Od tego felernego dnia w którym Myles tak szybko przeprosił po kłótni, mój chłopak zaczął się dziwnie zachowywać - stale chodził nieobecny, nucił ciągle pod nosem, a kiedy coś do niego mówiłam śmiał się głupio.
- Myles... - zagadnęłam go, kiedy siedzieliśmy na ławce w parku - Możesz na mnie spojrzeć?
- Cooo? A, tak, jasne!
- Myles, ty coś bierzesz?
- Jaaa?
- Nie, Adolf Hitler! Jasne, że ty!
- A czemu miałbym coś brać? - zbywał mnie i to całkowicie skutecznie
- A czemu nie? - odparowałam i już miałam kontynuować przesłuchanie, kiedy jak spod ziemi wyrósł przed nami jakiś facet...
*** MYLES ***
O żesz kurwa... Niedobrze! Ten cały Jeremi, czy jak mu tam było!
- Witaj, Mylesie. - usiadł obok mnie i dodał - A to pewnie twoja dziewczyna? Jak ma na imię?
- J... Jestem Alexandra... - odparła cicho Lexy i chwyciła mnie za rękę
- Jak się sprawuje buteleczka?
- Jaka... Jaka buteleczka?- udawałem idiotę
- Nie wiesz? To jutro w Roxy, albo inaczej pogadamy! - warknął nagle - Punkt 24.00! - wstał i odszedł szybkim krokiem
- Kto to był? Skąd znał twoje imię? Myles, o co tu chodzi??? - Alex wyglądała na przerażoną
- Spokojnie, pewnie jest na prochach, może słyszał, jak rozmawiamy i chciał mi sprzedać jakieś narkotyki czy coś...
- Mhm, oby. Pójdziesz?
- Gdzie?
- No do Roxy!
- Ja... - zawahałem się - Nie, no co ty... - jasne, że tak. No co, przecież Lexy o niczym się nie dowie, zobaczę czego chciał i wrócę! Tak, tak zrobię!
Kiedy Alex już słodko spała, wyśliznąłem się z łóżka, ubrałem się i wyruszyłem ulicami LA w stronę Roxy. Kiedy wszedłem do środka, uderzyła mnie chmura papierosowego dymu, smród potu, alkoholu i głośna muzyka AC/DC. Po krótkim namyśle podszedłem do baru, zamówiłem wódkę i spytałem o Jeremiego.
- Jeremi? Jasne, siedzi tam, pod ścianą. - barman pokazał odpowiedni stolik, podał mi butelkę i wreszcie mogłem dowiedzieć się o co chodziło.
- Jesteś, Myles! Siadaj. - poznał mnie od razu. Przy stoliku siedziało jeszcze kilku innych kolesi.
Jeden z czarnym buszem na głowie, popalał papierosy i pił Jacka Danielsa
Obok Rudego rozwalił się wysoki blondyn, wyglądający na podjaranego, a już na 100% pijanego. Widząc mnie pokazał pokój i wziął potężny łyk wódki.
Na nim leżał wpół przytomny też blondyn, ale dla odmiany niziutki, aktualnie bawił się pałeczkami do perkusji
- Poznaj moich kumpli z Guns N' Roses: Slash, Axl, Duff, Steven i Izzy. - przedstawił Jeremi i dodał - Panowie, to jest Myles. Zaopiekujcie się nim dobrze, ja idę po jakąś laskę, zaraz wracam.
- No to co chcesz, koks, czy herę? - spytał jeśli się nie mylę Duff
- Ja... A co lepsze?
- Hera, większy odlot.
- To już wiesz co chcę.
- Już cię lubię. Izzy. Izzy! IZZY, chuju, dawaj towar, a nie śpij! - najarany Izzy wyjął z kieszeni woreczek, rzucił go na stół i znów skrył się w cieniu. Duff zrobił co trzeba, usypał kreskę i kazał wciągać.
- Chyba, że wolisz w żyłę, lepiej daje.
- Ok. - zgodziłem się. Co mi szkodzi spróbować?
Już kiedy igła przebiła moją skórę wiedziałem, że to pokocham. Duff wprowadzał płyn powoli, spokojnie, uważnie obserwując moją reakcję. Kiedy skończył, wyjął igłę i pozwolił mi się skupić na doznaniu. Nie musiałem czekać tak długo jak po tych tabletkach. Rozluźniłem się prawie od razu, jeszcze nigdy tak się nie czułem, to było coś nowego, co zajebiście mi się podobało.
- I jak? - zagadnął Slash, wypalający już 4 od mojego przyjścia papierosa.
- Zajeeebiście... - jęknąłem z rozkoszą - Daj łyka, Slashu.
- Łap. - podał mi Jacka Danielsa. Wziąłem dużego łyka, po czym odkorkowałem wódkę.
- Jeee, ty zapijasz Danielsa wódką?
- Jasne, a co?
- Podziwiam cię, stary, serio. - poklepał mnie po ramieniu - Masz mocną głowę.
- Dzięki. - zaczęliśmy gadać. Już od pierwszego zdania wiedziałem, że to jest odpowiedni gość dla mnie.
Po dwóch Danielsach i wódce byliśmy najlepszymi kumplami. Zupełnie zapomniałem po co tu przyszedłem, zapomniałem, że Alex na mnie czeka, że...
- No, wróciłem. Widzę, Myles, że Saul przypadł ci do gustu...
- To moje prawdziwe imię - wyjaśnił, jak zdążyłem się dowiedzieć, gitarzysta prowadzący
- Aha, ok. To... Jeremi, co chciałeś?
- Właśnie to - roześmiał się - Poznać cię z chłopakami i pokazać uroki "czegoś mocniejszego". Jak ci się podoba?
- Bardzo zajebiście - uśmiechnąłem się
- Więc wrócisz jeszcze?
- Pewnie.
- Ale następnym razem z portfelem, chyba, że Slash będzie tak dobry i ci sfinansuje...
- Nie ma sprawy, Myles, jesteś początkujący, więc trzymaj się mnie, przynajmniej na razie nie musisz się martwić o kasę. Okej?
- Jasne, dzięki. - odparłem i spojrzałem zamglonym wzrokiem w stronę wejścia do klubu. Natychmiast otrzeźwiałem, widząc moją dziewczynę i...
Boże, zajebisty rozdział!
OdpowiedzUsuńJak zaczęło sie przedstawianie gunsów, to po prostu nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Tak, wiem, bardzo śmieszne było. xDD po prostu nie spodziewałam się ich xDDD
Dziękuję ci bardzo ;D Cieszę się, że Gunsi ci się podobali xD
Usuńwait... + zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńhttp://worst-obsession.blogspot.com/