Wskazywał każdy po jednej kresce!
- CHOLERA, JAK DOBRZE! - krzyknęła i podskoczyła lekko do góry. Poszła na paluszkach do Briana, żeby mu przekazać radosne wieści, ale kiedy tylko zobaczyła jak słodko śpi z włosami rozrzuconymi na poduszce, jedynie wsunęła się obok niego pod kołdrę i wtuliła w szopę czarnych kudłów.
- Kocham cię, Bri... - szepnęła mu do ucha i zapadła w sen...
***
- Hejjj, mała - obudzili się niemalże równocześnie
- Cześć, przystojniaku - odparła, odgarniając mu niesforny loczek z czoła. Bri chwycił za jej pośladki i zaczął zsuwać z nich koronkowe majtki.
- Briii...
- Ej, już tak długo tego nie robiliśmy...
- Nie biorę tabletek!
- Jestem ostrożny... No proszę!
- Masz mnie, zgoda!
- Wiedziałem - wyszczerzył zęby i wrócił do przerwanej czynności...
***********
MIESIĄC PÓŹNIEJ...
- Nie panikuj, to pewnie znowu jakieś zatrucie... - Bri był już zmęczony paniką swojej dziewczyny
- A ja ci mówię...
- Och, zamknij się - fuknął i wpił się w jej usta. Karolina poddała się i tylko oddawała pocałunki z zaangażowaniem.
Po chwili wywołali jej nazwisko, a Bri szepnął:
- Czekam w samochodzie - i ulotnił się, zostawiając Karolinę sam na sam z lekarką.
Dziewczyna weszła do gabinetu. Najpierw padły podstawowe pytania, potem zaczęło się badanie.
- Proszę... Nie jestem w ciąży, nie jestem w ciąży... - błagała w myślach
- Niech pani powie, że ja nie jestem w ciąży! - powiedziała, a pani doktor odwróciła się do niej i powiedziała z uśmiechem:
- Dopiero zaczęłam badanie! - po stresujących 20 minutach lekarka wróciła do stolika z wydrukiem i zaczęła go studiować i wpisywać niektóre rzeczy do karty pacjenta.
- Proszę usiąść, pani Karolino...
- I... co?
- Ym... Tak, jest pani najzupełniej zdrowa, ale czy pani przesadzała kiedyś z alkoholem?
- Zdarzyło mi się...
- Żołądek lekko osłabiony, ale nie to jest przyczyną złego samopoczucia... Nie tym razem.
- Błagam, nieeee... - jęknęła, ale pani doktor tylko pokiwała głową
- Jest pani w ciąży. W 3 tygodniu.
- Kurwa... - Karolina walnęła głową w stół
- Powinna się pani cieszyć! - zdziwiła się lekarka
- Mam 22 lata, chłopaka nie męża i NIE CHCĘ mieć dzieci! Czy jest jakiś sposób, żeby...
- To pani przedyskutuje z chłopakiem! - przerwała jej pani doktor i odesłała do domu.
Karolina usiadła na ławeczce przed szpitalem i ukryła twarz w dłoniach.
- Jak ja się teraz pokażę Brianowi??? Przecież on na pewno nie chce mieć dzieci... Nie teraz! - pomyślała i wybuchnęła głośnym płaczem.
Po chwili poczuła, że obejmuje ją ktoś, kogo nie chciała znać. Ktoś, kogo nienawidziła z całego serca... Ktoś...
- Czemu płaczesz, mała?
- Bo ja... Todd, ja...
- Ciii, spokojnie. Co jest?
- Ja nie chcę!!!
- Jesteś w ciąży, tak? - odgadł bezbłędnie
- Niestety... Todd, co ty tutaj w ogóle robisz?
- Kumpel złamał rękę, zawiozłem go na Roentgena i jak wracałem to usłyszałem, ze ktoś płacze...
- Wiesz, że teoretycznie cię nienawidzę?!
- Wiem, słońce, wiem. Chciałem cię przeprosić za to, jak nazwałem wtedy Freddiego i Briana... Wybaczysz mi?
- Wybaczę - szepnęła, zarzucając mu ręce na szyję - Nadal cie lubię, wiesz?
- Miło mi - uśmiechnął się - Ok, spadam, a ty nie płacz, Bri to nie ten typ. Na razie!
- Hej... - odparła, ale Todda już nie było.
Dziewczyna wstała i chwiejnym krokiem skierowała się do auta Briana.
- Karola? Ty płaczesz? Hej, co się stało?
- B... B... BRIAN!!! - wybuchnęła przejmującym płaczem i wtuliła się w chłopaka
- Co się stało?
- A... m... mówiłam, że to zły... Pomysł!
- Ale o co ci... Aaa... - przypomniało mu się - Karola, ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś...
- TAK, KURWA! TAK! - krzyknęła i dodała - WYPIERDOL MNIE Z DOMU, JASNE?!
- Ale...
- ZAMKNIJ SIĘ!
- KAROLINA! USPOKÓJ SIĘ! - szarpnął ją za ramiona i spojrzał jej prosto w oczy - Nigdzie cię nie zamierzam wywalać, rozumiesz? Mówiłem ci kiedyś, że ZAWSZE będę cię kochał! MIMO WSZYSTKO!
- Ty nie chcesz dzieci... Jedno już masz i...
- KURWA, BO CIĘ UDERZĘ! NIE ODZYWAJ SIĘ NA TEN TEMAT, JASNE?
- Bri, ja mam 22 lata! Nie chcę dziecka i jeśli się zgodzisz, to ja je... - gitarzysta zmrużył oczy
- Chyba cię pojebało, mała. Urodzisz to dziecko jak każda kobieta i wychowamy je razem jak każda para!
- A twoja kariera?
- Rodzina jest najważniejsza! Walić karierę, jesteście ważniejsi, ty i... ono - lekko pogłaskał brzuch dziewczyny - Nie zostawię cię...
- Tak jak ich...? - brunet stłumił złosć
- Byłem u szczytu kariery, kiedy z JEJ winy pojawiła sie Kate. To nie moja sprawa, sama to przyznała. Nie wracajmy już do tego, co?
- Mhm, w porządku. To... co robimy?
- Jedziemy do domu i przyzwyczajamy się do myśli, że ty będziesz mamą a ja tatą - powiedział i lekko popchnął Karri w stronę auta. Oboje wsiedli i w milczeniu dotarli do domu Briana.
Karolina usiadła na kanapie i wzięła telefon do ręki, a Bri poszedł na górę
- Halo?
- Slash...?
- Karolcia! - ucieszył się - Co jest?
- Ja jestem w ciąży, Slash... - znów zaczęła płakać
- Gratuluję! - powiedział radośnie
- Slash, ja nie chcę!
- Ale czemu? Ja sam bym chciał dziecka, ale Michy się nie zgadza! CIESZ SIĘ! - zaczął jej mówić o radości z posiadania malucha, dlaczego on by chciał, itd...
W trakcie rozmowy Karri zaczęła się pomału przekonywać, aż w końcu podjęła decyzję.
- Dzięki, Saul. Naprawdę mi pomogłeś!
- Nie ma za co, mała. Na razie!
- Papa, na razie! - odłożyła słuchawkę i po cichu poszła na górę, do Briana.
- Bri...?
- Hm? - podeszła i oplotła mu rękami szyję
- To... Gdzie mu zrobimy pokoik? - spytała, a na twarzy gitarzysty zagościł szeroki uśmiech...
.
piątek, 28 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 10 cz.1
Minął lot do Los Angeles, oboje byli już w domu Briana. Karolina była jakoś dziwnie smutna, kiedy gitarzysta podszedł, usiadł obok niej na kanapie i wsunął jej w dłoń jakąś kartkę
Karola czytała uważnie, a z każdym słowem jej policzki były coraz bardziej czerwone.
- Ty to napisałeś?
- Dla ciebie... Kochanie - musnął jej policzek swoimi ustami i przytulił ją od tyłu - Wieeesz cooo? - przeciągnął głoski
- Hmmm?
- Nudzi mi się - powiedział z rozbrajającą szczerością, a Karolina zaśmiała się i cmoknęła go w usta
- Nie idziesz dziś nigdzie?
- Kiedy nie ma koncertów, moje życie traci sens... - westchnął - Na szczęście mam ciebie!
- No ja myślę!
- Chcę nagrać płytę - oznajmił nagle
- Solową?
- Mhm... Ale John i Roger normalnie, będą tak jak zawsze, ale ja nie chcę grać na gitarze... Chciałbym zaśpiewać.
- Jestem za, śpiewaj, skarbie!
- Tak?
- Tak. Świetnie śpiewasz, nagrywaj, a nie czekaj!
- Nagram, ale jeszcze nie teraz. Zbieram materiał jak na razie.
- Okej - przytaknęła i wtuliła się w niego - Co robimy?
- Nie wiem. Bon Jovi gra w LA za dwie godziny.
- Nie mamy biletów.
- Jestem Brian May, Karri! Zbieraj swój seksowny tyłeczek i idziemy!
***
- Ale to było!!! Wow! Dawno nie oglądałam tak zajebistego koncertu! - zachwycała się Karolina
- Tak! Było świetnie, Bon Jovi daje czadu! Idziemy na piwo?
- Jasne! - weszli do pierwszego napotkanego klubu i zamówili duże piwo. Karolina po połowie kufla poczuła nieprzyjemne uczucie w żołądku i jęknęła:
- Br... Ian...
- Co jest? - zatroszczył się, obejmując ją ramieniem
- Niedobrze mi - skrzywiła się i wstała, lecz zakręciło jej się w głowie i wylądowała w ramionach Briana, który miał tak w ogóle genialny refleks!
- Już dobrze?
- Nieee... - jęknęła ponownie. Dla bruneta był to sygnał
- Dom czy idziemy do kibla na rzyganko? - zażartował
- Eeee.... To pierwsze.
- Okej - po 10 minutach byli w domu. Brian położył dziewczynę na kanapie, dał jej zimny okład na głowę i krople żołądkowe.
- Dziękuję - szepnęła słabo i chwyciła go za rękę
- Po to między innymi jestem, słonko - uśmiechnął się rozbrajająco:
Karolina westchnęła i poprosiła:
- Możesz zostawić mnie samą? Chciałabym spać...
- Jasne, już sobie idę - puścił do niej oko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Karri zamknęła oczy i po chwili już spała.
*** KILKA DNI PÓŹNIEJ ***
- BRIIIAAAANNN!!! - gitarzystę Queen obudziło wołanie jego dziewczyny. Zwlókł się z łóżka, zerkając pobieżnie na zegarek - była 3.33 w nocy. Bri jęknął głucho i poszedł do kuchni, skąd słyszał wołanie.
- Hmmm? - mruknął, trąc oczy i przyglądając się siedzącej na stole Karolinie.
- Zrobisz mi herbaty?
- Znowu ci niedobrze?
- Taaa... Ja nor... - nie zdążyła dokończyć, bo zaliczyła bliski kontakt ze zlewem. Kiedy skończyła, przepłukała zlew i zakończyła zdanie:
- Ja normalnie mam już dość! Ileż można rzygać?
- Ja po wódce mogę i pół nocy...
- A przymknij się, ja już rzygam od kilku dni a ty mi z wódką wyjeżdżasz!
- Przepraszam, kochanie - odparł, na wyczucie robiąc ulubioną miętową herbatkę Karri.
- Proszę - postawił przed nią kubek
- Dziękuję, jesteś kochany - uśmiechnęła się leciutko i napiła się mały łyczek
- Pomóc ci jeszcze w czymś?
- Nieee, idź już spać.
- Przyjdziesz na górę?
- Lepiej nie, wolę być tu, blisko kibla - skrzywiła się na samą myśl
- Okej... Karola?
- Mmmm?
- Czy ty miałaś już okres? - spytał niepewnie
- Tak. Spokojnie, Bri. - gitarzysta kiwnął głową
- Dobranoc - powiedział i poszedł na górę.
Karolina poszła z herbatą na kanapę, przykryła się kocem i przymknęła oczy
- Miałam okres... Miesiąc temu! Proszę, nie, nie, nie... Nie chcę... Nie chcę! - myślała, pijąc powoli gorący płyn.
Kiedy skończyła, odniosła kubek i wróciła na materac w salonie. Podobało jej się spanie tutaj - wygodnie i do tego blisko tzw. rzygacza.
Położyła głowę na poduszce z myślą "Kupię jutro test... Nie jestem, ale lepiej się upewnić..."
***
Nazajutrz poszła do apteki i kupiła dwa testy ciążowe. Kiedy czekała na wynik, dwa razy wymiotowała ze zdenerwowania.
Po przepisowym czasie wzięła do ręki dwa kawałki plastyku i zerknęła ze strachem...
Test pokazał...
Karola czytała uważnie, a z każdym słowem jej policzki były coraz bardziej czerwone.
- Ty to napisałeś?
- Dla ciebie... Kochanie - musnął jej policzek swoimi ustami i przytulił ją od tyłu - Wieeesz cooo? - przeciągnął głoski
- Hmmm?
- Nudzi mi się - powiedział z rozbrajającą szczerością, a Karolina zaśmiała się i cmoknęła go w usta
- Nie idziesz dziś nigdzie?
- Kiedy nie ma koncertów, moje życie traci sens... - westchnął - Na szczęście mam ciebie!
- No ja myślę!
- Chcę nagrać płytę - oznajmił nagle
- Solową?
- Mhm... Ale John i Roger normalnie, będą tak jak zawsze, ale ja nie chcę grać na gitarze... Chciałbym zaśpiewać.
- Jestem za, śpiewaj, skarbie!
- Tak?
- Tak. Świetnie śpiewasz, nagrywaj, a nie czekaj!
- Nagram, ale jeszcze nie teraz. Zbieram materiał jak na razie.
- Okej - przytaknęła i wtuliła się w niego - Co robimy?
- Nie wiem. Bon Jovi gra w LA za dwie godziny.
- Nie mamy biletów.
- Jestem Brian May, Karri! Zbieraj swój seksowny tyłeczek i idziemy!
***
- Ale to było!!! Wow! Dawno nie oglądałam tak zajebistego koncertu! - zachwycała się Karolina
- Tak! Było świetnie, Bon Jovi daje czadu! Idziemy na piwo?
- Jasne! - weszli do pierwszego napotkanego klubu i zamówili duże piwo. Karolina po połowie kufla poczuła nieprzyjemne uczucie w żołądku i jęknęła:
- Br... Ian...
- Co jest? - zatroszczył się, obejmując ją ramieniem
- Niedobrze mi - skrzywiła się i wstała, lecz zakręciło jej się w głowie i wylądowała w ramionach Briana, który miał tak w ogóle genialny refleks!
- Już dobrze?
- Nieee... - jęknęła ponownie. Dla bruneta był to sygnał
- Dom czy idziemy do kibla na rzyganko? - zażartował
- Eeee.... To pierwsze.
- Okej - po 10 minutach byli w domu. Brian położył dziewczynę na kanapie, dał jej zimny okład na głowę i krople żołądkowe.
- Dziękuję - szepnęła słabo i chwyciła go za rękę
- Po to między innymi jestem, słonko - uśmiechnął się rozbrajająco:
Karolina westchnęła i poprosiła:
- Możesz zostawić mnie samą? Chciałabym spać...
- Jasne, już sobie idę - puścił do niej oko i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Karri zamknęła oczy i po chwili już spała.
*** KILKA DNI PÓŹNIEJ ***
- BRIIIAAAANNN!!! - gitarzystę Queen obudziło wołanie jego dziewczyny. Zwlókł się z łóżka, zerkając pobieżnie na zegarek - była 3.33 w nocy. Bri jęknął głucho i poszedł do kuchni, skąd słyszał wołanie.
- Hmmm? - mruknął, trąc oczy i przyglądając się siedzącej na stole Karolinie.
- Zrobisz mi herbaty?
- Znowu ci niedobrze?
- Taaa... Ja nor... - nie zdążyła dokończyć, bo zaliczyła bliski kontakt ze zlewem. Kiedy skończyła, przepłukała zlew i zakończyła zdanie:
- Ja normalnie mam już dość! Ileż można rzygać?
- Ja po wódce mogę i pół nocy...
- A przymknij się, ja już rzygam od kilku dni a ty mi z wódką wyjeżdżasz!
- Przepraszam, kochanie - odparł, na wyczucie robiąc ulubioną miętową herbatkę Karri.
- Proszę - postawił przed nią kubek
- Dziękuję, jesteś kochany - uśmiechnęła się leciutko i napiła się mały łyczek
- Pomóc ci jeszcze w czymś?
- Nieee, idź już spać.
- Przyjdziesz na górę?
- Lepiej nie, wolę być tu, blisko kibla - skrzywiła się na samą myśl
- Okej... Karola?
- Mmmm?
- Czy ty miałaś już okres? - spytał niepewnie
- Tak. Spokojnie, Bri. - gitarzysta kiwnął głową
- Dobranoc - powiedział i poszedł na górę.
Karolina poszła z herbatą na kanapę, przykryła się kocem i przymknęła oczy
- Miałam okres... Miesiąc temu! Proszę, nie, nie, nie... Nie chcę... Nie chcę! - myślała, pijąc powoli gorący płyn.
Kiedy skończyła, odniosła kubek i wróciła na materac w salonie. Podobało jej się spanie tutaj - wygodnie i do tego blisko tzw. rzygacza.
Położyła głowę na poduszce z myślą "Kupię jutro test... Nie jestem, ale lepiej się upewnić..."
***
Nazajutrz poszła do apteki i kupiła dwa testy ciążowe. Kiedy czekała na wynik, dwa razy wymiotowała ze zdenerwowania.
Po przepisowym czasie wzięła do ręki dwa kawałki plastyku i zerknęła ze strachem...
Test pokazał...
niedziela, 16 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 9 - cz. 2
Ludzie zaczęli robić zdjęcia, nagrywać i kiedy Karolina zeszła ze sceny, miała mały problem z dotarciem do Briana. W końcu Roger i John wyprowadzili ją z tego tłumu i oddali w ramiona niespokojnego już gitarzysty.
- Jak ty pięknie śpiewasz... Czemu nic nie powiedziałaś? - spytał szeptem, odprowadzając dziewczynę przez salę.
- Tak jakoś... Idziemy już?
- A chcesz?
- Tak, idźmy już... Do łóżeczka... Z tobą! - na jej słowa roześmiał się
- Jeśli chcesz, przez te całe dwa wolne tygodnie nie będziemy wychodzili z łóżka... Ale... Ja bym jeszcze został. Jest ostatnia okazja... Hm?
- No dobra - znów mu uległa, choć ani trochę nie miała na to ochoty. Usiadła grzecznie przy stoliku, a Bri jak na BARDZO SZCZERZE przebojowego i rozhukanego faceta przystało, dołączył do swoich kolegów pijących wódkę.
- A co by było gdybym sobie już poszła... Pewnie by nawet nie zauważył, a ja i tak nie mam co robić... - pomyślała Karri, wstała i wyszła z imprezy.
Po drodze spotkała Rogera.
- Gdzie idziesz, Karolcia? - spytał miło
- Wracam do hotelu. Odprowadzisz mnie?
- Jasne, chodźmy!
***
- Brakuje ci jej, co? - Myles usiadł koło Todda oglądającego zdjęcie Karoliny.
- Zajebiście brakuje, stary...
- Widzisz coś narobił...
- I do tego nazwałem Briana i Freddiego pedałami... Ona mi tego nigdy nie wybaczy.
- Warto walczyć, kiedy wiesz, że przegrałeś? Odpuść, Todd, ona jest szczęśliwa z Brianem... Nie psuj tego.
- Nie ma fajnych dziewczyn... Ona była jedyna w swoim rodzaju...
- Nie łam się, będzie dobrze...
- Nie będzie, Myles... Nie będzie...
***
- John! - rozhisteryzowany Brian wpadł na swojego basistę i chwycił go mocno za ramiona
- Stary, wbijasz mi paznokcie w skórę... Ała! Co jest?
- KAROLINA! Zgubiłem Karolinę! - wrzasnął
- Cooo? Jak to zgubiłeś Karolinę?
- No... Ja poszedłem... Znaczy...
- Do chuja pana... - mruknął John - Znowu wódka jest wyżej od wszystkiego? Brian, już raz przez to przechodziliśmy!
- To nie tak...
- Bri... Przecież widziałem. Karri nawet mi mówiła, że już chce iść, bo jest zmęczona. Powinieneś iść z nią, a nie kazać zostać, bo ostatnia okazja!
- No ale...
- Nie tłumacz się mi, tylko jej. Idzie Roger, może on coś wie. Roggie!!! ROGER!!!
- Tak? - perkusista podszedł
- Widziałeś Karri? - spytał zrezygnowany gitarzysta
- Tak się składa, że widziałem...
- Kurwa - Brian strzelił facepalma - Gdzie ona jest?
- Spokojnie, bezpieczna i zdrowa, robi co chciała - jest okej, a ty sobie spokojnie pij, w końcu TO JEST NAJWAŻNIEJSZE! - ups, Roger się wkurwia, uwaga
- Jestem facetem, nie mam prawa SIĘ NAPIĆ, DO KURWY?!
- Nie, kiedy w grę wchodzi dziewczyna - odparł za Rogera John
- No proszę, powiedzcie gdzie ona jest!!! - Bri był bliski płaczu
- A jak myślisz? Śpi i nie waż mi się jej przeszkadzać! - fuknął Roger
- A jak po drodze jej się...
- Zadbałem o to - przerwał mu Roggie - JA nie puściłbym dziewczyny samej o tej porze.
- A walcie się! - powiedział gitarzysta i biorąc po drodze szklaneczkę z wiadomą zawartością, ruszył w stronę hotelu.
Wszedł po cichu do pokoju i kamień spadł mu z serca - Karolina spała i oddychała równomiernie, okryta cienką narzutą.
- Karolina... Karola. Hej, Karola! - obudził ją, mimo zakazów chłopaków
- Mmmm.... C.... Co? Brian? Fuj, jedziesz wódą, won mi stąd! - skrzywiła się i zakryła głowę narzutą. Gitarzysta zaśmiał się i powiedział:
- Idziemy się bawić, chodź!
- Na mózg ci padło?! Jest 4 rano, idioto! - Bri tylko zachichotał głupio
- No to co? Chodź!
- Spierdalaj, chcę spać!
- No weź... Chodź, napijesz się ze mną!
- Ty już dość dziś wypiłeś! Kładź się mi tu i śpij!
- Cooo? SPAĆ? Zapomnij!
- No chodź - Karola zaczynała się bać. Wolała go położyć i potem cichaczem zwiać do Rogera po radę, niż iść z nim teraz na imprezę - Kładź się tu, pośpij sobie, potem pójdziemy, ok?
- Ok, pod warunkiem, że mi przyniesiesz pół litra czystej. To co?
- O... Okej... Zaraz wracam - Karri szybko poleciała szukać Rogera. Znalazła go bez trudu
- Roggie, pomóż! - opowiedziała perkusiście całą sytuację
- On przesadza zdrowo... Mam już dość!
- Ale przynieść mu tą wódkę?
- Zwariowałaś? Chodź, mam pomysł - pociągnął ją z powrotem do hotelu. Zamknęli Briana na klucz, a sami poszli spać do Rogera. Znaczy, on położył ją na swoim łóżku, a sam padł na kanapie.
***
Rano Bri obudził się ze strasznym bólem głowy.
- O mój Boże... Karri... Masz może aspirynę? - kiedy nie uzyskał odpowiedzi, przekręcił się na drugi bok i jęknął.
- KAROLINA, ZARAZ MI ŁEB ROZWALI, MOŻESZ MI DAĆ ASPIRYNĘ??? - kiedy znów usłyszał jedynie ciszę, postanowił zwlec się z wyrka i poszukać swojej dziewczyny.
- Karola! KAROLINA! Kuźwa, Karri, gdzie jesteś? - obszukał cały apartament, ale Karri nie odnalazł.
Ubrał się więc i ledwo powłócząc nogami, skierował swe kroki ku jadalni. Kiedy zobaczył swoją dziewczynę beztrosko pijącą kawę z Rogerem i Johnem, po prostu usiadł na schodach i ukrył twarz w dłoniach. Karolina spostrzegła sponiewieranego gitarzystę i podeszła do niego.
- Wytrzeźwiałeś już? - spytała, kładąc jego głowę na swoich kolanach.
- Co znów narobiłem?
- Chciałeś iść ze mną z powrotem na imprezę o 4 rano, po to by się napić! Kij z tym, że byłeś pijany w sztorc i ledwo kontaktowałeś... I kazałeś mi przynieść sobie pół litra czystej, więc korzystając z okazji zwiałam i przenocowałam u Rogera - opowiadała, głaszcząc jego loki
- Wracajmy do domu, co? - jęknął cicho - Ale do mnie... Do Los Angeles!
- Tylko we dwoje?
- Mhm - potwierdził
- No to na co czekamy? Pakuj się i jedziemy!
- Serio?
- NO TAK!
- Jesteśmy jakieś... 2 godziny samolotem...
- Okej.
- No to chodź! - chwycili się za ręce i pognali do pokoju
- KAROLA! KAWA! - wrzasnął John, ale dziewczyna nawet się nie odwróciła...
- Jak ty pięknie śpiewasz... Czemu nic nie powiedziałaś? - spytał szeptem, odprowadzając dziewczynę przez salę.
- Tak jakoś... Idziemy już?
- A chcesz?
- Tak, idźmy już... Do łóżeczka... Z tobą! - na jej słowa roześmiał się
- Jeśli chcesz, przez te całe dwa wolne tygodnie nie będziemy wychodzili z łóżka... Ale... Ja bym jeszcze został. Jest ostatnia okazja... Hm?
- No dobra - znów mu uległa, choć ani trochę nie miała na to ochoty. Usiadła grzecznie przy stoliku, a Bri jak na BARDZO SZCZERZE przebojowego i rozhukanego faceta przystało, dołączył do swoich kolegów pijących wódkę.
- A co by było gdybym sobie już poszła... Pewnie by nawet nie zauważył, a ja i tak nie mam co robić... - pomyślała Karri, wstała i wyszła z imprezy.
Po drodze spotkała Rogera.
- Gdzie idziesz, Karolcia? - spytał miło
- Wracam do hotelu. Odprowadzisz mnie?
- Jasne, chodźmy!
***
- Brakuje ci jej, co? - Myles usiadł koło Todda oglądającego zdjęcie Karoliny.
- Zajebiście brakuje, stary...
- Widzisz coś narobił...
- I do tego nazwałem Briana i Freddiego pedałami... Ona mi tego nigdy nie wybaczy.
- Warto walczyć, kiedy wiesz, że przegrałeś? Odpuść, Todd, ona jest szczęśliwa z Brianem... Nie psuj tego.
- Nie ma fajnych dziewczyn... Ona była jedyna w swoim rodzaju...
- Nie łam się, będzie dobrze...
- Nie będzie, Myles... Nie będzie...
***
- John! - rozhisteryzowany Brian wpadł na swojego basistę i chwycił go mocno za ramiona
- Stary, wbijasz mi paznokcie w skórę... Ała! Co jest?
- KAROLINA! Zgubiłem Karolinę! - wrzasnął
- Cooo? Jak to zgubiłeś Karolinę?
- No... Ja poszedłem... Znaczy...
- Do chuja pana... - mruknął John - Znowu wódka jest wyżej od wszystkiego? Brian, już raz przez to przechodziliśmy!
- To nie tak...
- Bri... Przecież widziałem. Karri nawet mi mówiła, że już chce iść, bo jest zmęczona. Powinieneś iść z nią, a nie kazać zostać, bo ostatnia okazja!
- No ale...
- Nie tłumacz się mi, tylko jej. Idzie Roger, może on coś wie. Roggie!!! ROGER!!!
- Tak? - perkusista podszedł
- Widziałeś Karri? - spytał zrezygnowany gitarzysta
- Tak się składa, że widziałem...
- Kurwa - Brian strzelił facepalma - Gdzie ona jest?
- Spokojnie, bezpieczna i zdrowa, robi co chciała - jest okej, a ty sobie spokojnie pij, w końcu TO JEST NAJWAŻNIEJSZE! - ups, Roger się wkurwia, uwaga
- Jestem facetem, nie mam prawa SIĘ NAPIĆ, DO KURWY?!
- Nie, kiedy w grę wchodzi dziewczyna - odparł za Rogera John
- No proszę, powiedzcie gdzie ona jest!!! - Bri był bliski płaczu
- A jak myślisz? Śpi i nie waż mi się jej przeszkadzać! - fuknął Roger
- A jak po drodze jej się...
- Zadbałem o to - przerwał mu Roggie - JA nie puściłbym dziewczyny samej o tej porze.
- A walcie się! - powiedział gitarzysta i biorąc po drodze szklaneczkę z wiadomą zawartością, ruszył w stronę hotelu.
Wszedł po cichu do pokoju i kamień spadł mu z serca - Karolina spała i oddychała równomiernie, okryta cienką narzutą.
- Karolina... Karola. Hej, Karola! - obudził ją, mimo zakazów chłopaków
- Mmmm.... C.... Co? Brian? Fuj, jedziesz wódą, won mi stąd! - skrzywiła się i zakryła głowę narzutą. Gitarzysta zaśmiał się i powiedział:
- Idziemy się bawić, chodź!
- Na mózg ci padło?! Jest 4 rano, idioto! - Bri tylko zachichotał głupio
- No to co? Chodź!
- Spierdalaj, chcę spać!
- No weź... Chodź, napijesz się ze mną!
- Ty już dość dziś wypiłeś! Kładź się mi tu i śpij!
- Cooo? SPAĆ? Zapomnij!
- No chodź - Karola zaczynała się bać. Wolała go położyć i potem cichaczem zwiać do Rogera po radę, niż iść z nim teraz na imprezę - Kładź się tu, pośpij sobie, potem pójdziemy, ok?
- Ok, pod warunkiem, że mi przyniesiesz pół litra czystej. To co?
- O... Okej... Zaraz wracam - Karri szybko poleciała szukać Rogera. Znalazła go bez trudu
- Roggie, pomóż! - opowiedziała perkusiście całą sytuację
- On przesadza zdrowo... Mam już dość!
- Ale przynieść mu tą wódkę?
- Zwariowałaś? Chodź, mam pomysł - pociągnął ją z powrotem do hotelu. Zamknęli Briana na klucz, a sami poszli spać do Rogera. Znaczy, on położył ją na swoim łóżku, a sam padł na kanapie.
***
Rano Bri obudził się ze strasznym bólem głowy.
- O mój Boże... Karri... Masz może aspirynę? - kiedy nie uzyskał odpowiedzi, przekręcił się na drugi bok i jęknął.
- KAROLINA, ZARAZ MI ŁEB ROZWALI, MOŻESZ MI DAĆ ASPIRYNĘ??? - kiedy znów usłyszał jedynie ciszę, postanowił zwlec się z wyrka i poszukać swojej dziewczyny.
- Karola! KAROLINA! Kuźwa, Karri, gdzie jesteś? - obszukał cały apartament, ale Karri nie odnalazł.
Ubrał się więc i ledwo powłócząc nogami, skierował swe kroki ku jadalni. Kiedy zobaczył swoją dziewczynę beztrosko pijącą kawę z Rogerem i Johnem, po prostu usiadł na schodach i ukrył twarz w dłoniach. Karolina spostrzegła sponiewieranego gitarzystę i podeszła do niego.
- Wytrzeźwiałeś już? - spytała, kładąc jego głowę na swoich kolanach.
- Co znów narobiłem?
- Chciałeś iść ze mną z powrotem na imprezę o 4 rano, po to by się napić! Kij z tym, że byłeś pijany w sztorc i ledwo kontaktowałeś... I kazałeś mi przynieść sobie pół litra czystej, więc korzystając z okazji zwiałam i przenocowałam u Rogera - opowiadała, głaszcząc jego loki
- Wracajmy do domu, co? - jęknął cicho - Ale do mnie... Do Los Angeles!
- Tylko we dwoje?
- Mhm - potwierdził
- No to na co czekamy? Pakuj się i jedziemy!
- Serio?
- NO TAK!
- Jesteśmy jakieś... 2 godziny samolotem...
- Okej.
- No to chodź! - chwycili się za ręce i pognali do pokoju
- KAROLA! KAWA! - wrzasnął John, ale dziewczyna nawet się nie odwróciła...
piątek, 14 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 9 - cz.1
Hej :D Żeby na tak długo Was z niczym nie zostawiać (jako, że ten rozdział idzie mi MASAKRYCZNIE opornie) wstawiam pierwszą część rozdziału 9. Jutro, bądź w niedzielę, pojawi się część druga. Miłego czytania :)
P.S. Komentujcie, jeśli już jesteście ;)
**********************************************************
- Masz aparat?
- Nie no, przestań!
- Nie wiedziałem, że kogoś ma...
- Ja też nie, niby codziennie gramy razem, a on o takiej dupie nie powiedział?!
- Cicho, budzi się! - Brian otworzył oczy i usiadł, zasłaniając biodra narzutą. Spojrzał na dwójkę mężczyzn stojących przy drzwiach i mruknął:
- Nie wiem co tu robicie, ale spierdalać! Widzimy się na próbie.
- Bri, mamy sprawę...
- ROGER, WYPIERDALAJ!
- A ja?
- John... Błagam... Idźcie!
- Dobra, stary, zostawmy go, widzisz, że ma inne zajęcia.
- No dobra... Nara, Bri! - wyszli z pokoju, a gitarzysta odetchnął i położył się z powrotem obok swojej partnerki. Ta odwróciła się i uśmiechnęła na widok rozespanego Briana.
- Cześć, kochanie - powiedziała, wtulając nos w jego włosy. Gitarzysta wpatrywał się w nią jak w obrazek - dla niego nawet teraz, dopiero po wstaniu, była piękna...
P.S. Komentujcie, jeśli już jesteście ;)
**********************************************************
- Masz aparat?
- Nie no, przestań!
- Nie wiedziałem, że kogoś ma...
- Ja też nie, niby codziennie gramy razem, a on o takiej dupie nie powiedział?!
- Cicho, budzi się! - Brian otworzył oczy i usiadł, zasłaniając biodra narzutą. Spojrzał na dwójkę mężczyzn stojących przy drzwiach i mruknął:
- Nie wiem co tu robicie, ale spierdalać! Widzimy się na próbie.
- Bri, mamy sprawę...
- ROGER, WYPIERDALAJ!
- A ja?
- John... Błagam... Idźcie!
- Dobra, stary, zostawmy go, widzisz, że ma inne zajęcia.
- No dobra... Nara, Bri! - wyszli z pokoju, a gitarzysta odetchnął i położył się z powrotem obok swojej partnerki. Ta odwróciła się i uśmiechnęła na widok rozespanego Briana.
- Cześć, kochanie - powiedziała, wtulając nos w jego włosy. Gitarzysta wpatrywał się w nią jak w obrazek - dla niego nawet teraz, dopiero po wstaniu, była piękna...
- Wiesz, że jesteś śliczna? - powiedział May, a dziewczyna spaliła buraka
- No wiesz... Ty jesteś ładniejszy. Tylko szkoda, że tak rzadko się uśmiechasz...
- Rzadko? Nawet nie wiedziałem... Ale ja zwykle jestem wesoły, tylko ostatnie dni były ciężkie... Dziś ostatni koncert... Przyjdziesz?
- Pewnie - uśmiechnęła się, a Bri odwzajemnił uśmiech i pocałował ją namiętnie.
- Cieszę się, że cię mam, wiesz?
- Ja też się cieszę... I naprawdę cię kocham.
- Mi zawsze jest ciężko uwierzyć lub zaufać komuś... Miałem wiele dziewczyn... I wszystkie były puste i leciały na jedno - mówiłem już na co. Ty jesteś inna... Mądra i kochasz mnie... Właśnie, za co mnie kochasz?
- Za to, że jesteś jaki jesteś... Brian, przy mnie nie musisz, a często to u ciebie widzę, udawać kogoś kim nie jesteś! Kocham takiego Briana jakim jesteś teraz... Kiedy jesteś prawdziwym Brianem May'em! A nie, kiedy po koncercie mnie ignorujesz i udajesz przebojowego i rozhukanego! Wiem jaki NAPRAWDĘ jesteś i nic innego mi nie trzeba. Nie jestem typem laski, której imponuje to, ile facet wypije wódki albo ile wciągnie koki!
- Ja już tak mam... Boję się, że takiego spokojnego nikt nie będzie chciał...
- Ja chciałam... A poznałam cię od prawdziwej strony... Rozumiesz już?
- Tak. Tylko... A jak znowu będzie tak, że stwierdzisz, że cię nudzę?
- KURWA, BRIAN! Kocham cię, idi... Chuju!
- Wiem, przepraszam - odparł skruszony i chciał wstać, ale Karri pociągnęła go z powrotem i warknęła:
- Czy ja ci pozwoliłam wstać? - gitarzysta był zaskoczony
- N... Nie... Ale ja...
- To siedź na dupie i mnie przepieprz, no ludu, co za nieogar!
- Aaaa! Chcesz się pieprzyć! DOBRA!
***
Wieczorem Karola wystrojona w czerwoną sukienkę mini usiadła przy stoliku najbliżej sceny i czekała na wyjście muzyków. W końcu Brian z ekipą pojawił się na scenie i rozpoczął występ od tego. Śpiewał i grał, cały czas patrząc na Karri. Ta chłonęła go wzrokiem, jednocześnie myśląc, że to O S T A T N I koncert i JEJ Bri w końcu będzie miał dla niej czas!
Po występie poproszono Briana o zatańczenie jako pierwszego (jako, że impra miała charakter balu)
- Wybieraj, Brian, patrz ile masz pięknych kobiet! - zawołała prowadząca. Bri rozejrzał się i od razu, bez zastanowienia podszedł do stolika swojej dziewczyny.
- Mogę prosić? - spytał a Karri wstała z zaskoczeniem na twarzy.
- Jaaa? Czemu ja? - spytała szeptem, ale Bri nie odpowiedział, tylko ku uciesze zebranych, pocałował ją prosto w usta.
- Dobra, już, ok, spokojnie - wyszli na parkiet, wtulili w siebie i kołysali się wolno w rytm tzw. pościelówy.
Później kierownictwo zrobiło karaoke... Kiedy organizator wyczytał "Love Of My Life", kilkoro ludzi wepchnęło Karolinę na scenę. Ta z przerażeniem w oczach stanęła przy mikrofonie i czystym, cichym głosem zaczęła śpiewać. Tym razem Brian był oczarowany; nie wiedział, że dziewczyna ma TAKI talent!
środa, 12 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 8
JAK ZWYKLE, DLA NASTROJU ;D
Lecieli prywatnym samolotem Briana w zupełnej ciszy. W tle leciało cicho "Imagine", a oboje myśleli o swoich sprawach. Brian wspominał Freda, a Karolina myślała o Todzie... Choć wiedziała, że nie powinna.
- Brian...
- Hm? - ocknął się, wyrwany z zamyślenia - Mówiłaś coś?
- Mhmmm... Ja... Nie. Nic już.
- No co jest, mała, mów, nie zjem cię przecież - Bri spojrzał Karolinie w oczy
- No, bo tak jakoś... Smutno mi troszkę.
- Smutno? A cóż się stało, słonko?
- Przytul mnie, co?
- Hę?
- No... - zacięła się - Zachowujesz się jak idiota, Bri.
- Lubisz to słowo, prawda?
- Jakie?
- "Idiota".
- Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- To przytulisz mnie?
- No jasne! - mocno przycisnął dziewczynę do siebie - Daj mi jeszcze kilka dni, potem kończy się pierwsza część trasy i będziemy mieć dwa tygodnie dla siebie... Ok?
- A mam inne wyjście niż się zgodzić? - Brian westchnął ze smutkiem, wstał i poszedł w kierunku toalety
***
Karolina snuła się po garderobie Briana i czekała aż koncert i impreza się skończą, żeby odprowadzić pijanego/nawalonego gitarzystę do łóżka. Takie życie ją nudziło, ale zbyt jej zależało na May'u, żeby wrócić do domu.
- Cześć, śliczna - obok niej usiadł techniczny basisty zespołu Briana - Nudzi ci się?
- Cholernie.
- Czemu nie pójdziesz z nim na imprezę?
- Nie mam nastroju. Poza tym, muszę go potem zaprowadzić w jednym kawałku do hotelu!
- Koteńku, też masz prawo się zabawić, Brianek da sobie radę, a jak nie to jego problem!
- No w sumieee... - zamyśliła się, po czym wstała i krzyknęła - IDĘ! O, właśnie koncert się skończył, powiem mu i idę! - Bri właśnie wchodził do garderoby, roześmiany, zgrzany i otoczony gromadką panienek lecących na jego bujną czuprynę i głębokie spojrzenie zza długich rzęs.
- Brian! - zawołała na gitarzystę, ale ten nawet nie spojrzał w jej stronę. Podeszła więc i chwyciła go za rękaw - Brian, słyszysz, mówię do ciebie!
- Tak, tak, zaraz - odparł i wrócił do rozmowy z jakąś blondi z kilogramem tapety na gębie.
- Aaa... BRIAN, CHOLERA! - krzyknęła i szarpnęła go w swoją stronę
- Coo? - zaśmiał się i spojrzał jej w oczy
- Już nic... - ujrzawszy jego zamglone spojrzenie, nawet nie chciało jej się powiedzieć jednego słowa. Puściła rękaw gitarzysty i odepchnęła go z powrotem do lasek, wzdychając ze smutkiem. Najlepiej tak - nawalić się i mieć wszystko w dupie...
Karri wzięła swoją torebkę i wyleciała z garderoby, jakby goniło ją stado wściekłych bizonów. Znalazła pierwszy lepszy klub i zapamiętała tylko tyle, że jacyś kolesie postanowili stawiać jej wódkę...
***
Rano obudziła się w swoim łóżku, w swoim pokoju hotelowym. Dyskretnie podniosła głowę i zauważyła Briana rozmawiającego z jakąś kobietą, która trzymała na ręku kilkuletnią dziewczynkę.
- Zrozum, Susie, że ja nie chcę! Dałem ci prawa do niej 5 lat temu, jak tylko dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży!
- Brian... Bri... To też twoja córka... Ona chce mieć ojca...
- Susan! Proszę, nie psuj mi życia! Ja mam... kogoś na kim mi zależy... A ty... Wy dla mnie już nic nie znaczycie... Poza tym, to była w 100% twoja wina, wiesz o tym.
- Czyli... Nie?
- Susie... Wiesz, co odpowiem. Mała jest śliczna, ale... Nie mam czasu na dzieci! Ledwo mam 10 minut dla siebie...
- Ona zawsze będzie twoja, pamiętaj. Wiesz jak sie nazywa?
- Katie... - szepnął gitarzysta i dodał - Odwiedzę was kiedyś. Trzymaj się, Susan - cmoknął kobietę w policzek i cicho zamknął drzwi.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Karri usiadła na łóżku
- Karola...
- Brian... Mieliśmy być ze sobą szczerzy. Czemu nic nie wiedziałam?
- Bałem się, że mnie zostawisz... - wyszeptał prawie niesłyszalnie
- To nie jest wytłumaczenie, Brian.
- Przepraszam. Zrozumiem, jeśli spakujesz się i odejdziesz.
- Coś ty. Ale mam do ciebie parę spraw związanych z wczorajszym dniem...
- Nic nie pamiętam z wczoraj! - podniósł ręce w obronnym geście
- Fajnie się mnie ignorowało?
- A właśnie! Obiecałaś, że mnie odprowadzisz do hotelu!
- Miałeś wystarczającą obstawę.
- Ale... CO? Ja się... Kurwa! - ukrył twarz w dłoniach - Ty myślisz, że poszedłem z którąkolwiek do łóżka?! - wzruszył ramionami - Byłem, nawalony i pijany, a nie dość, że ani jednej nie dotknąłem, to później na nogach po ciebie przyszedłem i zaniosłem cię do hotelu... Nie pytaj jak to zrobiłem, ale cię przebrałem, przykryłem, a twoja torebka leży tam - pokazał na szafkę nocną. Po policzkach Karoliny popłynęły dwa strumyki gorących łez
- Przepraszam, Bri... - powiedziała miękko, czule, najczulej jak umiała i wtuliła się w niego. Pogłaskał ją niepewnie po plecach; od zawsze był nieśmiały w okazywaniu uczuć, zwłaszcza, kiedy nie wiedział, czy są odwzajemnione.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja cię też, mała - zaczęli się całować. Po chwili leżeli na sobie i już mieli się posunąć dalej, niż kiedykolwiek wcześniej, ale...
- Brian... Ups! - do pokoju wpadł menadżer muzyka - Przepraszam, stary, ale jest błąd w ich umowie, zobacz, o, tutaj - pokazał mu jakiś papier, a gitarzysta w skupieniu pochylił się nad nim. Karolina uwielbiała patrzeć, jak tak pracował... Zawsze, kiedy robota się przeciągała, całowała go w szyję lub w ucho, żeby poświęcił jej trochę uwagi. Teraz stanęła za nim i kreśliła palcami kółeczka na szyi i karku Briana, a ten cicho mruczał z zadowoleniem.
- Mmmm... Ok, po prostu zmieńmy to na stawki tygodniowe, wtedy oprocentowanie będzie mniejsze - powiedział gitarzysta, po przeczytaniu umowy.
- A oprócz tego...
- Może być, nic nie zmieniaj oprócz tego oprocentowania i wyjdź już, proszę.
- Jasne... Ok, dzięki - pożegnał się menadżer i para ponownie została sama.
- Mhmmm... Lubię, kiedy mi przeszkadzasz w pracy... - wymruczał, przyciągając ją do siebie - Daj buzi!
- Tobie zawsze - jak powiedziała, tak zrobiła.
I nie wiadomo, czy po prostu emocje wzięły górę, czy może coś innego, ale po kilku minutach koszulki Karoliny i Briana leżały gdzieś pod drzwiami, a oni całowali się coraz goręcej. Zaczynało się robić niebezpiecznie...
- Brian...!
- Co jest? - zauważył wahanie w oczach dziewczyny - Na pewno tego chcesz? Nie musimy przecież...
- Bo ja... Zresztą, wiesz co... To już nic nie znaczy! - powiedziała i zręcznie rozpięła jego pasek. Bri jęknął cichutko i pozwolił robić sobie dobrze. Kiedy mu się znudziło, przerzucił Karolinę przez ramię i ułożył ją na łóżku. Pozbył się ostatniego skrawka materiału na jej ciele i pochylił się nad dziewczyną.
Spojrzeli sobie w oczy i zamarli na kilka sekund, po czym Brian delikatnie objął dziewczynę w pasie i wszedł...
Karola aż krzyknęła. Brian był, delikatnie mówiąc, dość hojnie obdarzony przez naturę... O.o Co jednak BARDZO jej odpowiadało :D
Już po kilkunastu minutach oboje osiągnęli ogromny orgazm i opadli zmęczeni na poduszki.
- O... Cholerka... Brian... Trzeba było się wcześniej pochwalić arsenałem! - gitarzysta spalił buraka i roześmiał się cicho
- Hehe... Taaak...
- No weź się przestań wstydzić, bo NAPRAWDĘ nie masz czego! - starała się patrzeć mu prosto w oczy, lecz było to BARDZO trudne ze względów wiadomych...
- No niby nie mam... Ale... Kuźwa, zawsze tak jest!
- Co?
- Każda laska leciała albo na moją sławę albo na mojego kutasa!
- Ja nie. Ja cię kocham za to jaki jesteś!
- Wiem... Kurde, co ja bym dał za...
- NIE KOŃCZ! - przerwała mu szybko i zaczęła delikatnie go pieścić. Bri przełknął ślinę i odchylił głowę do tyłu. Po chwili wydał z siebie potężne jęknięcie i chwycił Karri za ramiona, mocno wpijając się w jej usta. Zręcznie wsunął w ni dwa palce i pozwolił jej krzyczeć na cały pokój, a kiedy ledwo wytrzymywała, wszedł ponownie, mocniej i rozkoszniej.
- B... Bri... Brian... - pojękiwała, a gitarzysta tylko jęczał, przymykając oczy.
W końcu doszedł pierwszy, ale nie przestał, tylko przyspieszył i skończył dopiero, kiedy dziewczyna osiągnęła orgazm.
Byli tak wykończeni, że zdołali przytulić się i zasnąć nago, bez ubrania i bez okrycia... To, że mieli otwarte drzwi to już szczegół...
***********************************
I jak podobało się? Liczę na Twój (tak, tak, nie patrz na innych) komentarz! Przycisk "dodaj komentarz" nie gryzie ;__;
Lecieli prywatnym samolotem Briana w zupełnej ciszy. W tle leciało cicho "Imagine", a oboje myśleli o swoich sprawach. Brian wspominał Freda, a Karolina myślała o Todzie... Choć wiedziała, że nie powinna.
- Brian...
- Hm? - ocknął się, wyrwany z zamyślenia - Mówiłaś coś?
- Mhmmm... Ja... Nie. Nic już.
- No co jest, mała, mów, nie zjem cię przecież - Bri spojrzał Karolinie w oczy
- No, bo tak jakoś... Smutno mi troszkę.
- Smutno? A cóż się stało, słonko?
- Przytul mnie, co?
- Hę?
- No... - zacięła się - Zachowujesz się jak idiota, Bri.
- Lubisz to słowo, prawda?
- Jakie?
- "Idiota".
- Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- To przytulisz mnie?
- No jasne! - mocno przycisnął dziewczynę do siebie - Daj mi jeszcze kilka dni, potem kończy się pierwsza część trasy i będziemy mieć dwa tygodnie dla siebie... Ok?
- A mam inne wyjście niż się zgodzić? - Brian westchnął ze smutkiem, wstał i poszedł w kierunku toalety
***
Karolina snuła się po garderobie Briana i czekała aż koncert i impreza się skończą, żeby odprowadzić pijanego/nawalonego gitarzystę do łóżka. Takie życie ją nudziło, ale zbyt jej zależało na May'u, żeby wrócić do domu.
- Cześć, śliczna - obok niej usiadł techniczny basisty zespołu Briana - Nudzi ci się?
- Cholernie.
- Czemu nie pójdziesz z nim na imprezę?
- Nie mam nastroju. Poza tym, muszę go potem zaprowadzić w jednym kawałku do hotelu!
- Koteńku, też masz prawo się zabawić, Brianek da sobie radę, a jak nie to jego problem!
- No w sumieee... - zamyśliła się, po czym wstała i krzyknęła - IDĘ! O, właśnie koncert się skończył, powiem mu i idę! - Bri właśnie wchodził do garderoby, roześmiany, zgrzany i otoczony gromadką panienek lecących na jego bujną czuprynę i głębokie spojrzenie zza długich rzęs.
- Brian! - zawołała na gitarzystę, ale ten nawet nie spojrzał w jej stronę. Podeszła więc i chwyciła go za rękaw - Brian, słyszysz, mówię do ciebie!
- Tak, tak, zaraz - odparł i wrócił do rozmowy z jakąś blondi z kilogramem tapety na gębie.
- Aaa... BRIAN, CHOLERA! - krzyknęła i szarpnęła go w swoją stronę
- Coo? - zaśmiał się i spojrzał jej w oczy
- Już nic... - ujrzawszy jego zamglone spojrzenie, nawet nie chciało jej się powiedzieć jednego słowa. Puściła rękaw gitarzysty i odepchnęła go z powrotem do lasek, wzdychając ze smutkiem. Najlepiej tak - nawalić się i mieć wszystko w dupie...
Karri wzięła swoją torebkę i wyleciała z garderoby, jakby goniło ją stado wściekłych bizonów. Znalazła pierwszy lepszy klub i zapamiętała tylko tyle, że jacyś kolesie postanowili stawiać jej wódkę...
***
Rano obudziła się w swoim łóżku, w swoim pokoju hotelowym. Dyskretnie podniosła głowę i zauważyła Briana rozmawiającego z jakąś kobietą, która trzymała na ręku kilkuletnią dziewczynkę.
- Zrozum, Susie, że ja nie chcę! Dałem ci prawa do niej 5 lat temu, jak tylko dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży!
- Brian... Bri... To też twoja córka... Ona chce mieć ojca...
- Susan! Proszę, nie psuj mi życia! Ja mam... kogoś na kim mi zależy... A ty... Wy dla mnie już nic nie znaczycie... Poza tym, to była w 100% twoja wina, wiesz o tym.
- Czyli... Nie?
- Susie... Wiesz, co odpowiem. Mała jest śliczna, ale... Nie mam czasu na dzieci! Ledwo mam 10 minut dla siebie...
- Ona zawsze będzie twoja, pamiętaj. Wiesz jak sie nazywa?
- Katie... - szepnął gitarzysta i dodał - Odwiedzę was kiedyś. Trzymaj się, Susan - cmoknął kobietę w policzek i cicho zamknął drzwi.
- Czemu mi nie powiedziałeś? - Karri usiadła na łóżku
- Karola...
- Brian... Mieliśmy być ze sobą szczerzy. Czemu nic nie wiedziałam?
- Bałem się, że mnie zostawisz... - wyszeptał prawie niesłyszalnie
- To nie jest wytłumaczenie, Brian.
- Przepraszam. Zrozumiem, jeśli spakujesz się i odejdziesz.
- Coś ty. Ale mam do ciebie parę spraw związanych z wczorajszym dniem...
- Nic nie pamiętam z wczoraj! - podniósł ręce w obronnym geście
- Fajnie się mnie ignorowało?
- A właśnie! Obiecałaś, że mnie odprowadzisz do hotelu!
- Miałeś wystarczającą obstawę.
- Ale... CO? Ja się... Kurwa! - ukrył twarz w dłoniach - Ty myślisz, że poszedłem z którąkolwiek do łóżka?! - wzruszył ramionami - Byłem, nawalony i pijany, a nie dość, że ani jednej nie dotknąłem, to później na nogach po ciebie przyszedłem i zaniosłem cię do hotelu... Nie pytaj jak to zrobiłem, ale cię przebrałem, przykryłem, a twoja torebka leży tam - pokazał na szafkę nocną. Po policzkach Karoliny popłynęły dwa strumyki gorących łez
- Przepraszam, Bri... - powiedziała miękko, czule, najczulej jak umiała i wtuliła się w niego. Pogłaskał ją niepewnie po plecach; od zawsze był nieśmiały w okazywaniu uczuć, zwłaszcza, kiedy nie wiedział, czy są odwzajemnione.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja cię też, mała - zaczęli się całować. Po chwili leżeli na sobie i już mieli się posunąć dalej, niż kiedykolwiek wcześniej, ale...
- Brian... Ups! - do pokoju wpadł menadżer muzyka - Przepraszam, stary, ale jest błąd w ich umowie, zobacz, o, tutaj - pokazał mu jakiś papier, a gitarzysta w skupieniu pochylił się nad nim. Karolina uwielbiała patrzeć, jak tak pracował... Zawsze, kiedy robota się przeciągała, całowała go w szyję lub w ucho, żeby poświęcił jej trochę uwagi. Teraz stanęła za nim i kreśliła palcami kółeczka na szyi i karku Briana, a ten cicho mruczał z zadowoleniem.
- Mmmm... Ok, po prostu zmieńmy to na stawki tygodniowe, wtedy oprocentowanie będzie mniejsze - powiedział gitarzysta, po przeczytaniu umowy.
- A oprócz tego...
- Może być, nic nie zmieniaj oprócz tego oprocentowania i wyjdź już, proszę.
- Jasne... Ok, dzięki - pożegnał się menadżer i para ponownie została sama.
- Mhmmm... Lubię, kiedy mi przeszkadzasz w pracy... - wymruczał, przyciągając ją do siebie - Daj buzi!
- Tobie zawsze - jak powiedziała, tak zrobiła.
I nie wiadomo, czy po prostu emocje wzięły górę, czy może coś innego, ale po kilku minutach koszulki Karoliny i Briana leżały gdzieś pod drzwiami, a oni całowali się coraz goręcej. Zaczynało się robić niebezpiecznie...
- Brian...!
- Co jest? - zauważył wahanie w oczach dziewczyny - Na pewno tego chcesz? Nie musimy przecież...
- Bo ja... Zresztą, wiesz co... To już nic nie znaczy! - powiedziała i zręcznie rozpięła jego pasek. Bri jęknął cichutko i pozwolił robić sobie dobrze. Kiedy mu się znudziło, przerzucił Karolinę przez ramię i ułożył ją na łóżku. Pozbył się ostatniego skrawka materiału na jej ciele i pochylił się nad dziewczyną.
Spojrzeli sobie w oczy i zamarli na kilka sekund, po czym Brian delikatnie objął dziewczynę w pasie i wszedł...
Karola aż krzyknęła. Brian był, delikatnie mówiąc, dość hojnie obdarzony przez naturę... O.o Co jednak BARDZO jej odpowiadało :D
Już po kilkunastu minutach oboje osiągnęli ogromny orgazm i opadli zmęczeni na poduszki.
- O... Cholerka... Brian... Trzeba było się wcześniej pochwalić arsenałem! - gitarzysta spalił buraka i roześmiał się cicho
- Hehe... Taaak...
- No weź się przestań wstydzić, bo NAPRAWDĘ nie masz czego! - starała się patrzeć mu prosto w oczy, lecz było to BARDZO trudne ze względów wiadomych...
- No niby nie mam... Ale... Kuźwa, zawsze tak jest!
- Co?
- Każda laska leciała albo na moją sławę albo na mojego kutasa!
- Ja nie. Ja cię kocham za to jaki jesteś!
- Wiem... Kurde, co ja bym dał za...
- NIE KOŃCZ! - przerwała mu szybko i zaczęła delikatnie go pieścić. Bri przełknął ślinę i odchylił głowę do tyłu. Po chwili wydał z siebie potężne jęknięcie i chwycił Karri za ramiona, mocno wpijając się w jej usta. Zręcznie wsunął w ni dwa palce i pozwolił jej krzyczeć na cały pokój, a kiedy ledwo wytrzymywała, wszedł ponownie, mocniej i rozkoszniej.
- B... Bri... Brian... - pojękiwała, a gitarzysta tylko jęczał, przymykając oczy.
W końcu doszedł pierwszy, ale nie przestał, tylko przyspieszył i skończył dopiero, kiedy dziewczyna osiągnęła orgazm.
Byli tak wykończeni, że zdołali przytulić się i zasnąć nago, bez ubrania i bez okrycia... To, że mieli otwarte drzwi to już szczegół...
***********************************
I jak podobało się? Liczę na Twój (tak, tak, nie patrz na innych) komentarz! Przycisk "dodaj komentarz" nie gryzie ;__;
niedziela, 9 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 7 - CZĘŚĆ 2
Ufff, przebrnęłam xD Ciężko mi się to pisało, ale już jest! Słucham sobie albumu Queen "Made In Heaven" i płaczę za Freddiem i jego wzruszającymi tekstami... No nic, czytajcie :D
Ubierała się pospiesznie, bo Brian po jakichś 5 minutach zawołał, żeby pomogła mu rozczesać włosy. Od razu wyszła z łazienki i podeszła do gitarzysty.
- No co jest... Ałć! - syknęła, widząc kołtun po prawej stronie głowy Briana.
- No...
- Czekaj, nie ruszaj się - zaczęła delikatnie wyczesywać kołtun z jego włosów. Zajęło jej to dobre 10 minut, ale w końcu się udało.
- Dzięki - powiedział z uznaniem Brian i chwycił Karolinę za nadgarstek - Posłuchaj... - niepewność w jego głosie zdziwiła nieco dziewczynę
- No mów.
- Bo ja... Ja ci tylko chciałem... Powiedzieć, że...
- Taaak?
- Bo to przedtem...
- Tak?
- To było tak... No...
- Do jaj - ucięła - Mogę iść?
- Nie! Znaczy tak! Znaczy... Czekaj, no! Widzisz, że mam problem.
- Brian... - przysiadła mu na kolanach - Jeśli masz z tym problem, to znaczy, że jeszcze nie czas - powiedziała, po czym szybko wstała i wyszła z pokoju.
Gitarzysta westchnął i ukrył twarz w dłoniach...
***
Karolina, stwierdzając, że nie ma co podłamywać Briana, zdecydowała się wrócić i go przeprosić. Już miała wejść do pokoju, kiedy...
- NIE! Co ty tu do kurwy nędzy robisz? Idź stąd, idź, idź, idź! - uderzyła przybysza w klatkę piersiową i nadal wrzeszczała - Po... takim... czasie... - z każdym słowem następował cios - Ty... Raczysz... przyjechać... i... mówić.... do mnie?! Ja cię... nie chcę... ZNAĆ! - z pokoju wyszedł Brian, zaalarmowany wrzaskami.
- Co tu się... KERNS? Co ty tu robisz?!?!?!
- Zaraz ci wytłumaczę... Tylko uspokój tą idiotkę!
- Mała... - gitarzysta chwycił Karri w pasie i zaczął coś jej szeptać do ucha
- 10 minut, potem stąd spieprzasz! - burknęła i umilkła
- No dobra. Karolinko ty moja złota...
- NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
- KOCHASZ MNIE, DO CHUJA! - zdenerwował się basista
- Ja... - Karolina wybuchnęła histerycznym śmiechem - Ja cię do cholery nie kocham! Nie kocham cię już! - śmiała się, płacząc jednocześnie - Wiesz kogo kocham? WIESZ? Ta osoba też mnie kocha, a nawet nie wie, że ja ją też! Ta osoba jest zajebista! Nie zostawi mnie! Ufam tej osobie i wiem, że mnie w chuja nie zrobi!
- Slash już ma w dupie swoją Michelle? - spytał drwiąco
- Jakiś ty głupi, Todd, jaki głupi... Wiesz, kogo kocham?
- No dawaj.
- To nie jest miłość na pokaz, co ta osoba dobrze wie!
- Wali mi to, mów, a nie rób ze mnie zjeba! - wtedy Karola odwróciła się do gitarzysty Queen i z całej siły wpiła się w jego usta. Todd aż otwarł usta z zaskoczenia zmieszanego z oburzeniem.
- C... Co? On? Kurwa, to przyjaciel pedzia! Pewnie z niego taki sam pedał! - wrzasnął. Był tak wkurzony, że nie wiedział co mówi. Karolina powoli się odwróciła i zaczęła tak okładać Todda, że rozwaliła mu wargę, podbiła oko i tak mocno kopnęła w brzuch, że basista prawie zwymiotował
- Ja ci kurwa dam pedała! Ja ci kurwa dam! Czy to, że Freddie był innej orientacji czyniło go gorszym? Nie!!! Ty chujowy idioto! NIENAWIDZĘ CIĘ! Wypierdalaj stąd, bo cię zabiję za jakąś minutę! Spierdalaj w podskokach! - pchnęła go na schody, a basista zaliczył zjazd na brzuchu aż do samego dołu. Mimo tego wstał i wedle możliwości zwiał.
Karolina tak się trzęsła ze złości, że nie zauważyła reakcji Briana. Gitarzysta usiadł pod ścianą i... płakał.
- Brian! - dziewczyna przyklęknęła przy nim - Co ty? - Bri otarł sobie oczy i lekko uniósł głowę
* nieaktualny gif do czasu akcji i wieku Briana, ale tylko na tym widać, jak on płacze, więc wyobraźcie sobie go po prostu jako młodszego xD *
- Jak on w ogóle mógł nazwać... - głos zaczął mu się ponownie łamać - Freddiego... Pe... Pedałem! - wybuchnął płaczem
- Skarbie... - szepnęła pocieszająco i przytuliła go mocno - Nie przejmuj się tym idiotą, ok?
- Do... Dob... Dobrze... Przepraszam.
- Już dobrze, chodź stąd - gitarzysta wstał i poszedł za Karoliną do ich pokoju
- Karola... Czy to, co zrobiłaś... Tam w korytarzu... To było na serio?
- Nie, na niby! - fuknęła - Jesteś idiotą, Brian.
- Wiem - uśmiechnął się blado - Zawsze byłem... Prześcigał mnie tylko... Freddie.
- Tęsknisz za nim? - spytała cichutko
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałbym, żeby wrócił... Szkoda, ze nie zdążyliście się poznać... Polubiłabyś go.
- Na pewno - oparła głowę o jego ramię - On tam patrzy na nas z góry... Pilnuje ciebie.
- To był mój najlepszy przyjaciel...
- Kochał cię. Nadal kocha. Jak przyjaciela.
- Wiesz, jakie to było straszne widzieć jak umiera? Byłem przy nim... On... Zamknął oczy i po prostu zasnął... Jeszcze w ostatniej chwili mi powiedział... Kocham cię, przyjacielu... Pamiętaj... Rock N' Roll... Przedstawienie musi trwać, jasne? Kocham cię, Brian... A potem... Zasnął na wieki. Płakałem przez kilka tygodni... Nie potrafiłem się pozbierać... A on jeszcze śmie nazywać go pedałem...
- Już ciii... Już dobrze. Freddie na pewno mu wybaczył... Ty tez powinieneś. Zrób to dla niego.
- Wiesz... Rozmawiam z nim codziennie... W nocy...
- Wiem.
- Skąd?
- Nie spałam, kiedy ty uklęknąłeś i zacząłeś po prostu... Mówić. Opowiadałeś o całym dniu... I... Tak jakby on ci odpowiadał!
- Odpowiada, zawsze odpowiada.
- Wierzę ci.
- Dziękuję... - siedzieli w ciszy na łóżku, a w pewnym momencie po prostu się pocałowali. Delikatnie, a następnie coraz namiętniej i pewniej...
- Kocham cię, wiesz? - szepnął Brian, głaszcząc Karri po policzku.
Ubierała się pospiesznie, bo Brian po jakichś 5 minutach zawołał, żeby pomogła mu rozczesać włosy. Od razu wyszła z łazienki i podeszła do gitarzysty.
- No co jest... Ałć! - syknęła, widząc kołtun po prawej stronie głowy Briana.
- No...
- Czekaj, nie ruszaj się - zaczęła delikatnie wyczesywać kołtun z jego włosów. Zajęło jej to dobre 10 minut, ale w końcu się udało.
- Dzięki - powiedział z uznaniem Brian i chwycił Karolinę za nadgarstek - Posłuchaj... - niepewność w jego głosie zdziwiła nieco dziewczynę
- No mów.
- Bo ja... Ja ci tylko chciałem... Powiedzieć, że...
- Taaak?
- Bo to przedtem...
- Tak?
- To było tak... No...
- Do jaj - ucięła - Mogę iść?
- Nie! Znaczy tak! Znaczy... Czekaj, no! Widzisz, że mam problem.
- Brian... - przysiadła mu na kolanach - Jeśli masz z tym problem, to znaczy, że jeszcze nie czas - powiedziała, po czym szybko wstała i wyszła z pokoju.
Gitarzysta westchnął i ukrył twarz w dłoniach...
***
Karolina, stwierdzając, że nie ma co podłamywać Briana, zdecydowała się wrócić i go przeprosić. Już miała wejść do pokoju, kiedy...
- NIE! Co ty tu do kurwy nędzy robisz? Idź stąd, idź, idź, idź! - uderzyła przybysza w klatkę piersiową i nadal wrzeszczała - Po... takim... czasie... - z każdym słowem następował cios - Ty... Raczysz... przyjechać... i... mówić.... do mnie?! Ja cię... nie chcę... ZNAĆ! - z pokoju wyszedł Brian, zaalarmowany wrzaskami.
- Co tu się... KERNS? Co ty tu robisz?!?!?!
- Zaraz ci wytłumaczę... Tylko uspokój tą idiotkę!
- Mała... - gitarzysta chwycił Karri w pasie i zaczął coś jej szeptać do ucha
- 10 minut, potem stąd spieprzasz! - burknęła i umilkła
- No dobra. Karolinko ty moja złota...
- NIE NAZYWAJ MNIE TAK!
- KOCHASZ MNIE, DO CHUJA! - zdenerwował się basista
- Ja... - Karolina wybuchnęła histerycznym śmiechem - Ja cię do cholery nie kocham! Nie kocham cię już! - śmiała się, płacząc jednocześnie - Wiesz kogo kocham? WIESZ? Ta osoba też mnie kocha, a nawet nie wie, że ja ją też! Ta osoba jest zajebista! Nie zostawi mnie! Ufam tej osobie i wiem, że mnie w chuja nie zrobi!
- Slash już ma w dupie swoją Michelle? - spytał drwiąco
- Jakiś ty głupi, Todd, jaki głupi... Wiesz, kogo kocham?
- No dawaj.
- To nie jest miłość na pokaz, co ta osoba dobrze wie!
- Wali mi to, mów, a nie rób ze mnie zjeba! - wtedy Karola odwróciła się do gitarzysty Queen i z całej siły wpiła się w jego usta. Todd aż otwarł usta z zaskoczenia zmieszanego z oburzeniem.
- C... Co? On? Kurwa, to przyjaciel pedzia! Pewnie z niego taki sam pedał! - wrzasnął. Był tak wkurzony, że nie wiedział co mówi. Karolina powoli się odwróciła i zaczęła tak okładać Todda, że rozwaliła mu wargę, podbiła oko i tak mocno kopnęła w brzuch, że basista prawie zwymiotował
- Ja ci kurwa dam pedała! Ja ci kurwa dam! Czy to, że Freddie był innej orientacji czyniło go gorszym? Nie!!! Ty chujowy idioto! NIENAWIDZĘ CIĘ! Wypierdalaj stąd, bo cię zabiję za jakąś minutę! Spierdalaj w podskokach! - pchnęła go na schody, a basista zaliczył zjazd na brzuchu aż do samego dołu. Mimo tego wstał i wedle możliwości zwiał.
Karolina tak się trzęsła ze złości, że nie zauważyła reakcji Briana. Gitarzysta usiadł pod ścianą i... płakał.
- Brian! - dziewczyna przyklęknęła przy nim - Co ty? - Bri otarł sobie oczy i lekko uniósł głowę
* nieaktualny gif do czasu akcji i wieku Briana, ale tylko na tym widać, jak on płacze, więc wyobraźcie sobie go po prostu jako młodszego xD *
- Skarbie... - szepnęła pocieszająco i przytuliła go mocno - Nie przejmuj się tym idiotą, ok?
- Do... Dob... Dobrze... Przepraszam.
- Już dobrze, chodź stąd - gitarzysta wstał i poszedł za Karoliną do ich pokoju
- Karola... Czy to, co zrobiłaś... Tam w korytarzu... To było na serio?
- Nie, na niby! - fuknęła - Jesteś idiotą, Brian.
- Wiem - uśmiechnął się blado - Zawsze byłem... Prześcigał mnie tylko... Freddie.
- Tęsknisz za nim? - spytała cichutko
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałbym, żeby wrócił... Szkoda, ze nie zdążyliście się poznać... Polubiłabyś go.
- Na pewno - oparła głowę o jego ramię - On tam patrzy na nas z góry... Pilnuje ciebie.
- To był mój najlepszy przyjaciel...
- Kochał cię. Nadal kocha. Jak przyjaciela.
- Wiesz, jakie to było straszne widzieć jak umiera? Byłem przy nim... On... Zamknął oczy i po prostu zasnął... Jeszcze w ostatniej chwili mi powiedział... Kocham cię, przyjacielu... Pamiętaj... Rock N' Roll... Przedstawienie musi trwać, jasne? Kocham cię, Brian... A potem... Zasnął na wieki. Płakałem przez kilka tygodni... Nie potrafiłem się pozbierać... A on jeszcze śmie nazywać go pedałem...
- Już ciii... Już dobrze. Freddie na pewno mu wybaczył... Ty tez powinieneś. Zrób to dla niego.
- Wiesz... Rozmawiam z nim codziennie... W nocy...
- Wiem.
- Skąd?
- Nie spałam, kiedy ty uklęknąłeś i zacząłeś po prostu... Mówić. Opowiadałeś o całym dniu... I... Tak jakby on ci odpowiadał!
- Odpowiada, zawsze odpowiada.
- Wierzę ci.
- Dziękuję... - siedzieli w ciszy na łóżku, a w pewnym momencie po prostu się pocałowali. Delikatnie, a następnie coraz namiętniej i pewniej...
- Kocham cię, wiesz? - szepnął Brian, głaszcząc Karri po policzku.
wtorek, 4 czerwca 2013
niedziela, 2 czerwca 2013
TURN IT ON TONIGHT 7 - CZĘŚĆ 1
Szatynka szeroko otworzyła oczy
- Nie mówisz poważnie!
- Przestań! Czy musi być tak, jak u każdej pary? Nawet w filmach tak robią! Najpierw niepewność, niedowierzanie a potem rzucają się sobie w ramiona! NUDA!
- Nie krzycz, tylko mnie pocałuj, co?
- No to ja rozumiem - wpił się w jej usta i namiętnie całował.
- Brian! - wykrztusiła
- Tak?
- Nie zrobisz mi tego co Todd?
- Nigdy! Nie potrafiłbym. Jeśli ten skurwiel to zrobił, to znaczy, że mu na tobie nie zależało - stwierdził filozoficznie i dodał - Ubieramy się?
- Nom, przydałoby się... Ale... - zmrużyła chytrze oczy i gwałtownie pociągnęła Briana z powrotem na łóżko - Jeszcze nie teraz.
- Gdzie ta twoja wczorajsza nieśmiałość?
- Idiota! - parsknęła
- Też cię kocham.
- Tego nie powiedziałam - droczyli się jak dzieci
- No to teraz powiesz!
- Bo co?
- Bo... - zaczął ją łaskotać
- Niee! NIEEE!!! Brian, cholero, przestań natychmiast, bo... Aaaa! Aaaahahaha, Brian!
- To powiesz czy nie? - przestał na chwilę
- Ko... Hahaha... Kocham cię!
- Ładnie. A teraz buziak ma być!
- Spadaj.
- Coś ty powiedziała? - zbliżył się do niej i już miał zamiar zacząć ponownie łaskotać, kiedy dziewczyna zaczęła wrzeszczeć:
- Dobra! Okej! Już daję, czekaj tylko! - oparła dłonie na jego kolanach i pocałowała go w usta.
- Ehhh... Życie jest piękne! - zaśmiał się Brian i wyskoczył z łóżka - Dziś ostatni dzień jazdy autem... Potem samolot. Cieszysz się?
- Lubię jeździć autem z tobą... Ale samolot też w porządku.
- Jestem głodny.
- BRIAN!
-Tak?
- ... A nic. Śliczny jesteś - poczochrała mu loczki na głowie i wstała z łóżka, biorąc ciuchy i idąc do łazienki.
- Ty bardziej! - usłyszała w odpowiedzi i uśmiechnęła się szeroko...
- Nie mówisz poważnie!
- Przestań! Czy musi być tak, jak u każdej pary? Nawet w filmach tak robią! Najpierw niepewność, niedowierzanie a potem rzucają się sobie w ramiona! NUDA!
- Nie krzycz, tylko mnie pocałuj, co?
- No to ja rozumiem - wpił się w jej usta i namiętnie całował.
- Brian! - wykrztusiła
- Tak?
- Nie zrobisz mi tego co Todd?
- Nigdy! Nie potrafiłbym. Jeśli ten skurwiel to zrobił, to znaczy, że mu na tobie nie zależało - stwierdził filozoficznie i dodał - Ubieramy się?
- Nom, przydałoby się... Ale... - zmrużyła chytrze oczy i gwałtownie pociągnęła Briana z powrotem na łóżko - Jeszcze nie teraz.
- Gdzie ta twoja wczorajsza nieśmiałość?
- Idiota! - parsknęła
- Też cię kocham.
- Tego nie powiedziałam - droczyli się jak dzieci
- No to teraz powiesz!
- Bo co?
- Bo... - zaczął ją łaskotać
- Niee! NIEEE!!! Brian, cholero, przestań natychmiast, bo... Aaaa! Aaaahahaha, Brian!
- To powiesz czy nie? - przestał na chwilę
- Ko... Hahaha... Kocham cię!
- Ładnie. A teraz buziak ma być!
- Spadaj.
- Coś ty powiedziała? - zbliżył się do niej i już miał zamiar zacząć ponownie łaskotać, kiedy dziewczyna zaczęła wrzeszczeć:
- Dobra! Okej! Już daję, czekaj tylko! - oparła dłonie na jego kolanach i pocałowała go w usta.
- Ehhh... Życie jest piękne! - zaśmiał się Brian i wyskoczył z łóżka - Dziś ostatni dzień jazdy autem... Potem samolot. Cieszysz się?
- Lubię jeździć autem z tobą... Ale samolot też w porządku.
- Jestem głodny.
- BRIAN!
-Tak?
- ... A nic. Śliczny jesteś - poczochrała mu loczki na głowie i wstała z łóżka, biorąc ciuchy i idąc do łazienki.
- Ty bardziej! - usłyszała w odpowiedzi i uśmiechnęła się szeroko...
TURN IT ON TONIGHT 6
Myles, Brent, Frank i Slash siedzieli sobie w garderobie, kiedy otwarły się drzwi i stanął w nich, jak gdyby nigdy nic... TODD!
- Hej, jak tam, żyjecie? - spytał beztrosko, siadając obok Mylesa. Wokalista powoli odwrócił głowę, zamachnął się i uderzył basistę w policzek z całej siły.
- Skurwiel! - krzyknął, uderzając znów - Co ty tu w ogóle robisz? Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Cholero ty pieprzona!
- Gdzie Karolina? - przerwał mu Todd
- Nie ma jej - odparł Frank - Pojechała z Brianem Mayem na jego trasę koncertową. A co?
- Jak to poje... - nie dokończył zdania, opadł na kanapę i ukrył twarz w dłoniach - Nie zdążyłem, tak?
- No tak jakby... - powiedział Brent niepewnie
- Rozumiesz, że ona cię już nie kocha? - warknął Myles
- Hej, Myles, co ci jest dzisiaj? - Slash położył rękę na ramieniu szatyna
- Bo do chuja, co on sobie wyobraża??? Nie rozumie, że złamał jej serce?
- Spokojnie, chodź, spokojnie... - Saul wyprowadził Mylesa z garderoby. Zapadła krępująca cisza
- Czy Myles... - spytał ze strachem basista
- On taki od kilku dni jest... Martwimy się, bo zaczął kręcić z dragami... - mówił powoli Frank, starannie dobierając słowa - Może teraz, kiedy wróciłeś... To sie zmieni...
- On mnie nienawidzi - sprostował ze smutkiem Dammit - Przykro mi bardzo... Źle zrobiłem... Przepraszam.
- To nie nas przepraszaj, tylko Mylesa - wtrącił Slash, który właśnie wszedł do pokoju - Jest u siebie, w pokoju 202.
- Jasne, dzięki...
*** WŁĄCZ SOBIE ;D
Zapukał i wsunął się do sypialni kumpla. Myles leżał na łóżku i łykał jakieś tabletki, zapijając je wódką.
- Myles... - basista podszedł i klęknął przy jego głowie - Wybacz mi, proszę... - załkał - Źle zrobiłem, wiem, spróbuję to naprawić, tylko daj mi szansę...
- Nie.
- Dlaczego?
- Ponieważ jesteś kłamstwem, Todd! Jestem słaby, ale nie jestem głupcem! Nie chcę słyszeć od ciebie ani słowa! Nie zranisz mnie więcej, jasne? Możesz powiedzieć cokolwiek chcesz, ja i tak zaprzeczę wszystkiemu czym jesteś!
- Proszę...
- ODWAL SIĘ! Zaufałem ci, gdy nie było nikogo innego!!! A ty to zniszczyłeś! Nie chcę z tobą rozmawiać, Dammit!
- Daj mi ostatnią szansę... Obiecuję ci, wszystko naprawię!
- A Karolina?
- Też naprawię. Tylko mi przebacz.
- No... - upór wokalisty zaczynał się łamać - No dobra. Dam ci OSTATNIĄ szansę! Chodź tu, Todzio - przytulili się mocno, po męsku i zaczęli pomału, drobnymi kroczkami naprawiać relacje między sobą...
***
- On a dark desert highway, cold wind in my hair , Warm smell of colitas rising up through the air. Up ahead in the distance I saw a shimmering light , my head grew heavy and my sight grew dim. I had to stop for the night! - śpiewał Brian, a Karola mu wtórowała:
- There she stood in the doorway I heard the mission bell. And I was thinkin' to myself , this could be heaven or this could be Hell. Then she lit up a candle and she showed me the way, there were voices down the corridor I thought I heard them say! - po czym wydarli się na cały głos:
- Welcome to the Hotel California! Such a lovely place, such a lovely face. Plenty of room at the Hotel California! Any time of year , you can find it her...
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jechać kabrioletem z Brianem Mayem, drąc się kawałki The Eagles na cały głos! - zaśmiała sie szatynka, trącając ramieniem Briana.
TAKA SYTUACJA ;D
Ten tylko pokręcił ze śmiechem głową i powiedział:
- Późno już, zatrzymamy się w tym motelu, ok?
- W porządku. Nawet ładny.
***
- Jak to nie macie dwóch łóżek?
- No mamy małżeńskie. - odparła po raz setny laska w recepcji, żując gumę z otwartymi ustami
- Na pewno nie macie pokoju z dwoma łóżkami?
- Nie.
- Mała, co robimy?
- Bierz co jest, przeżyjemy - odparła znudzona Karri, ziewając. Już po chwili szli do pokoju.
- Kto idzie do łazienki pierwszy?
- Idź, Brian, chcę zadzwonić do Mylesa.
- Ej, zobacz!
- Co?
- Są dwie łazienki!
- O, to fajnie, idę.
Skończyli w podobnym czasie i niezdecydowani stanęli przy łóżku.
- Tooo... Którą chcesz stronę?
- Prawą, zawsze spałam po prawej.
- Ok, mi pasuje, sypiam po lewej - uśmiechnął się gitarzysta. Położyli się niepewnie, czerwoni z zażenowania
- Brian... - mruknęła Karola
- Hmmm?
- Jest jedna kołdra.
- Nie widzę problemu - przysunął sie do niej, objął ją w pasie i nakrył ich obu. Karolina stwierdziła, że... Jej dobrze. Od długiego czasu nie było jej tak dobrze jak teraz! Odwróciła się twarzą do Briana i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Po chwili usnęła, głaskana lekko po głowie.
***
Rano obudziła się równo z brunetem.
- Dzień dobry - przywitał się Brian z uśmiechem, przez który Karolinie zaczęło mocniej bić serce.
- Hej - odparła nieśmiało - Jak się spało?
- Cudownie... - zamruczał, przyciągając ją do siebie - Coś ty taka sztywna?
- Ja... - tylko tyle umiała powiedzieć Karola. Przełknęła ślinę. Czuła się niepewnie i nie wiedziała co o tym myśleć. On tak serio, czy się zgrywa?
- No? Powiesz mi, czy nie?
- No, bo ja... Jakoś tak... Nie wiem, czy...
- Spokojnie. Spokojnie, mała. Nie mam w zwyczaju się zgrywać. - kuźwa, odgadł bez niczego o co chodzi! - Już dobrze... - odetchnął, czując, że dziewczyna wtula się w niego tak jak planował.
- Popatrz na mnie... Proszę
- Patrzę - uśmiechnęła się, a wtedy Brian delikatnie ją pocałował. Czekał na jej protest, ale się nie doczekał. Doczekał sie za to oddania pocałunku, mocniej i pewniej niż w ogóle marzył!
- Wiesz co? - szepnęła Karolina dobre 10 minut później
- Nooo?
- Masz mięciutkie wargi, używasz jakiejś pomadki bezbarwnej czy coś? - zażartowała, a brunet wybuchnął śmiechem
- Haha, nie! - wykrztusił i dał jej sójkę w bok. Śmiali się jeszcze chwilę, a potem spoważnieli ponownie.
- Czemu to zrobiłeś? - spytała prosto z mostu. Brunet przygryzł wargę i po chwili wypalił:
- Bo cię kocham, Karolina!
********************************************
Może krótko, ale tak musi być ;D Chciałam skończyć w takim momencie, wiecie, zwiększyć napięcie xD
- Hej, jak tam, żyjecie? - spytał beztrosko, siadając obok Mylesa. Wokalista powoli odwrócił głowę, zamachnął się i uderzył basistę w policzek z całej siły.
- Skurwiel! - krzyknął, uderzając znów - Co ty tu w ogóle robisz? Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Cholero ty pieprzona!
- Gdzie Karolina? - przerwał mu Todd
- Nie ma jej - odparł Frank - Pojechała z Brianem Mayem na jego trasę koncertową. A co?
- Jak to poje... - nie dokończył zdania, opadł na kanapę i ukrył twarz w dłoniach - Nie zdążyłem, tak?
- No tak jakby... - powiedział Brent niepewnie
- Rozumiesz, że ona cię już nie kocha? - warknął Myles
- Hej, Myles, co ci jest dzisiaj? - Slash położył rękę na ramieniu szatyna
- Bo do chuja, co on sobie wyobraża??? Nie rozumie, że złamał jej serce?
- Spokojnie, chodź, spokojnie... - Saul wyprowadził Mylesa z garderoby. Zapadła krępująca cisza
- Czy Myles... - spytał ze strachem basista
- On taki od kilku dni jest... Martwimy się, bo zaczął kręcić z dragami... - mówił powoli Frank, starannie dobierając słowa - Może teraz, kiedy wróciłeś... To sie zmieni...
- On mnie nienawidzi - sprostował ze smutkiem Dammit - Przykro mi bardzo... Źle zrobiłem... Przepraszam.
- To nie nas przepraszaj, tylko Mylesa - wtrącił Slash, który właśnie wszedł do pokoju - Jest u siebie, w pokoju 202.
- Jasne, dzięki...
*** WŁĄCZ SOBIE ;D
Zapukał i wsunął się do sypialni kumpla. Myles leżał na łóżku i łykał jakieś tabletki, zapijając je wódką.
- Myles... - basista podszedł i klęknął przy jego głowie - Wybacz mi, proszę... - załkał - Źle zrobiłem, wiem, spróbuję to naprawić, tylko daj mi szansę...
- Nie.
- Dlaczego?
- Ponieważ jesteś kłamstwem, Todd! Jestem słaby, ale nie jestem głupcem! Nie chcę słyszeć od ciebie ani słowa! Nie zranisz mnie więcej, jasne? Możesz powiedzieć cokolwiek chcesz, ja i tak zaprzeczę wszystkiemu czym jesteś!
- Proszę...
- ODWAL SIĘ! Zaufałem ci, gdy nie było nikogo innego!!! A ty to zniszczyłeś! Nie chcę z tobą rozmawiać, Dammit!
- Daj mi ostatnią szansę... Obiecuję ci, wszystko naprawię!
- A Karolina?
- Też naprawię. Tylko mi przebacz.
- No... - upór wokalisty zaczynał się łamać - No dobra. Dam ci OSTATNIĄ szansę! Chodź tu, Todzio - przytulili się mocno, po męsku i zaczęli pomału, drobnymi kroczkami naprawiać relacje między sobą...
***
- On a dark desert highway, cold wind in my hair , Warm smell of colitas rising up through the air. Up ahead in the distance I saw a shimmering light , my head grew heavy and my sight grew dim. I had to stop for the night! - śpiewał Brian, a Karola mu wtórowała:
- There she stood in the doorway I heard the mission bell. And I was thinkin' to myself , this could be heaven or this could be Hell. Then she lit up a candle and she showed me the way, there were voices down the corridor I thought I heard them say! - po czym wydarli się na cały głos:
- Welcome to the Hotel California! Such a lovely place, such a lovely face. Plenty of room at the Hotel California! Any time of year , you can find it her...
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jechać kabrioletem z Brianem Mayem, drąc się kawałki The Eagles na cały głos! - zaśmiała sie szatynka, trącając ramieniem Briana.
TAKA SYTUACJA ;D
Ten tylko pokręcił ze śmiechem głową i powiedział:
- Późno już, zatrzymamy się w tym motelu, ok?
- W porządku. Nawet ładny.
***
- Jak to nie macie dwóch łóżek?
- No mamy małżeńskie. - odparła po raz setny laska w recepcji, żując gumę z otwartymi ustami
- Na pewno nie macie pokoju z dwoma łóżkami?
- Nie.
- Mała, co robimy?
- Bierz co jest, przeżyjemy - odparła znudzona Karri, ziewając. Już po chwili szli do pokoju.
- Kto idzie do łazienki pierwszy?
- Idź, Brian, chcę zadzwonić do Mylesa.
- Ej, zobacz!
- Co?
- Są dwie łazienki!
- O, to fajnie, idę.
Skończyli w podobnym czasie i niezdecydowani stanęli przy łóżku.
- Tooo... Którą chcesz stronę?
- Prawą, zawsze spałam po prawej.
- Ok, mi pasuje, sypiam po lewej - uśmiechnął się gitarzysta. Położyli się niepewnie, czerwoni z zażenowania
- Brian... - mruknęła Karola
- Hmmm?
- Jest jedna kołdra.
- Nie widzę problemu - przysunął sie do niej, objął ją w pasie i nakrył ich obu. Karolina stwierdziła, że... Jej dobrze. Od długiego czasu nie było jej tak dobrze jak teraz! Odwróciła się twarzą do Briana i wtuliła się w jego klatkę piersiową. Po chwili usnęła, głaskana lekko po głowie.
***
Rano obudziła się równo z brunetem.
- Dzień dobry - przywitał się Brian z uśmiechem, przez który Karolinie zaczęło mocniej bić serce.
- Hej - odparła nieśmiało - Jak się spało?
- Cudownie... - zamruczał, przyciągając ją do siebie - Coś ty taka sztywna?
- Ja... - tylko tyle umiała powiedzieć Karola. Przełknęła ślinę. Czuła się niepewnie i nie wiedziała co o tym myśleć. On tak serio, czy się zgrywa?
- No? Powiesz mi, czy nie?
- No, bo ja... Jakoś tak... Nie wiem, czy...
- Spokojnie. Spokojnie, mała. Nie mam w zwyczaju się zgrywać. - kuźwa, odgadł bez niczego o co chodzi! - Już dobrze... - odetchnął, czując, że dziewczyna wtula się w niego tak jak planował.
- Popatrz na mnie... Proszę
- Patrzę - uśmiechnęła się, a wtedy Brian delikatnie ją pocałował. Czekał na jej protest, ale się nie doczekał. Doczekał sie za to oddania pocałunku, mocniej i pewniej niż w ogóle marzył!
- Wiesz co? - szepnęła Karolina dobre 10 minut później
- Nooo?
- Masz mięciutkie wargi, używasz jakiejś pomadki bezbarwnej czy coś? - zażartowała, a brunet wybuchnął śmiechem
- Haha, nie! - wykrztusił i dał jej sójkę w bok. Śmiali się jeszcze chwilę, a potem spoważnieli ponownie.
- Czemu to zrobiłeś? - spytała prosto z mostu. Brunet przygryzł wargę i po chwili wypalił:
- Bo cię kocham, Karolina!
********************************************
Może krótko, ale tak musi być ;D Chciałam skończyć w takim momencie, wiecie, zwiększyć napięcie xD
Subskrybuj:
Posty (Atom)