze się dowiedzieli, że jesteś moją dziewczyną... Jeeee, to było! To jak?
- Zgadzam się - uśmiechnęłam się do Joe, który szybko cmoknął mnie w usta
***
- Przed państwem cudowny Joe 'Boski' Perry z Cassandrą Ternent-Tyler! - rozległy się brawa, a my weszliśmy do studia, trzymając się z Joe za ręce. W fotelu siedziała drobna, uśmiechnięta blondynka z notatnikiem na kolanach.
- Witajcie, kochani - przywitała się, podając nam rękę - Na początek chciałabym tak luźno zapytać, Joe, co tak właściwie łączy cię z Cassie i jak do tego doszło.
- Ja i Cassie jesteśmy oficjalnie parą - nachylił się i pocałował mnie w usta, na co publiczność zareagowała gwizdami i oklaskami - Poznaliśmy się w 1975 roku, poprzez jej brata, Stevena Tylera...
- STEVEN TYLER TO JEJ BRAT?! - dziennikarka była w szoku - Cassie, to prawda?
- Tak - odezwałam się delikatnym głosem - Steven jest moim bratem... Urodziłam się 3 kwietnia 1957 roku w Yonkers, w USA, w rodzinie państwa Tyler. Jestem Amerykanką. Mam siostrę Lyndę i brata Stevena. Mój ojciec, Victor jest pochodzenia włosko-niemieckiego, a matka, Susan, słowiańsko-czirokeskiego. Kiedy miałam 4 lata, czyli w roku 1961, moi rodzice się rozstali. Lynde i Steven zostali z ojcem w USA, a moja matka wróciła ze mną do Polski. Rok później poznała mojego tatę, Jima Ternent. Pobrali się... No i wszystko grało. O tym, że mam brata i siostrę dowiedziałam się w wieku 16 lat... Aha. Skąd się wzięłam w Anglii na samym początku? Mój tata, Jim, jest Anglikiem. Mama po prostu pojechała za nim do Londynu, bo tu lepsze życie. Podobno Steve chciał do mnie pisać, zobaczyć się ze mną wiele razy, ale... ale ojciec mu nie pozwolił. A mama nie chciała mi dać ich adresu. Ale dzięki... - zdławiło mnie w gardle - Mojemu byłemu chłopakowi, spotkaliśmy się ze Stevenem... I jesteśmy bardzo zgranym, kochającym się rodzeństwem. Brat wiele mi pomógł i bardzo mu za to dziękuję. Buziaki, Stevie - posłałam całusa do kamery.
- Proszę, kolejna tajemnica odkryta... Joe, kontynuuj proszę.
- Umówiłem się z nią...
- Co nie spodobało się Johnowi... - wtrąciłam cicho.
- Byliśmy na kawie... potem zaprosiłem ją do siebie i... No i tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy się całować... - spojrzał na mnie, każąc mi wzrokiem kontynuować.
- Przyjechali John ze Stevenem... No i nas przyłapali... Miałam piekło... Nie widziałam się ani z Joe, ani z Johnem... Steven bardzo mi wtedy pomógł, nie wiem co by się stało, gdyby nie on... W końcu miałam dość i pojechałam zobaczyć się... No właśnie z Joe. Już wtedy mnie do niego ciągnęło... Przeprowadziłam się na trochę z mojego mieszkania do Stevena... I spotkałam tam Johna. Strasznie się wtedy pokłóciliśmy, naprawdę strasznie. Potem było wesele Rogera i Meg Taylorów... Joe się upił i całował się z jakąś laską... Był tam też John... Miałam ochotę udusić Joe, byłam totalnie wściekła... Poczekałam kilka dni i próbowałam z nim pogadać, ale znowu był pijany... Nie wytrzymałam. Poszłam do szkoły wojskowej i wróciłam po 6 latach ze stopniem 'Kapitana'. Byłam w Meksyku i Afganistanie... Na lotnisku spotkałam Johna i w sumie... Rzuciliśmy się sobie na szyję. Mieli trasę, więc poleciałam z nimi do Ameryki. Okazało się, że są tam Aerosmith... Poszłam się zobaczyć z bratem, siedzimy, gadamy, pokazuję mu zdjęcia z wojska... I kto staje w drzwiach? Oczywiście Joe. Byłam na niego wściekła, ale... Coś było nie tak. Narkotyki. Oboje zaćpani w trzy dupy... Z początku byłam nieświadoma, pomogłam nawet Stevenowi... Skąd miałam wiedzieć. No, ale z Joe wszystko się poukładało i w sumie wtedy miałam okres stabilny - ja i John jako para, Steven braciszek a Joe przyjaciel. Obiecał mi, że nie będzie brał. Kilka dni później telefon od Tylera: Joe przedawkował, przyjedź do szpitala... Siedziałam przy nim całe dnie... A potem się obudził - uśmiechnęłam się - Polazł sam po wypis, akurat przyszedł Steve i była totalnie słodka scena Toxic Twins - rozczuliłam się - Ale Steven radził sobie coraz gorzej... Queen polecieli dalej, a ja zostałam, żeby mu pomóc wyjść z nałogu... Nie radził sobie...
- Pobiła go w studiu, wściekła się, kiedy siedział zaćpany przy pianinie i nie potrafił zagrać dobrze jednej nawet piosenki - przejął opowieść Joe - Wziąłem ją do domu i spaliśmy OBOK siebie, wiecie, jak przyjaciele... Ja byłem z Rose, ona z Johnem... No i wtedy boom. Trasa! Co teraz? No i Cassey poszła na zastępstwo... Publika ją pokochała...
- Tak, ale... - znów ja zaczęłam opowiadać - Po pierwszym koncercie na własne życzenie się upiliśmy... Ja i Joe... W klubie... Skończyło się na tym, że kochaliśmy się prawie do rana u niego w domu... No a rano złapała nas Rose, kazała mi spierdalać i nie widywać się z Joe w zamian za to, że John się o niczym nie dowie... Uległam. Udało nam się jednak spotkać w kawiarni... Zadzwonił Steven, żeby go natychmiast zabrać z odwyku. Zrobiłam to, a następnego dnia na próbie był już totalnie zaćpany... Odwieźliśmy go z Perry'm, który...
- Przyznałem się, kto, co i jak bierze... - mruknął Joe.
- Wkurwiłam się. Nie skreśliłam go do czasu ostatniego koncertu. Był do dupy, Joe i reszta... Koszmar po prostu. Wróciłam do Londynu, zadzwoniłam po Johna... Po miesiącu pracowałam w CIA... I... Pewien przestępca... Zaszantażował mnie... I strzelił Johnowi w głowę. Ja, jak z Romea i Julii... Chciałam się zabić... Na szczęście skończyło się na tym, że oboje żyjemy... No i jakiś czas później był casting na ta modelkę do 'Rolling Stone'... John mi zabronił, to spieprzyłam do Joe, który nie dość, że mnie zdopingował, to jeszcze ze mną poszedł! No i rozmawialiśmy ze Stevenem... Uświadomiłam sobie, że po prostu wpadłam po uszy... Chciałam mieć Joe tylko dla siebie... Ale on był z Rose. I wtedy... ta sesja... Joe jako najlepszy muzyk... Jejku, dla mnie to było niebo dosłownie! Kilkanaście dni później dostałam propozycje... Sesji dla Playboya... Chciałam powiedzieć Joe, że go kocham... I ubrałam się w wyzywające ciuchy, pojechałam do Detroit udawać napaloną fankę... Udało się, wprawdzie wziął mnie do garderoby, ale nie pogadaliśmy, bo mieli problem z jego gitarą...
- Gadałem z Tylerem, jak wróciliśmy... Uświadomił mnie, że mam startować do Cass, skoro się w niej bujam... No i potem ta sesja...
- Co tu dużo mówić... Po ostatnim zdjęciu byliśmy tak na siebie nakręceni, że kiedy tylko fotograf zamknął za sobą drzwi, rzuciliśmy się na siebie...
- Chyba nigdy wcześniej nie przeżyłem tak cudownego seksu... - przyznał cicho Joe. Poczułam sie miło zaskoczona... Tyle lasek zaliczył i uważa mnie za najlepszą? Wow!
- Powiedzieliśmy sobie 'kocham cię'... No i masz efekt! - podniosłam do góry nasze splecione dłonie - Sorry, rozgadałam się...
- I dobrze, w końcu znamy prawdę co do szczegółu! - uśmiechnęła się dziennikarka - Dobrze... - zerknęła na notatnik - Joe, powiedz nam, czy masz zamiar się oświadczyć?
- A co to za pytanie? - uśmiechnął się gitarzysta.
- Jesteśmy tu, żeby rozmawiać o was! Więc?
- Hm... Czas pokaże - odparł wymijająco, kładąc dłoń na moim kolanie.
- W porządku... następne pytanie. Cassie, czy myślałaś o związaniu przyszłości z karierą jako modelka lub wokalistka?
- Yhm... Steven proponował mi trasę... A kilka czasopism sesję... Mi jednak wystarczy posiadanie sławnego chłopaka w ciągłych rozjazdach. O ile teraz mogę z nim jeździć w trasy... To jako gwiazda raczej by się to nie udało.
- Rozumiem... Joe, planujecie jakąś trasę?
- Nie, na razie skupiamy się na życiu rodzinnym, w następnym roku chcemy wejść do studia z nowym materiałem... Teraz odpoczywamy - opowiadał z uśmiechem. Nagle otwarły się ukryte 'drzwi' i do środka wjechał wielki tort. Wszyscy wstali i zaczęli śpiewać 'Sto Lat'. Joe patrzył na to wszystko totalnie zaskoczony, z otwartą buzią, widać, że się nie spodziewał...
- Nieeeeeech żyje naaaam! A kto? JOE! - zakończyliśmy. Podeszłam do niemal płaczącego ze wzruszenia Joe i przytuliłam go mocno, szepcząc mu na ucho:
- Wszystkiego najlepszego, najdroższy... Prezent dostaniesz w domu, a teraz to może być ewentualnie buziak, chcesz?
- Przecież wiesz, że tak... - odszepnął. Pocałowaliśmy się namiętnie, a publika oszalała ze szczęścia.
- Zdmuchnij świeczki, Joe! - zawołała dziennikarka. Perry pomyślał życzenie i dmuchnął z całej siły, gasząc wszystkie 30 na raz. Dostał ogłuszające brawa i wszyscy usiedli z powrotem.
- Już ci 30 stuknęła, co? - zagaiła dziennikarka z uśmiechem.
- Czuję się staro - roześmiał się - Ale się nareszcie ustatkowałem.
- To znaczy?
- Nie pieprzę wszystkiego co się da... Mam dziewczynę... Zespół... Poukładane życie!
- To na koniec jeszcze dwa pytania. Jesteś szczęśliwy teraz?
- Jestem bardzo szczęśliwy - odparł z szerokim uśmiechem.
- A o czym marzysz?
- Chciałbym się ożenić z Cassie i mieć kiedyś syna. Chciałbym też wydać solowy album... No i zawsze być w zgodzie z Tylerem!
- Oby się spełniło! Okej, dzięki bardzo! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego, Joe i dziękujemy za wywiad! Do widzenia! - wyszliśmy z Perry'm za kulisy, gdzie odetchnęłam z ulgą.
- No i jak poszło?
- Byłaś świetna - zamruczał, całując mnie w szyję.
- Kochanie?
- Hm?
- Wszystkiego najlepszego - wtuliłam się w jego ramiona - Chodź do domu, mam coś dla ciebie...
- Okej! - zgodził się i poszliśmy do samochodu, cudem uciekając sforze paparazzich, czekających na tyłach budynku. Perry położył dłoń na moim udzie i cicho coś nucił. Mhm, coś czuję, że prezent poczeka...
W radiu leciał najnowszy utwór Queen 'Play The Game' i szczerze? Nie bolało mnie to ani trochę. Nie czułam nic, kiwałam się tylko w rytm muzyki, uśmiechając się lekko.
Joe wsunął dłoń pod nogawkę moich szortów i jeździł palcami po wewnętrznej stronie mojego uda. Zamruczałam cicho, zsuwając się lekko po siedzeniu.
- Nie kuś, bo cię przelecę w tym samochodzie... - powiedział cicho gitarzysta.
- Spoko - wzruszyłam ramionami.
- Nie igraj ze mną, mała...
- Grozisz mi? - spytałam ironicznym tonem. Wtedy wbił mi paznokcie w udo, a ja syknęłam głośno.
- Ostrzegałem - odparł zadowolony.
- Ty ciulu - zaśmiałam się - To nie fair!
- Nie? - zatrzymał się na poboczu jakiejś pustej autostrady. Ups. Chyba się doigrałam...
Halo? policja? proszę przyjechać na bloga Mylesowej bo Joe chce zgwałcić Cassie XD!!!! Tak powróciłam! i bardzo się cieszę że Cass jest z joe!! no ale żeby Cass się całowała ze stevem? to trochę takie kazirodztwo no ale ja bym wszystko oddała żeby zagrać z Areosmith w butelkę na rozbieranie (LOVE IN AN ELEVATOR SKARBIE)XD. no to czekam niczym pantera na gazele na nowy rozdział!!!
OdpowiedzUsuń