Nie wiem co z tego wyjdzie, nie wiem, czy będzie coś dalej, czy to pociągnę... Naszła mnie wena na coś takiego i zamierzam ją wykorzystać. Miłego czytania
P.S. Na potrzeby opowiadania pewne rzeczy zostały zmienione ;D
***
Jest rok 2012. Dziewczyna mieszkająca w Polsce, Karolina, jedzie do Pragi na koncert Slasha i jego zespołu.
***
Karolina założyła słuchawki i włączyła utwór "Back From Cali". Mocno się wsłuchała i po chwili usłyszała ukochany dźwięk basu Todda. Za basistą przepadała odkąd poznała muzykę Slasha. Oczywiście - Myles, Saul, Brent, Frank - oni wszyscy byli zajebiści. Ale ją urzekł właśnie Todd "Dammit" Kerns. Jego wygląd, głos, gra na basie, osobowość... A dziś Karola usłyszy go na żywo!
Poczuła wibrowanie w kieszeni. SMS.
"Hejka, Karri ;D Jedziesz już? Miłego koncertu, ucałuj Todzia ode mnie :* WEŹ AUTOGRAF!"
" Nie przesadzaj, Paula, dopiero pociąg ruszył xD Ale jestem podekscytowana, zobaczę TODDA! A po autograf dopcham się, choćby się waliło i paliło miejsce występu. Na pewno ucałuję <3" - odpisała swojej przyjaciółce Paulinie. Ona także lubiła Kernsa, ale wolała Mylesa. Jak kto woli.
Karri (tak ją nazywali przyjaciele) odchyliła głowę do tyłu i dała się ponieść muzyce na resztę podróży.
Gwoli wyjaśnienia - Karolina ma 22 lata, od urodzenia mieszka w Poznaniu. Jej ulubione zespoły to Guns N' Roses, Queen, Led Zeppelin, AC/DC i Slash ft. Myles Kennedy & The Conspirators. Studiuje psychologię, a pracuje aktualnie w redakcji muzycznej.
Gdy dojechała do Pragi, pierwsze co zrobiła, to zadzwoniła do Pauliny. Potem odnalazła swój hotel i zmiękczając spółgłoski jakoś dogadała się w kwestii posiłków. Zajrzała do czeskiego McDonalda i zjadła obiad, po czym wróciła do pokoju przygotować się na koncert. Miała miejsce przy samej scenie, tam, gdzie zazwyczaj stał Todd.
Założyła T-shirt z wizerunkiem basisty, dżinsowe rurki i trampki, po czym wyszła z hotelu zawieszając na ramieniu malutką torebeczkę z ćwiekami.
Szła sobie spokojnie, aż w pewnym momencie...
- Pszepaszam... Sorry... Do you speak English? - Karolina odwróciła się powoli i niemal zeszła na zawał, kiedy zobaczyła postać stojącą przed nią.
- Oh... M... Myles?
- Yeah... Do you speak English? - powtórzył pytanie, a dziewczyna machinalnie przeszła na język angielski.
- Jasne. Jestem Karolina. - podała mu rękę i uśmiechnęła się czarująco - A ty jesteś Myles i widzę, a raczej sądzę, że masz kłopoty z dogadaniem się?
- Tak - odetchnął z ulgą - Nie znam czeskiego - uśmiechnął się z zażenowaniem - Wyszedłem na spacer i tak za bardzo nie umiem trafić do hotelu...
- Pomóc?
- Jasne, ale... Może najpierw chodźmy na jakąś kawę? Chcesz?
- Jasne! - odpowiedziała może zbyt szybko. Myles zaśmiał się i wziął Karolę pod rękę
- Jak mogę ci mówić? Bo Karolina to tak oficjalnie...
- Karri. Mów mi Karri.
Odnaleźli jakąś kawiarenkę i podczas czekania na napój, zaczęli rozmawiać. Po pół godzinie byli już przyjaciółmi.
- Przyjechałaś na koncert? Lubisz Todda? - spytał, patrząc na jej koszulkę
- No... Tak.
- Chcesz poznać Todda osobiście?
- Jezu, NAPRAWDĘ???
- No pewnie. Co za problem - wzruszył ramionami i skinął na kelnerkę. Zapłacił za kawy i wyszli, trzymając się za ręce.
- Tylko ochrona mnie nie wpuści...
- Powiem, żeby wpuścili - mrugnął do Karoli
- No... To tutaj... Chyba musimy się pożegnać. - szepnęła smutno
- Coś ty. Zobaczymy się jeszcze nie raz, obiecuję.
- Ale... Jak.. Myles! MYLES! - ale on już poszedł za kulisy.
22.00
Popłynęły pierwsze dźwięki "Ghost" ale Karolina prawie ich nie słyszała. Dla niej istniał w tym momencie tylko człowiek stojący przed nią. Todd. Łzy ciekły jej po policzkach, ale nie ze smutku. Ze szczęścia.
W pewnym momencie Kerns wyciągnął rękę. Karolina chwyciła ją z całej siły i nie chciała puścić. Poczuła w swojej dłoni małą karteczkę. Spojrzała zdziwiona na Todda, ale basista mrugnął do niej i wrócił na swoje miejsce. Karola dyskretnie rozwinęła papierek: "Myles mi o tobie opowiadał. Nie spodziewałem się, że jesteś taka śliczna! Do zobaczenia po koncercie!" Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć!
Kiedy koncert się skończył, pełna obaw szatynka podeszła do tylnych drzwi garderoby - zgodnie z wskazówkami Mylesa.
- Karolina?
- Tak...
- Pokaż karteczkę - powiedział ochroniarz. Dziewczyna wyjęła ją z kieszeni, pokazała i już szła korytarzem w stronę pokoju muzyków. Zapukała nieśmiało i usłyszała Mylesowe "Proszę"
Wsunęła się do pomieszczenia i od razu zmiękły jej kolana - byli tu wszyscy!
- No co się tak boisz, chodź do nas. - Myles otoczył ją ramieniem i poprowadził do grupki siedzącej na dwóch kanapach.
- Slash, Brent, Franek i Todd - pokazywał po kolei na chłopaków. Jeśli liczył na to, że Karola słucha, to się przeliczył. Ona wpatrywała się w Kernsa, który nonszalancko popalał papierosa.
- Todd... - przełknęła ślinę, a Myles zaczął się śmiać
- Todd, stary, Karola czekała na ciebie od południa, przywitaj się ładnie!
- Todd "Dammit" Kerns - powiedział, podając jej dłoń
- Wiem - odparła i od razu się zarumieniła - Ale palnęłam, przepraszam. Jestem Karolina Markowiak, ale wszyscy mówią mi Karri.
- Może się przejdziemy? - zaproponował Todd, a Karri skinęła głową
Wyszli na chłodne, czerwcowe powietrze.
- A więc jesteś z Po... Poz...
- Poznania - pomogła, gdyż basista miał mały problem z wymową tego
- Tak właśnie. Wiesz co... - przysunął się do niej - Nie sądziłem, że jesteś taka śliczna i nieśmiała. Spodziewałem się kolejnej głupiej fanki, a tu miła niespodzianka! - uśmiechał się tak ślicznie...
- Todd...
- Tak?
- A... co teraz będzie?
- Ale z czym?
- No, bo ty wyjedziesz... Umrę chyba. Tak bardzo marzyłam, żeby cię zobaczyć... A teraz...
- Ciii... - położył jej palec na ustach - Coś wymyślę, nie martw się, okej? - pokiwała głową, nieprzekonana - Obiecuję. Z ręką na sercu. Nawet ci dam mój numer. Masz komórkę? - podała mu aparat i po chwili miała w kontaktach numer Kernsa
- Dzięki...
- Co ty na to, żeby tę noc spędzić razem? - spytał, a Karolina otwarła szeroko oczy - NIE W TYM SENSIE! Połazimy, pogadamy... Hm?
- No jasne! Chętnie. - "Nie miałabym nic przeciwko spędzeniu nocy z tobą w TAKI sposób" pomyślała i parsknęła cicho.
- To gdzie idziemy?
***
Była już 4 rano. Todd i Karolina siedzieli na trawie na jakiejś łączce. Szatynka opierała głowę na ramieniu basisty,a on obejmował ją ramionami. Telefon Todda dzwonił już chyba 20 raz, ale para zbytnio się tym nie przejęła.
- Czyli zgadzasz się? Jedziemy na tydzień na inne występy, zawijamy do Polski, zabieramy ciebie i jedziemy razem, tak? - upewnił się Dammit
- Nie wytrzymam tygodnia... - jęknęła, a basista ujął w dłonie jej twarz
- Damy radę... Skarbie. - szepnął i delikatnie ją pocałował. Chciał sie odsunąć, ale Karolina objęła go szybko za szyję, przedłużając pocałunek jak najdłużej się dało.
- Todd...
- No co?
- Obiecujesz, że po mnie przyjedziesz?
- Przysięgam na mój święty bas - uśmiechnął się i dodał - Wracajmy, Myles pewnie dostał szału
- Pewnie tak - zaśmiała się dziewczyna i wziąwszy Todda za rękę skierowali się oboje do hotelu muzyków.
- HEJ! Mieszkacie w tym hotelu co ja! - krzyknęła Karri, a potem szybko dodała - Nadciąga kataklizm. Na dwunastej - oboje zaczęli rżeć jak opętani.
- TOOOOODD! - wydarł się Myles - GDZIE SIĘ DO CHOLERY WŁÓCZYSZ PO NOCY? Todd? TODD! Hej, Kerns, ty jesteś pijany? Karola, co on?
- On... On... Nic nie piliśmy... - wykrztusiła między napadami śmiechu
- Huragan Katrina... - wybuchnął Todd
- Huragan Myles na dwunastej... Zagrożenie trzeciego stopnia! - wprost wyli ze śmiechu. Kąciki ust Mylesa poszły leciutko w górę. Chyba zrozumiał o co chodzi, bo także wybuchnął śmiechem.
Po dobrych 20 minutach śmiechu i żartów wokalista nagle spoważniał i powiedział:
- Todzio, ruszamy za chwilę. Chodź. - chciał poczekać na basistę, ale gdy zobaczył jak czule obejmuje on Karolinę, czym prędzej się oddalił.
- Zabiję cię jak mnie wystawisz! Zabiję!
- Nie będziesz musiała.
- Już tęsknię... Todd, proszę... Mogę już teraz jechać z wami?
- Przerabialiśmy to, kochanie. Wiesz, że nie. Tydzień szybko minie, zobaczysz. - usłyszeli muzyków wychodzących przed hotel i szybko cofnęli się za ścianę. Kerns mocno objął Karolinę i spojrzał jej głęboko w oczy. Zaczęli się namiętnie całować, jakby to był ostatni raz w ich życiu.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie jest Todd i co on wyra... Aha. Okej - Slash nie pytał już o nic - Chyba nasz kumpel w końcu kogoś znalazł...
- Zasłużył na to. Karolina to wspaniała dziewczyna! - zapewnił Myles i zerknął na tych dwoje. Szatynka płakała trzymając basistę za szyję, a on mówił coś do niej.
- Toooodd! No chłopie, za tydzień sie zobaczycie i będziecie mieć siebie aż dość! HEJ! ryknął Myles, a Frank położył mu rękę na ramieniu i przerwał:
- Zostaw. Dla ciebie tydzień to nic. A dla takich dwóch osób - to wieczność. Daj im jeszcze 5 minut, potem jedziemy, jak nie przyjdzie, będzie pylał na piechotę. - Myles uśmiechnął się krzywo i wskoczył za resztą do tour busa.
- Mała ja... Znamy się jeden dzień, ale tego uczucia nie da się pomylić z żadnym innym. Rozumiesz, prawda? Do zobaczenia. - zsunął jej dłonie ze swojej szyi i chwycił je w swoje - Zadzwonię. Jutro. Codziennie, ok?
- Ok... Pamiętaj o mnie...
- Jasne.
- Pa
- Pa - pocałował ją ostatni raz i odszedł, pomalutku puszczając jej rękę. Wsiadł to tour busa, a po chwili pomachał jej przez okno. Karolina uśmiechnęła się - za siedem dni będzie już tylko z nim. Warto poczekać...
CIĄG DALSZY NA PEWNO NASTĄPI!!!
O KURWA *______________* Zakochałam się! Do tego Broken Wings - no żyć nie umierać!
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham, pędzę czytać dalej ;*
Dziękuję dziękuję dziękuję :* :* :* Bardzo się cieszę, że ci się podoba :3
UsuńNo postanowiłam sobie całe to przeczytać i bardzo ciekawie się zapowiada!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej Karolinie... Ale i tak wolę Slash'a mimo, że zwykle lecę na basistów xdd