wtorek, 28 maja 2013

TURN IT ON TONIGHT 2

No a jednak to pociągnę :D

.....................................................................................

Obudził ją dźwięk telefonu
- Halo?
- Karolcia? - usłyszała ten słodki głos
- Taaak... - ziewnęła
- Obudziłem cię? U nas jest akurat 10 i myślałem...
- Jest 6 rano, idioto.
- Ups... Sorry... To ja może...
- NIE! Jak już mnie obudziłeś, to mów.
- Jak tam dwa dni po rozstaniu?
- Nie mogę się doczekać aż cię zobaczę... Jak wczorajszy koncert?
- Fajnie. Super! Myles dostał podczas "Back From Cali" napadu śmiechu, mój techniczny nakręcił filmik, mówię ci, posikasz się! To było coś takiego: You'll have to carry... Pfff, hahaha... me back from, hahaha... cali... I'm tired... HAHAHAH... and broken and I lost my way! - udawał Todd, a Karola prawie spadła z łóżka ze śmiechu
- Pozdrów Myleska, ok?
- Jasne. A jak tam u ciebie, żyjesz?
- Jak słychać. Tęsknię.
- Domyślam się. Już tylko 5 dni!
- Wiem, aaaahhh... - ziewnęła ponownie
- Dam ci już spać. Dobranoc.
- Dobranoc, skarbie.
- Śpij dobrze i śnij o mnie.
- Jak zawsze. Zawsze o tobie śnię...
- Jak już się zobaczymy... Nawet nie wiesz, jaki miałem piękny sen z twoim udziałem... Ach, aż mi się dobrze zrobiło!
- Zboczuch - zachichotała
- Heh - westchnął do słuchawki - W realu będzie lepiej.
- Już ty tam wiesz... - mruknęła
- Wiem! A teraz śpij, mała. Dobrej nocy.
- Nawzajem. Udanego koncertu.
- Dzięki, papa. - odparł i odłożył słuchawkę. Karolina opadła na poduszkę i pomyślała o swoim dzisiejszym śnie... Był tak realistyczny... Niemal czuła dłonie Todda wędrujące po jej ciele... Jego gorące usta na szyi i dekolcie... Jego delikatne ruchy... NIE! Koniec! Koniec z takimi myślami!

Ale kiedy zadzwonił do niej wieczorem... Opowiedzieli sobie nawzajem swoje sny, a potem Todd... dosłownie zrobił jej dobrze na odległość. Tak bardzo go pragnęła... Że wystarczył niski, seksowny głos basisty opisujący to, co robi.
- Tooodd... - jęknęła - Błagam cię...
- No co? Wiem, że ci dobrze. - westchnął do słuchawki - To jest tylko przedsmak tego co ci zrobię, jak przyjadę...
- Dość, Dammit, bo wstanę i przyjdę tam do ciebie na piechotę!
- Aż tak mnie chcesz?
- Nie... odzywaj... się!
- Spoko, już milknę.
- Ale... Todd! Todd, cholero, tylko na ten temat! TODD!
- Dobra, dobra, tylko się z tobą droczę. Za cztery dni o tej porze...
- TODD!
- Dobrze, dobrze, już się zamykam. . Która jest u ciebie godzina?
- A u ciebie?
- 4 w nocy. Dopiero wróciłem z koncertu.
- U mnie jest północ. Idź spać, kochanie, jutro trzeba wstać.
- Mhm, wiem.
- Naprawdę. Mogłabym tak gadać całą noc, ale ty masz jutro koncert i musisz być wyspany. Dobranoc, Dammit.
- Dobranoc, mała. Teraz sobie pomyśl, że wsuwam delikatnie język między twoje wargi i całuję cię namiętnie... - Karola odpłynęła i dała się ponieść pożądaniu.
- Taaak... A ja oplatam rękami twoją szyję...
- Przesuwam cię na moje kolana...
- Zaczynam pomalutku odpinać twoją koszulę... Głaszczę twoją klatkę piersiową... Ach...
- Zdejmuję z ciebie ubrania i przesuwam dłońmi po całym twoim ciele... Dotykam ud... I twojej kobiecości... Delikatnie wsuwam palce...
- EJ! - przerwała mu nagle - Stop, bo mi mokro normalnie! Dobranoc!
- Hehehe, dobranoc, maleńka. - odłożył słuchawkę i z szerokim uśmiechem oparł się o ścianę.
- Niezły sposób, ja jeszcze nie próbowałem... - usłyszał nagle. W progu stał Slash i przypatrywał się Toddowi z kpiącym uśmieszkiem.
- Ale czego?
- Robienia dziewczynie dobrze przez telefon! Sądząc po twoim... Wzdychaniu, ona też jest w tym dobra...
- Nawet nie wiesz jak... Ooo, Slash, ja chcę ją przepieprzyć! - jęknął basista
- 3 dni, Dammit, 3 dni! Chyba tyle wytrwasz?
- No... Niby tak.
- Idź już spać, idź, Todd. - usiadł koło niego, a basista położył mu głowę na ramieniu
- Wiesz... - zaczął cichutko - Jeszcze nigdy tak się nie czułem... Tak... Szczególnie! Chciałbym być z nią 24h na dobę, cały czas! Slash, my się znamy kilka dni! Co jest?
- Stary... Masz dopiero 26 lat... (*wiek osób również został zmieniony) Ale też już 26 lat... I skoro czujesz, że to jest to... To nie wahaj się, bo potem może być za późno. Wiem, co mówię... - westchnął ciężko przypominając sobie Renee.
- Myślisz, że...
- Tak. Przecież widać, że za sobą szalejecie. Nie musisz się o nic bać, wszystko będzie jak trzeba. Idź już spać...
- Ok... Dobranoc... Dzięki za radę, wiesz?
- Nie ma za co. Do jutra - odparł gitarzysta i wyszedł z kącika basisty.

***

3 DNI PÓŹNIEJ...

- Boję się kurwa, boję... - mówił Frankowi na ucho Todd. Cały się trząsł i zagryzał nerwowo wargi. Od Poznania dzieliło ich już tylko 10 minut. 10 długich minut.

W końcu tour bus zatrzymał się pod hotelem i muzycy mogli wysiąść. Dammit wyskoczył pierwszy i rozejrzał się niespokojnie - nigdzie nie widział Karoliny!
Reszta zdążyła się już wywlec z pojazdu, a dziewczyny nadal nie było!



Karolina mocowała się z zamkiem w drzwiach już od 10 minut. Ręce jej drżały, gdyż słyszała głosy zespołu - czyli przyjechali!
W końcu trzasnęła kluczem o ziemię i pobiegła po schodach na dół. Na pewno Todd się już martwi! Ale zgodnie z powiedzeniem "jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy" akurat w drzwiach stało dwóch panów i rozmawiali tak głośno, że nie słyszeli cichego głosu Karoliny mówiącego "przepraszam".
- HALO! - dopiero wtedy panowie ją przepuścili. Ogółem straciła łącznie 20 minut i Kerns zapewne zdążył już zwariować.

Wybiegła przed hotel. Chłopak zauważył ją i również zaczął biec.
- TOOODD!
- KAROLINA!!! - padli sobie w objęcia i zaczęli się mocno całować i ściskać.
- Myślałam, że nie wytrzymam...
- Ja także! Wiesz, że załatwiłem nam razem pokój?
- Serio?
- Mhmmm... - zamruczał i zjechał dłońmi na jej pośladki
- Ale tym zajmiemy się może pó...
- Nie e! Idziemy!
- Ale chłopaki...
- Dadzą sobie radę, chodź! - złapał ją za nadgarstek i skierował się na najwyższe piętro.

- Całe pieprzone siedem dni na to czekałem... - jęknął zatrzaskując drzwi i przyciskając do nich Karolę - A ty?
- Mi po twoich słowach robiło się dobrze... - mówiła z trudem. Todd szybko pozbył się jej koszulki i zaczął całować jej usta, jednocześnie odpinając stanik i głaszcząc piersi dziewczyny.

Po chwili całkiem nadzy leżeli na sobie i całowali się żarliwie. Todd pieścił palcami całe ciało Karri, a ona jęczała, najpierw cichutko, a potem stopniowo coraz głośniej. Pieszczoty bruneta stawały się coraz przyjemniejsze i po chwili pokój wypełnił się krzykami dziewczyny. Czując, że już czas, Dammit pchnął mocno, wywołując u swojej partnerki kolejny głośny jęk.
- Kerns... Jesteś zajebisty...
- Ty... Też... - odsapnął i zaczął mocno poruszać biodrami.

Nie trwało to długo. Już po chwili ich ciałami wstrząsnął dreszcz rozkoszy i para opadła zmęczona na poduszki. Chłopak przyciągnął do siebie Karri i wyszeptał:
- Wiesz, ja... Chyba... Kocham cię. - Karolina aż usiadła, wyplątując się z objęć Kernsa
- Co?
- No... Ja... - basista był nieźle zdenerwowany. Nieskładnym ruchem odgarnął włosy z czoła i strzelił kościami w dłoni.
- Co mówiłeś? - zbliżyła usta do jego ust
- Że... Cię kocham!
- Masz szczęście.
- Czemu?
- Idiota, a jak myślisz? - fuknęła i wsunęła mu język do ust, przesuwając nim po podniebieniu chłopaka.
- To znaczy, że...
- Tak, kochanie. To znaczy, że chcę z tobą być. Bo cię kocham! A poza tym takiego seksu nie da mi żaden inny facet! - uśmiechnęła się i oparła głowę na jego klatce piersiowej, przymykając oczy z rozkoszy.
- Ja ciebie bardziej - odpowiedział i znów przyssał się do jej warg. Karolina nie miała nic przeciwko, objęła go za szyję i oddawała pocałunki z zaangażowaniem. Było im obojgu po prostu dobrze.

7 komentarzy: