Siedziałem zestresowany obok Rogera na kanapie. Na przeciwko mnie siedziała milcząca, niepewna Meg i Julson, którą obejmował Brian tłumaczący coś ze śmiechem Rogerowi. Wpatrywałem się w Julkę ukradkiem. Miała spuszczoną głowę i bawiła się pierścionkiem na palcu. Po chwili uniosła wzrok i posłała mi długie, powłóczyste spojrzenie, już któryś raz podczas tego spotkania.
Po chwili powiedziała:
- Bri... Puść mnie, muszę do łazienki - uśmiechnęła się szeroko, a Brian puścił ją bez słowa sprzeciwu. Przechodząc obok mnie, dotknęła niemal niewyczuwalnie mojego kolana. Teraz jak to załatwić, żeby... Ha!
- Idę po colę, Rog, chcesz? - spojrzałem na niego porozumiewawczo.
- Wiesz co... Możesz przynieść.
- Jasne - wyszedłem z salonu, sprawdziłem, czy Bri nie widzi i najciszej jak umiałem, poleciałem na górę. Kiedy mnie zauważyła, uśmiechnęła się leciutko i poklepała narzutę na łóżku. Usiadłem.
- Mhm... Hej.
- Hej - spojrzała mi w oczy z uśmiechem. Uciekłem wzrokiem, strzelając kościami w dłoniach. Położyła mi rękę na kolanie.
- Deaky...? Popatrz na mnie... Hej! - podniosłem niepewnie wzrok - Ja cię nie zjem... Nooo, przynajmniej nie, kiedy Brian jest w domu - zaśmiała się cicho - I tak dużo ryzykuję, będąc tu z tobą i okłamując go... Więc korzystaj! Wiesz....mhm....mam wolne popołudnie w sobotę... - zagryzła wargę. Wysiliłem mózg. Zaraz, zaraz... Mówi, że ma wolne popołudnie... Zapomniałem o czymś? Coś leci w kinie specjalnego? Chwila... Koncert? Nieee, to nie to...
Patrzyła na mnie wyczekująco, aż wreszcie zajarzyłem. Ona chce, żebym ją zaprosił na randkę!
- Eeee.....To może... Chciałabyś....eeee.....no wiesz.....znaczy....
- Tak, John, chciałabym - odparła, uśmiechając się totalnie słodko, a ja odetchnąłem z ulgą.
- Serio?
- Jak najbardziej, Johnny. To o której? - zamrugała zalotnie.
- Mmmm.... 16?
- Nie za wcześnie? - ton jej głosu wskazywał, że dużo za wcześnie.
- Więc o 19 - uśmiechnąłem się niepewnie.
- Pasuje.
- To dobrze - odwróciła głowę. Westchnąłem w myśli. Przytuliłbym ją czy coś, ale... Ale no kurde wstydzę się... Nie wiem, jak zareaguje...
*** Julson ***
No przytul mnie, idioto! Nie wiem jak ci jeszcze mam dać znać, że chcę, żebyś to zrobił! Mam zacząć udawać, że mdleję? Nie uwierzysz mi...
Zerknęłam na zegarek. Cholera, siedzimy tu już 10 minut, zaraz Bri zacznie coś podejrzewać...
John, totalnie przystojna cholero, weź kuźwa ogarnij, że masz mnie natychmiast przytulić! Pocałować też możesz, nie obrażę się...
*** John ***
Patrzyłem gdzieś w jej ramię, nie umiałem się przełamać, żeby cokolwiek zrobić, nie wiedziałem, czy ona chce...
- John.
- Tak? - uniosłem głowę, a wtedy przyciągnęła mnie do siebie i wpiła się w moje usta. Ośmielony, złapałem ją w pasie i przytuliłem. Całowaliśmy się już dłuższą chwilę, kiedy nagle otwarły się drzwi. Odskoczyła ode mnie wyćwiczonym ruchem, oddychając szybko. Jednak to nie był Brian, tylko Roger.
- Nie żebym miał wam przerywać... - obrzucił nas wzrokiem - Ale Brian się pyta, czy nic wam nie jest... Masz - rzucił mi puszkę z colą - Żebyś nie wrócił bez niczego.
- Jezu, stary, dzięki! Ratujesz mi życie! - Rog mrugnął do mnie i wyszedł, mówiąc jeszcze:
- Przyjdźcie zaraz! - ponownie spojrzałem na dziewczynę siedzącą przede mną.
- Deackson... Deacks.... - zamruczała.
- Ja....jak?
- Nie podoba ci się? - posmutniała, więc zaraz odparłem:
- Podoba! Nikt jeszcze tak do mnie nie mówił...
- Ja mówię... - przyciszyła głos, spuszczając wzrok - Deackson... Pocałuj mnie, no! - mile zaskoczony, przywarłem mocno do jej ust, aż jęknęła cicho. O cholera... Aż tak jej się podobam?
- Musimy iść... - szepnąłem. Kiwnęła głową i wstała.
- Idź jakoś do kuchni, ja muszę wyjść jakby z łazienki.... - odwróciła się i zaczęła schodzić po schodach, kiedy nagle zatrzymała się.
- Kocham cię, pamiętaj! - powiedziała z uśmiechem i zniknęła mi z oczu na dobre. Westchnąłem smutno i również zszedłem na dół. Siedziała już w ramionach Briana, opierając głowę na jego ramieniu. Łup. Łup. Łup. Kolejne uderzenia młota na moje serce. Cmoknął ją w policzek. Trzask. Moje biedne serce...teraz w kawałkach...
Chyba zauważyła mój smutny wzrok, bo poruszyła ustami. "SOBOTA".
Uśmiechnąłem się lekko. Sobota. Brzmi totalnie słodko.
****
Przyjechałem po nią równo o 19 i cały w nerwach zapukałem do drzwi. Otworzyła je, a ja... Umarłem. Miała na sobie białą, zwiewną sukienkę przed kolano, przewiązaną czarnym paskiem, do tego czarne czółenka i włosy rozpuszczone, spływające po ramionach. Uwielbiałem jej włosy, gęste, miękkie, długie aż do pasa, zawsze pachniały lawendą... Miała tylko lekko podmalowane oczy i błyszczyk na ustach. Była piękna w każdym calu.
- Cześć... - odgarnęła włosy za ucho i uśmiechnęła się promiennie.
- Cześć, Johnny! - nigdy nie byłem "John". Znaczy byłem. Ale rzadko. Częściej wymyślała na mnie pierdyliardy zdrobnień... Johnny, Deaky, Deacks, Deackson, Johns... Nie powiem... Kochałem to baaardzo. W jej ustach każde określenie brzmiało słodko. Słodko i przyjemnie. Nawet jeśli drażniła się ze mną mówiąc "Wielebny Diakonie". Mój techniczny, Ratty, śmiał się, że nie dość, że nazywa mnie jak nazywa to jeszcze przelecieć się nie da... A mi wcale nie o to chodziło. Wiem, że będę ją miał. Nie wiem kiedy, ale będę miał.
- To... jakie plany? - spytała tym swoim delikatnym głosikiem, a ja zerknąłem na dłoń. Miałem tam wszystko zapisane!
Wziąłem ją za rękę.
- Mam nadzieję, że lubisz filmy fantasy... - Deacon, co ty pierdolisz, przecież wiesz, że lubi.
- Jasne! - zaświeciły jej się oczy - Na co idziemy?
- Zobaczysz, słońce - odparłem, a ona przysunęła się do mnie bliżej.
- Zgoda - wsiedliśmy do mojego kochanego Astona Martina Vintage i pojechaliśmy w stronę centrum. Julka włączyła radio i wybuchnęła śmiechem. Wsłuchałem się...
- All day long... All day long! - Julson śmiała się jak naćpana, a ja spuściłem wzrok.
- Wyłączysz to?
- Czemu? - przyciszyła, patrząc na mnie uważnie.
- Nie lubię swojego głosu. Nie umiem śpiewać. Wyłącz, proszę - posłuchała mnie, ale wyraźnie posmutniała i reszta drogi upłynęła w milczeniu. Zatrzymałem się pod kinem "Castoria" i wysiadłem. Otwarłem Julce drzwi, co ponownie wywołało na jej twarzy uśmiech.
- Dziękuję - splotła palce z moimi - Idziemy?
- Mhm - odparłem, kierując się w stronę wejścia.
***
Po filmie, który był totalnie odjechany...
- Ooo, jakie to było fajnie! Wiesz, jak ten Simon go zaskoczył, szkoda mi było Glorii, ale w sumie ten cały Bernie był dla niej lepszy, ale Simon został sam... co z tego, że z mocą magiczną... - nawijała bez przerwy od 10 minut, a ja słuchałem jej z przyjemnością dopóki nie doszliśmy do samochodu. Znów otwarłem jej drzwi. Jej palce musnęły przycisk włączający radio, ale odsunęła się.
- No włącz - odezwałem się, a ona posłusznie uruchomiła radio. Popłynęła "Michelle" od Beatlesów. Zerknąłem na jej twarz. Zamknęła oczy, a na jej ustach błąkał się uśmiech. Lubiła ten utwór. Zapamiętać.
Kiedy piosenka się skończyła i puścili Mott the Hoople, ściszyła.
- Gdzie jedz...O... - umilkła na widok dużego domu w wiktoriańskim stylu - Kto tu mieszka?
- ...Ja - odparłem niepewnie.
- Wow... Wygląda pięknie! - zachwyciła się i sama wysiadła. Zamknąłem samochód i podszedłem do drzwi, otwierając je. Przepuściłem Julkę przodem.
- O rany... To... To najpiękniejszy dom jaki widziałam! - wyszeptała, rozglądając się.
- Se....rio?
- Mhm! - potwierdziła - A...co robimy? - poprowadziłem ją za rękę do jadalni.
- A teraz się przyznaj, kto gotował? Ty, Meg, czy catering? - dało się słyszeć nutkę ironii w jej głosie.
- Ja... - bąknąłem pod nosem i odsunąłem jej krzesło. Zarumieniła się lekko i usiadła, podwijając pod nogi sukienkę. Usiadłem na przeciwko niej i odkryłem termiczną wazę. Tak, tak, nie chciało mi się podgrzewać, macie mnie. Nałożyłem jej mojego (o, zgrozo) spaghetti...
Pochyliła się i skosztowała, a ja myślałem, że się zesram ze strachu.
- Mmm... Ale pycha! - skomentowała. Odetchnąłem z ulgą i nalałem jej wina. Zagryzła wargę - Moet Chandon z rocznika '67? - spytała, a ja kiwnąłem głową - Mój ulubiony...
- Wiem - odparłem. W ciszy dokończyliśmy kolacje.
Kiedy skończyła, odsunęła lekko talerz i zamyśliła się. Odetchnąłem. No właśnie.
- Mogę coś... zobaczyć? - spytała, a ja pokiwałem głową. Wstała, podeszła do kanapy i usiadła, wtulając się w miękkie poduszki - Aaaaale miękko... - pogłaskała futerko na narzucie - Też taką chcę! Chodź tu do mnie! - podszedłem - No siadaj! - zaśmiała się. Wykonałem jej polecenia, a Julka wtuliła głowę w moje ramię - Co ty taki niepewny, Wielebny Diakonie, no przytulić się chcę... - otoczyłem ją ramionami, a ona mruknęła z zadowoleniem. Wielebny... Też coś.
- No a teraz mnie ładnie pocałuj - powiedziała. Cholera, znów się denerwuję - John! - zmarszczyła brwi. No wybacz skarbie, nieśmiały jestem... - Raaaany... - wstała i chyba chciała gdzieś iść, ale pociągnąłem ją za rękę tak, że usiadła z powrotem.
- Mhm....
- Tak, Deaky? - spytała, a jej ton był cholernie zalotny. Pal licho. Przyciągnąłem ją do siebie i zacząłem całować. Zarzuciła mi ręce na szyję, oddając pocałunki. Westchnąłem i przejechałem jej językiem po podniebieniu, na co zareagowała cichym jękiem. Jaaaaaaałć. Powtórzyłem to o wiele pewniej. Znowu jęknęła, tym razem głośniej. Chyba jej się podoba.
Oderwałem się i odsunąłem zaledwie na kilka centymetrów. Otworzyła oczy i mruknęła z niezadowoleniem.
- Ej. Czemu przestałeś?
- ...Nie wiem.
- No to kontynuuj, głupku - odparła, więc ponownie wpiłem jej się w usta. Poczułem jak wbija mi paznokcie w ramię i aż syknąłem. Zjechała dłońmi na mój bok i tam też wbiła paznokcie. Wydałem z siebie głośny jęk. Cholera....tylko....nie...tam.... Spojrzała na mnie.
- Czyżby słaby punkt? - wbiła mocniej. Jęknąłem jeszcze głośniej i odchyliłem głowę w tył. Uśmiechnęła się, siadając mi bokiem na kolanach.
- Coś szybko oddychasz - zadrwiła, kontynuując torturowanie mojego boku.
- Prooo.....szę... - wyjęczałem.
- Hmmm? Mam przestać? - mruczała mi prościutko do ucha, aż przechodziły mnie dreszcze.
- Nnnn.....iiii....eee.... - przygryzła mi płatek ucha. Ajajajajajjjjj....
Nagle przestała, opierając mi głowę na piersi, a dłońmi obejmując mnie w pasie.
- Kocham cię, wiesz?
- Ja ciebie bardziej - odparłem i cmoknąłem ją w szyję. Zesztywniała lekko. Hmmm, a to ciekawe. Powtórzmy. Syknęła.
- Coś nie taaak? - spytałem totalnie niewinnie.
- Wszy...sss...tko.....ok...ej.... - wpiłem się ustami w skórę na jej szyi, a po chwili zacząłem jeździć po niej językiem. Jęknęła głośno, mocniej mnie obejmując. Zsunąłem się wargami nieco niżej. Jako, że jej sukienka miała spory dekolt, miałem ułatwione zadanie.
- Lu...bię...tak... - usłyszałem przy uchu i zaangażowałem się jeszcze bardziej. Lubi tak. Hm... Cenna informacja. Ctr + S* w mózgu.
Oddychała coraz szybciej, a ja zastanawiałem się co będzie potem... Jak daleko mogę się posunąć w działaniach... Nie wiedziałem, czego ona chce... Bałem się, że zrobię coś nie tak i wszystko szlag trafi...
Chwyciłem delikatnie za ramiączko jej sukienki, ale zaraz cofnąłem rękę. Czyżby za daleko?
- Zrób...to... - szepnęła. Ooo, a to nowość. Zsunąłem jej jedno ramiączko i przejechałem palcami po jej ramieniu i obojczyku. Wzdrygnęła się leciutko, więc zrobiłem to samo z drugim. Miała pod spodem biały, koronkowy stanik bez ramiączek. Wow. No to umarłem.
Spojrzała na mnie niepewnie.
- Co jest? Zrobiłem coś nie tak? - pokręciła głową.
- To...przez...Briana...Patrz - pokazała mi siniaka przy lewym obojczyku - Ja...
- Boisz się mnie? - spytałem.
- Nie! Ja... ja tylko...
- Mogę przestać.
- Nie... Nie chcę żebyś przestawał... Ja tylko... Boję się... Kary...
- Nic ci nie zrobi.
- A jak się do... - przerwałem jej, kładąc palec na jej miękkich wargach.
- Nie dowie się. Już ja o to zadbam. Przysięgam - obrałem najbardziej czuły ton, jaki potrafiłem.
- Przysięgasz?
- Na wszystko - odparłem pewnym tonem. Uśmiechnęła się i wyszeptała:
- Kontynuuj... Jeśli ci się jeszcze nie znudziłam oczywiście.
- No co ty! - głaskałem ją po plecach, pieszcząc ustami jej szyję i dekolt. Mruczała cichutko, z zadowoleniem.
W pewnym momencie przerzuciła mi nogę przez kolana, tak, że siedziała na mnie okrakiem, a ja poczułem falę gorąca przepływającą przez całe ciało. Gjmwknhefuxerc...?
Przysunęła się tak blisko, że przywierała do mnie całą klatką piersiową, a ja zaliczałem sobie ded za dedem. Poczułem, jak delikatnie rozpina mi guziki w koszuli i zsuwa ją ze mnie, wtulając się.
- Playboy Vegas, prawda?
- Tak - szok! - Skąd wiesz?
- Uwielbiam ten zapach... - westchnęła cichutko.
- Używam go chyba od zawsze... - zastanowiłem się - Ojciec... - zamilkłem na chwilę - Ojciec kupił mi go na 15 urodziny... Od tego czasu jeszcze nie kupiłem innego. Zawsze mam ten sam. Lubię go.
- Ja też...
- Skąd znasz ten zapach? - umilkła nienaturalnie.
- Ja... mój brat go miał - widać, że kłamiesz, skarbie. Nie będę pytał, skoro nie chcesz mi powiedzieć.
Przysunęła się jeszcze bliżej i odchyliła głowę do tyłu. Wzięła moje dłonie i położyła na swoich plecach, blisko zapięcia stanika. Rozpiąłem i pozwoliłem opaść mu na ziemię. Julka odwróciła ze wstydem głowę. Miała odruch, żeby się zasłonić, widziałem to, widziałem jak z tym walczy.
- Kochanie... - zagryzła wargę - Nie wstydź się... Hej... - podciągnąłem jej brodę tak, by patrzyła mi w oczy.
- Ja. Nie. Jestem. Brianem - powiedziałem dobitnie, a ona pokiwała głową.
- Wiem... - odchyliła głowę - No dalej... - składałem delikatne pocałunki na całym jej dekolcie i widziałem, że powoli się odpręża. Nadal spokojnie i powoli, przesunąłem językiem od jej szyi po ten cholernie seksowny rowek między piersiami. Jęknęła. Zrobiłem to jeszcze raz.
- Joo....hn.... - jej oddech przyspieszył. Zdjąłem ją z kolan i położyłem na plecach, zdejmując jej sukienkę do końca. Zadrżała i zamknęła oczy, poddając mi się totalnie.
Nadal krążyłem językiem po jej piersiach, a ona jęczała rytmicznie i coraz głośniej. Zsunąłem się ustami na jej brzuch i podbrzusze.
Wplotła mi palce we włosy i krzyknęła cichutko. Nadal kontynuowałem. Nagle pociągnęła mnie za pasek, na siebie.
- De...aky...
- Tak?
- Kochaj się ze mną...
- Co? - wutwutwut?!
- No... To co powiedziałam... Proszę... Zrób to... Chcę choć raz... Zobaczyć... Jak to jest naprawdę... Bez zmuszania mnie do niczego... Błagam cię...
- Ciiii - pocałowałem ją mocno i pozbyłem się swoich dżinsów i bokserek. Zauważyłem, że dyskretnie lustruje mnie wzrokiem.
- Wow... - szepnęła tylko, a ja pocałowałem ją namiętnie i zdjąłem jej bieliznę.
- Nnnno....zrób....ttto....w....ko....końcu... - jęknęła, więc wszedłem w nią delikatnie.
- No...możesz...mocniej... - posłuchałem i wzmocniłem ruchy. Wydała z siebie głośny, przeciągły jęk i oplotła mi biodra nogami, sprawiając, że była jeszcze bliżej.
Przyspieszyłem i sam zacząłem jęczeć. Boże słodki, jak dobrze... Wzmocniłem ruchy, a Julson zaczęła się wydzierać na całe gardło. Ok, ok, nie tylko ona. Wychodził z tego specyficzny śpiew na dwa głosy, raz przebijał się jej słodki sopran, a raz moje niewiadomoco...
Niedługo potem doprowadziłem ją do szczytu i pozwoliłem dojść równo ze mną.
- I.....co...? - spytałem, dysząc ciężko.
- Jjjj....jjjaaa.....chcę....jeszcze....raz.... - szepnęła.
- Serio?
- Jak najbardziej... - mruknęła, więc wszedłem w nią ponownie, tym razem mocniej.
- TAK! - krzyknęła, a ja poczułem się, jakbym wygrał wszystko. Wbiła mi paznokcie w plecy, jęcząc gardłowo i rzucając się w spazmach rozkoszy. Przestałem się kontrolować i ruchy moich bioder nabrały mocy. Teraz już krzyczeliśmy oboje, na pełnym regulatorze. Jeszcze nigdy nie czułem się tak cudownie...
Po chwili poczułem, że powoli dochodzę. Wtedy Julka przycisnęła mnie do siebie i jęknęła gardłowo. Rozumiem. Mam wytrzymać jeszcze trochę.
Kiedy poczułem, że już nie dam rady dłużej, pozwoliłem sobie dojść i zajęczałem z rozkoszą. Julson doszła zaraz po mnie i wtuliła się mocno.
- Ttt.....ooo....była....najpiękniejsza....najcudowniejsza....randka...na ziemi... - szepnęła, uśmiechając się błogo.
- Skarbie...?
- Mhm? - widać było, że zaraz zaśnie.
- Kiedy wraca Brian?
- Za 4 dni... - przymknęła oczy.
- Chcesz u mnie dziś spać?
- Zawsze... - mruknęła i usnęła mi na ramieniu. Uśmiechnąłem się i zaniosłem ją do łóżka, nucąc przy tym "Lucky Man"...
****
*Ctr+S - zapisz :)
http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/ witam, przybywam z rozdziałem, zapraszam do czytania :)
OdpowiedzUsuńCholera o.o jeszcze to muszę przeczytać! Nadrobię!
OdpowiedzUsuń+ http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2014/01/rozdzia-4-paczac-w-deszczu.html - zapraszam na rozdział :)