piątek, 14 czerwca 2013

TURN IT ON TONIGHT 9 - cz.1

Hej :D Żeby na tak długo Was z niczym nie zostawiać (jako, że ten rozdział idzie mi MASAKRYCZNIE opornie) wstawiam pierwszą część rozdziału 9. Jutro, bądź w niedzielę, pojawi się część druga. Miłego czytania :)

P.S. Komentujcie, jeśli już jesteście ;)

**********************************************************


- Masz aparat?
- Nie no, przestań!
- Nie wiedziałem, że kogoś ma...
- Ja też nie, niby codziennie gramy razem, a on o takiej dupie nie powiedział?!
- Cicho, budzi się! - Brian otworzył oczy i usiadł, zasłaniając biodra narzutą. Spojrzał na dwójkę mężczyzn stojących przy drzwiach i mruknął:
- Nie wiem co tu robicie, ale spierdalać! Widzimy się na próbie.
- Bri, mamy sprawę...
- ROGER, WYPIERDALAJ!
- A ja?
- John... Błagam... Idźcie!
- Dobra, stary, zostawmy go, widzisz, że ma inne zajęcia.
- No dobra... Nara, Bri! - wyszli z pokoju, a gitarzysta odetchnął i położył się z powrotem obok swojej partnerki. Ta odwróciła się i uśmiechnęła na widok rozespanego Briana.
- Cześć, kochanie - powiedziała, wtulając nos w jego włosy. Gitarzysta wpatrywał się w nią jak w obrazek - dla niego nawet teraz, dopiero po wstaniu, była piękna...





- Wiesz, że jesteś śliczna? - powiedział May, a dziewczyna spaliła buraka
- No wiesz... Ty jesteś ładniejszy. Tylko szkoda, że tak rzadko się uśmiechasz...





- Rzadko? Nawet nie wiedziałem... Ale ja zwykle jestem wesoły, tylko ostatnie dni były ciężkie... Dziś ostatni koncert... Przyjdziesz?
- Pewnie - uśmiechnęła się, a Bri odwzajemnił uśmiech i pocałował ją namiętnie.
- Cieszę się, że cię mam, wiesz?
- Ja też się cieszę... I naprawdę cię kocham.
- Mi zawsze jest ciężko uwierzyć lub zaufać komuś... Miałem wiele dziewczyn... I wszystkie były puste i leciały na jedno - mówiłem już na co. Ty jesteś inna... Mądra i kochasz mnie... Właśnie, za co mnie kochasz?
- Za to, że jesteś jaki jesteś... Brian, przy mnie nie musisz, a często to u ciebie widzę, udawać kogoś kim nie jesteś! Kocham takiego Briana jakim jesteś teraz... Kiedy jesteś prawdziwym Brianem May'em! A nie, kiedy po koncercie mnie ignorujesz i udajesz przebojowego i rozhukanego! Wiem jaki NAPRAWDĘ jesteś i nic innego mi nie trzeba. Nie jestem typem laski, której imponuje to, ile facet wypije wódki albo ile wciągnie koki!
- Ja już tak mam... Boję się, że takiego spokojnego nikt nie będzie chciał...
- Ja chciałam... A poznałam cię od prawdziwej strony... Rozumiesz już?
- Tak. Tylko... A jak znowu będzie tak, że stwierdzisz, że cię nudzę?
- KURWA, BRIAN! Kocham cię, idi... Chuju!
- Wiem, przepraszam - odparł skruszony i chciał wstać, ale Karri pociągnęła go z powrotem i warknęła:
- Czy ja ci pozwoliłam wstać? - gitarzysta był zaskoczony
- N... Nie... Ale ja...
- To siedź na dupie i mnie przepieprz, no ludu, co za nieogar!
- Aaaa! Chcesz się pieprzyć! DOBRA! 

***

Wieczorem Karola wystrojona w czerwoną sukienkę mini usiadła przy stoliku najbliżej sceny i czekała na wyjście muzyków. W końcu Brian z ekipą pojawił się na scenie i rozpoczął występ od tego. Śpiewał i grał, cały czas patrząc na Karri. Ta chłonęła go wzrokiem, jednocześnie myśląc, że to O S T A T N I koncert i JEJ Bri w końcu będzie miał dla niej czas!
Po występie poproszono Briana o zatańczenie jako pierwszego (jako, że impra miała charakter balu)
- Wybieraj, Brian, patrz ile masz pięknych kobiet! - zawołała prowadząca. Bri rozejrzał się i od razu, bez zastanowienia podszedł do stolika swojej dziewczyny.
- Mogę prosić? - spytał a Karri wstała z zaskoczeniem na twarzy.
- Jaaa? Czemu ja? - spytała szeptem, ale Bri nie odpowiedział, tylko ku uciesze zebranych, pocałował ją prosto w usta.
- Dobra, już, ok, spokojnie - wyszli na parkiet, wtulili w siebie i kołysali się wolno w rytm tzw. pościelówy.

Później kierownictwo zrobiło karaoke... Kiedy organizator wyczytał "Love Of My Life", kilkoro ludzi wepchnęło Karolinę na scenę. Ta z przerażeniem w oczach stanęła przy mikrofonie i czystym, cichym głosem zaczęła śpiewać. Tym razem Brian był oczarowany; nie wiedział, że dziewczyna ma TAKI talent!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz