Na początek...
Nazywam się Alexandra, Alex, Lexy, nawet Letty, jak kto woli. Mam 20 lat i mieszkam w Los Angeles od 2 lat. Wyglądam... a zresztą macie fotkę ;)
Moja pasja to rysowanie, pisanie i granie muzyki oraz śpiewanie.
Słucham rocka i licznych jego odmian, a moimi ulubionymi zespołami są
Guns N' Roses, AC/DC, Black Sabbath i najlepsze, najukochańsze
Aerosmith.
Z charakteru... Jestem bardzo spokojna i opanowana,
cierpliwa, ale niekiedy ponosi mnie i wtedy staję się nieokiełznaną
złośnicą xD Jeśli czegoś chcę, dążę do tego. Lubię działać sama. Zanim
komukolwiek zaufam, muszę dobrze go poznać. No i to chyba tyle na
początek... Aha. Mam chłopaka, nazywa się Myles Kennedy i na pewno
będzie sławny, bo ma tak cudny, czysty głos... Jest ode mnie starszy o
dwa lata.
No a to właśnie Myles :D
Jesteśmy ze sobą już rok i jak na razie wszystko jest w porządku. To o czym chcę pisać nie jest może szczególnie emocjonujące, ale może chociaż troszkę ciekawe. Więc zaczynam...
ROZDZIAŁ 1
Los Angeles, 1989r., lato
- To co, kochanie, o której przyjść po ciebie? - Myles splótł ze mną dłonie i uśmiechnął się rozbrajająco.
- 16?
- Pasuje. Tylko nie zapomnij zabrać gitary, damy mały popis. - zaczął się śmiać, widząc moją minę.
- Myles, co ty kombinujesz? - spytałam podejrzliwie, a on spuścił niewinnie głowę i przyciągnął mnie do siebie.
- Nic takiego, Alex, spokojnie, przećwicz sobie tylko "Babe I'm Gonna Leave You". - delikatnie cmoknął mnie w usta i przytulił mnie do piersi.
- Przećwiczę, a potem cię zatłukę. - odparłam przesłodzonym głosem i poczochrałam mu włosy. - To na razie! - wyśliznęłam się z jego objęć i zaczęłam biec po schodach do mojego mieszkanka. Myles parsknął śmiechem i z rękami w kieszeniach poszedł do domu, nucąc coś z repertuaru The Ramones.
W swojej sypialni przebrałam się w koszulkę z Led Zeppelin, skórzane rurki i chwyciłam za gitarę - Les Paula z 1969 roku, który był prezentem od mojego skarba na 18 urodziny. Zaczęłam grać umówioną piosenkę, kiedy przerwał mi telefon.
- Halo?
- Cześ, Lexy, tu Nadia, będziecie dziś z Mylesem u Jamesa? - tak dla wyjaśnienia. Nadia Mark, moja przyjaciółka i James Darke, jej chłopak.
- Jasne, wpadniemy po 16, a co?
- Nie no, tak pytam, bo wiesz, że bez ciebie nie będzie tak fajnie. Chociaż na moich urodzinach przez cały czas się lizaliście... - powiedziała żartobliwie i obie się zaśmiałyśmy.
- Przepraszam cię, mała, nie mogliśmy się powstrzymać! Zresztą nie byliście lepsi z Jamesem!
- Niby nie. - przyznała - No to do zobaczenia... I spróbuj mi się wymigać od grania, zmuszę cię, choćby nie wiem co!
- Już dobrze, nie spinaj się, zagram, Myles zdążył mnie poinformować.
- Co gracie?
- Zeppelinów, "Babe I'm Gonna Leave You".
- Wow, już widzę to szaleństwo!
- Ta jasne... Może mi przygrasz na basie?
- Załatwione. To ja będę kończyć, bo ten... James wrócił i...
- Dobra, wiem o co chodzi, leć.
- Do zobaczenia. - trzask słuchawki. Westchnęłam i wróciłam do grania. Po Zeppelinach poleciały utwory AC/DC, Gunsów, Aerosmith itd.
Kiedy spojrzałam na zegar, prawie dostałam zawału - była 15.40!!!
Pobiegłam do łazienki, szybko się umalowałam, spakowałam torebkę i gitarę i... usłyszałam czyjś zduszony chichot. Obejrzałam się i stanęłam oko w oko z moim ukochanym, który opierał się o ścianę i bezczelnie się chichrał.
- Lexy, Lexy, znów spóźniona... - zadrwił i szybko uchylił się od mojej ręki wymierzonej w jego głowę.
- Grałam tylko i nie miałam jakoś ochoty zerkać na zegar. - burknęłam obrażonym tonem i nie patrząc na Mylesa, skierowałam się do sypialni. Wyjmowałam z szafy ramoneskę, kiedy poczułam ciepłe dłonie na swojej talii i gorące usta na policzku.
- Nie denerwuj się, skarbie.. - Wymruczał i szybko wpił się w moje usta". Chciałam udawać fochniętą, ale kiedy Myles mnie całował, po prostu nie potrafiłam się na niego gniewać.
- No już dobra, dobra, chodźmy. - poddałam się, a szatyn uśmiechnął się szeroko, chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy z mieszkania.
- Jedziemy... MOTOCYKLEM??? - zaświeciły mi się oczy, a Myles pokiwał twierdząco głową. - Kocham cię!!! - rzuciłam mu się na szyję i skakałam ze szczęścia.
Od dziecka uwielbiałam motocykle, jazdę nimi jeszcze bardziej!
Ubrałam kask podany mi przez szatyna i usiadłam na siedzeniu z tyłu, obejmując mocno chłopaka. Ruszyliśmy, a ja usłyszałam jak Myles krzyczy przez wiatr:
- Jedziemy obrzeżami? Spodoba ci się!
- Okej!!! - odkrzyknęłam.
Jechaliśmy jakieś 15 minut dłużej i kiedy w końcu zaparkowaliśmy przed domem Jamesa, byliśmy oboje zdyszani i szczęśliwi. Złapaliśmy się za ręce i podeszliśmy do drzwi.
- O! Jesteście już! - otwarła nam Nadia i wciągnęła do środka.
- A teraaaaaaaz... - usłyszałam przez mikrofon jej głos - Najlepsza gitarzystka jaką znam i najcudowniejszy wokalista na świecie w utworze Led Zeppelin "Babe I'm Gonna Leave You"!!! Myles i Alex! - założyła na ramię pasek od basu, a ktoś wepchnął mnie na scenę razem z Mylesem.
- Gotowa? - spytał mnie cicho, pomagając mi rozpakować Gibsona.
- Chyba tak. - odparłam niepewnie, przesuwając palcem po strunach. Podpięłam się do wzmacniacza, ustawiłam odpowiednie brzmienie i podeszłam do drugiego mikrofonu.
-Eeee... - zaczęłam - Więc... Cześć, jestem Alex, to jest Myles... I wykonamy zaraz "Babe I'm Gonna Leave You" Led Zeppelin. - powiedziałam, spojrzałam na Mylesa i widząc, że jest gotowy, zaczęłam grać. Po chwili usłyszałam jego niesamowity głos...
- Babe, baby, baby, I'm Gonna Leave You. I said baby, you know I'm gonna leave you. I'll leave you when the summertime, leave you when the summer comes a-rollin', leave you when the summer comes along... - śpiewał czysto i tak przejmująco, że ludzie zebrani pod mini sceną momentalnie ucichli.
- Ba-ba-ba-ba-ba-ba-baby, baby, I don't wanna leave you, i ain't jokin' woman, I got to ramble. Oh, yeah, baby, baby, I believin', we really got to ramble. I can hear it callin' me the way it used to do, I can hear it callin' me back home! - i tak do końca.
Kiedy wybrzmiały ostatnie nuty, wybuchnęła ogłuszająca wrzawa.Wszyscy bili brawo i wołali na przemian:
- My - les! My- les! A - lex! A- lex! - zaśmialiśmy się, a Myles powiedział do mikrofonu:
- Teraz utwór specjalnie dla mojej Alex... Nie wiem, kochanie, czy to znasz na gitarę... Ale myślę, że dasz sobie radę. - i zaczął śpiewać:
- Should I fall out of love my fire in the night, to chase a feather in the wind. Within the glow that weaves a cloak of delight, there moves a thread that has no end. For many hours and days that pass ever soon, the tides have caused the flame to dim. At last the arm is straight the hand to the loom, is this to end or just begin? - o mój Boże! On śpiewa "All My Love" Zeppelinów...
Znałam akordy, więc zaczęłam grać. Zamknęłam oczy i spokojnie sunęłam palcami po strunach. W pewnym momencie usłyszałam brawa i poczułam, że Myles kładzie głowę na moim ramieniu i ze zmrużonymi powiekami wyśpiewuje kolejne wersy, trzymając mi rękę na plecach. Przysunęłam się do niego i robiłam za chórek w refrenie.
- Just a little bit of love... left. - zakończył szeptem mój ukochany i z uśmiechem się ukłonił. On w ogóle się często uśmiecha. Prawie zawsze.
Odłożyłam gitarę i rzuciłam się Mylesowi na szyję.
- Dziękuję, kochanie. - wyszeptałam mu do ucha
- Kocham cię, wiesz? Idziemy gdzieś, nie wiem, napić się? - odpowiedział pytaniem na pytanie. Kiwnęłam głową i zeszliśmy ze sceny, ciasno się obejmując.
***
Siedzieliśmy na kanapie już drugą godzinę i nudziliśmy się jak mopsy. Podałam Mylesowi do połowy opróżnioną butelkę Jacka Danielsa i położyłam mu głowę na ramieniu.
- Mmmm... Myles? - mruknęłam mu do ucha
- Mmmm... Alex? - odmruknął tym samym tonem i przyciągnął mnie do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze usta pomalutku zbliżały się do siebie, aż zaczęliśmy się namiętnie całować.
Czułam, że niedługo stracimy nad sobą kontrolę, ale akurat wtedy usłyszałam głos Nadii:
- Aaaalex... - jęknęła. Niechętnie oderwałam się od Mylesa i spytałam:
- No co?
- Obiecałaś!
- Kiedy, Nad... - wtrącił mój chłopak - Nudzi nam się!
- Możemy już iść, Nadia? Proszę! - przyjaciółka westchnęła i kiwnęła przyzwalająco głową.
- I tak długo posiedzieliście. Dzięki za występ i... na razie! - przytuliłyśmy się, zabrałam gitarę i trzymając się za ręce, wyszliśmy z Mylesem z domu.
- Pięknie zagrałaś. - pochwalił, podając mi kask na motor.
- Dzięki, może i tak, ale dziś to ty byłeś gwiazdą, jesteś zarąbisty! Zobaczysz, niedługo będę przychodzić na twoje koncerty!
- Przesadzasz. - zaprotestował i wsiadł na swój pojazd. Usiadłam za nim i objęłam go w pasie. Szatyn ruszył i w kilka minut dotarliśmy do domu.
- Ja... Wejdziesz?
- Wiesz co, idę jutro do pracy na 10... Ale wejdę. - zdjęliśmy ramoneski i glany, po czym z ciepłą kawą poszliśmy do mojej sypialni.
- Będziemy tak milczeć? - przerwał niezręczną ciszę panującą już dobre kilka minut.
- Przepraszam, ja po prostu...
- Nie tłumacz się, kochanie. - odłożył pusty kubek obok mojego i przeciągnął mnie na swoje kolana. Wpił się w moje wargi i zaczął namiętnie całować, jednocześnie kładąc na plecach. Włożyłam dłonie pod jego koszulkę i wyrzuciłam ją gdzieś za łóżko. Po chwili on zrobił to samo...
Boskie! *.*
OdpowiedzUsuń