- Ale... Jak to nie przyjedziesz? Przecież... Przecież...
- Nie zdążę na ostatni samolot, mała... Musiałbym chyba mieć motorek w dupie...
- Ale... John... To Wigilia!
- Wiem, przepraszam... Tak nam wypadło... Ja naprawdę chciałem być... - przytuliłam słuchawkę do policzka i szepnęłam:
- Wiem, kochanie... wiem... - poczułam łzy na policzkach i zaraz się okrzyczałam w myślach - "idiotko, Jimmi znów będzie pytał, czemu cały czas ryczysz, przestań!"
- Ale... Na drugi dzień świąt będziesz?
- Tak, tak, jasne. Gniewasz się?
- N...Nie...
- Nie płacz, Julson, proszę...
- Prze...przepraszam no... - super. Rozkleiłam się totalnie - Ale....ja....ja tak się cieszyłam na te święta...
- Wiem. Wiem...
- Powtarzasz się - próbował się roześmiać, ale mu nie wyszło. Nagle poczułam jak Janis kopie.
- John... - szepnęłam do słuchawki.
- Taa?
- Mała kopie... - wzruszenie załamało mi głos.
- NAPRAWDĘ?
- Mhm... Ałććć.... - uśmiechnęłam się przez łzy
- Moja mała... Co? Julsonku, Freds mnie woła, muszę kończyć... Kocham cię.
- Ja cię też... Papa.
- Heeej - odłożył słuchawkę.
- Mamo...? - odwróciłam się, zapominając, że płaczę - Znów to samo? - Jim chwycił mnie za rękę - Co jest, mamusiu? - popchnął mnie leciutko na fotel, a sam wskoczył mi na kolana.
- Bo.... J.... John... Tata... Nie przyjedzie na święta...
- Jak to? Przecież obiecał...
- Nie ma samolotu, kochanie... - Jimmi spuścił główkę.
- A może.... Może my polecimy do niego?
- Słońce drogie, ja jestem w ciąży i nie mogę latać samolotami...
- Ach.... No fakt. Nie płacz mamo - oparł główkę na moim ramieniu - Nie płacz, bo to szkodzi Janis - objął rączkami moją twarz - Kocham was obie i tatę też.
- Wiem, Jimmi, wiem. My cię też kochamy - uśmiechnęłam się przez łzy - Ale to mi nie da Johna... - spuściłam głowę.
- Chciałabyś, żeby cię pocałował, nie? I przytulił i w ogóle... Różne takie... - powiedział, a ja zrobiłam się czerwona.
- Skąd...ty....to....wiesz?
- Słucham, jak rozmawiacie przez telefon.
- CO KURWA?! - ło cholera, my niekiedy....upsss.... - Nie słyszałeś nic....TAKIEGO...nie?
- Nie wiem - wzruszył ramionami
- To dobrze. I NIE WOLNO podsłuchiwać, jasne? To są moje i taty prywatne rozmowy, których ty nie powinieneś słyszeć!
- Przepraszam, mamo...
- W porządku, to tak na przyszłość - uśmiechnęłam się lekko.
- Masz teraz takie śmieszne, czerwone policzki! - Jimmi zaczął się śmiać.
- Gdybyś Ty wiedział co on mi mówi, też byś był czerwony na moim miejscu... - mruknęłam pod nosem, okrywając stopy kocem. Jim oparł główkę o moje ramię.
- Mamo...?
- Tak?
- Opowiedz, jak się poznaliście z tatusiem?
- Hm... przez wujka Briana. Bo kiedyś byliśmy razem, ja i Brian... Ale poznałam Johna, zakochałam się... Znałam go już wcześniej, z Leicester, bo tam mieszkałam do 16 roku życia... Kiedy przyjechałam do Surrey, John mnie nie poznał... A zorientował się wiele lat później... No, ale dalej. Brian za bardzo nie chciał pozwolić mi być z Johnem... Więc musiałam go oszukiwać... Potem ja i Mej wzięłyśmy ślub z Brianem, z przymusu i... - nagle z radia popłynęło Last Christmas od Wham!, a mi przypomniały się pewne święta kilka lat temu...
*** kilka lat wcześniej ***
Dzwonek do drzwi. Brian wrócił? Czy to może ktoś inny? Otwarłam drzwi.
- JOHN?! - powitał mnie szerokim uśmiechem. Rzuciłam mu się na szyję i szepnęłam:
- Co ty tu robisz, skarbie?
- Święta są, muszę być z tobą! Mam coś dla ciebie tak w ogóle...
- Masz..... coś.... dla mnie? Ale ja... ja....
- Ciiii - szepnął i wpił mi się w usta. Przeszedł mnie dreszcz. Miał lodowate wargi, może dlatego, że na dworze śnieg po kolana i -5 stopni...
Oderwał się i z uśmiechem zrzucił z siebie płaszcz. Wygładziłam wełnianą tunikę i ukradkiem pożerałam Johna wzrokiem.
- To... - spojrzał mi w oczy i wyciągnął coś zza pleców - Wszystkiego dobrego, kochanie... - podał mi małą paczuszkę, a ja spłonęłam rumieńcem.
- Dz....dziękuję...ale...ja....nie mam nic dla ciebie...
- Masz.
- Nie ma... - przerwał mi kolejnym pocałunkiem, bardziej zdecydowanym i namiętnym. Odłożyłam prezent na stolik i objęłam go w pasie. Przycisnął mnie do ściany tak mocno, że pozwoliłam sobie na cichy jęk. Nagle zreflektowałam się.
- John! - oderwałam się od niego.
- Mhm...? - spojrzał na mnie niepewnie.
- Ja... Boję się, że... Brian wróci i nas przyłapie... - spuściłam głowę i usłyszałam dźwięk zamykanego zamka w drzwiach.
- Już nie. To jak? - patrzył na mnie z nadzieją. Przekrzywiłam głowę i posłałam mu szeroki uśmiech. Ponownie wpił mi się w usta, a ja owinęłam nogi wokół jego bioder i wplotłam palce w jego miękkie loki. Oderwał się na moment.
- Kocham cię, cholera, kocham no... - szeptał mi do ucha. Wtuliłam się w niego mocno.
- Ja cię też...bardzo, bardzo, bardzo mocno... - przycisnął mnie plecami do ściany i wtulił nos w moją szyję. Poczułam, że objeżdża mi zakolanówka, więc wyciągnęłam rękę, aby ją poprawić. Wtedy John przejechał mi palcami po szyi i plecach, aż się nienaturalnie wyprostowałam.
- Ej no!
- Nie poprawiaj - uśmiechnął się.
- Dlaczego? - odpowiedziałam tym samym.
- Bo i tak ci je zaraz zdejmę! - zaśmiał się i zaniósł mnie do sypialni. Chciał mnie położyć na łóżku, ale uczepiłam się go mocno. Zaczął się śmiać.
- EJ NO!
- No co?
- No puść mnie!
- Nie! - uśmiechnęłam się, pokazując zęby, ale zaraz zamknęłam usta.
- Czemu się nie uśmiechasz tak jak przed chwilą? Tak ci ładnie!
- Nie pieprz, Deacon!
- Zaraz będę - wybuchnął śmiechem, tak zaraźliwym, że też zaczęłam brechtać i puściłam go w końcu, padając plecami na miękki materac.
- No w końcu... - przybrał głęboki ton głosu i pochylił się nade mną BARDZO nisko. Przeszedł mnie miły dreszcz.
- John.... - mruknęłam, patrząc w jego błyszczące oczy.
- Hmmm? - przesuwał rękami po mojej talii. Odchyliłam głowę do tyłu i rozpięłam mu koszulę. Deaky wsunął dłonie pod moją tunikę i zręcznie ją zdjął. Westchnęłam cicho i pociągnęłam go na mnie. Podłapałam jego wzrok...
- Ej.... gdzie się gapisz? - spytałam z uśmiechem, widząc, jak lustruje wzrokiem mój dekolt - Tam nie ma nic ciekawego...
- Hmmmmmm? Cooooo?
- Nieee, nic. Nie patrz się tak, bo się czerwona zrobię... - cmoknęłam go w policzek i delikatnie wodziłam palcami po jego torsie.
- Kochasz mnie? - spytał cichutko.
- Najbardziej na świecie... - odszepnęłam i pozwoliłam mu pozbyć się mojego stanika. Taaaaaa, znów się gapi. Uśmiechnęłam się nieśmiało i pociągnęłam mu brodę w górę.
- Tu mam oczy - uśmiechnął się.
- Wiem. Ale tam masz cycki! - wybuchnęliśmy śmiechem. John uśmiecha się totalnie słodko, awwww!
Przejechał mi palcami po brzuchu, a ja zamruczałam cicho, rozpinając jego pasek od dżinsów i odrzucając je gdzieś poza łóżko. Obrzuciłam wzrokiem jego biodra i... dosłownie dedłam.
- Hmmm? - wróciłam wzrokiem na twarz Johna.
- Eeee.....eeeee....nnn...iccc.... - wyjąkałam, a on zaśmiał się cicho.
- Czyżbyś teraz ty dedła?
- Nieco - przyznałam, wtulając się w niego.
- Hej, poczekaj chwilę! - wyciągnął rękę i włączył radio. Akurat zaczynało się "Last Christmas" od Wham!.
- Kocham ten utwór... - szepnęłam.
- Ja też... - odparł, zsuwając mi zakolanówki i dolną bieliznę. Westchnął z zachwytem i pogłaskał mnie po udzie. Uśmiechnęłam się i pozbyłam się jego bokserek. John zgasił światło. Było tak ciemno, że widziałam jedynie zarys jego sylwetki.
- Jesteś piękny... - wyszeptałam z zachwytem, a wtedy on położył się obok mnie. Zamknęłam oczy. A potem...
***
- Mamo. No mamo! - ocknęłam się i powróciłam do rzeczywistości - Mamo, mówię do ciebie od 5 minut!
- Przepraszam, Jimmi, zamyśliłam się...
- O czym myślałaś?
- O... o pewnych świętach... Jak jeszcze byłam z Brianem... I przyszedł John... Ale nieważne - uśmiechnęłam się i zerknęłam na zegarek - Czas do łóżka, mały!
- Ale maaaaaaamo!
- Jak nie będziesz grzecznie spał, to jutro do ciebie nie przyjdzie Father Christmas!
- O... No chyba, że tak! - wykrzyknął, zerwał się z kanapy i pognał na górę. Kiedy weszłam do jego sypialni, już leżał w łóżeczku, witając mnie uśmiechem. Objął mnie za szyję i przytulił.
- Kocham cię, mamusiu. Śpij dobrze.
- Ty też, Jimmi. Dobrej nocy - wstałam i już miałam zamknąć drzwi, kiedy Jim mnie zawołał:
- Mamo...?
- Tak, synku?
- Obiecaj mi, że nie będziesz płakała... - westchnęłam.
- Dobrze. Obiecuję... - powiedziałam głośno, a pod nosem dodałam - Póki nie zaśniesz, mały brzdącu...
- No. W taki razie dobranoc!
- Dobranoc - zamknęłam drzwi i zeszłam po schodach do salonu. Dorzuciłam drewna do kominka, zrobiłam sobie zielonej herbaty i usiadłam w fotelu, wpatrując się w blask lampek na choince.
Westchnęłam cicho. Tak bardzo mi Go brakowało... Zazwyczaj wieczorami siadywaliśmy tak razem... Oparłam głowę na oparciu fotela i odłożyłam kubek na stół...
***
Obudziło mnie poczucie, że wyspałam się jak jeszcze nigdy. Zorientowałam się, że siedzę w fotelu, ale o dziwo nie byłam obolała. Zegar wskazywał 13.
- O kurwa, ale późno! - zerwałam się na równe nogi - JIIIIMI! - mały zszedł na dół z rozczochranymi włoskami, wyglądając totalnie słodko *.*
- Cześć, mamusiu... - przeciągnął się - Dopiero wstałem...
- Ja też! - podeszłam i poczochrałam mu loczki. Uśmiechnął się.
- Co chcesz na śniadanie? - spytałam.
- PUDDING!!!
- O nie, nie, pudding wieczorem, przy kolacji, jak John wró... - nagle urwałam w pół zdania i posmutniałam.
- To ja chcę płatki z mlekiem! - powiedział nieco wystraszonym tonem.
- Ooo, ja też chcę! - wykrzyknęłam i oboje pobiegliśmy do kuchni.
***
- ...Mamooo! Jest! Jest pierwsza gwiazdka! - wykrzyknął Jimmi. Oczy błyszczały mu mocno. Uśmiechnęłam się i odparłam:
- No to możemy zaczynać! - siedliśmy we dwójkę do stołu. Zerknęłam na puste miejsce obok mnie i zagryzłam wargę. Jedliśmy w ciszy, która zaczynała być przytłaczająca. W końcu nie wytrzymałam i sięgnęłam po telefon:
- Halo?
- Yhm.... Roger?
- Julson! Co jest?
- Możemy do was z Jimmim na chwilkę wpaść?
- Nie siedzicie z Johnem? - słyszałam szczere zdziwienie w jego głosie.
- Johna... - coś ścisnęło mnie w gardle - Johna nie ma...
- Jak to?
- Nagrywają w Niemczech... The Immortals, no wiesz.
- A....Ach... Rozumiem... Jasne, wpadajcie! Med się ucieszy, Mej też, ja już się cieszę! - powiedział, po czym dodał szeptem - Weź jakoś prezent dla małego, to dostaną równocześnie. No dawaj, będzie fajnie!
- Ok! To już idziemy!
- Ok, to do za chwilę! - odłożyłam słuchawkę - Jim?
- Noo?
- Ubierz kurteczkę, idziemy do Taylorów!
- TAAAAK! - niemal po minucie wybiegł z domu, a ja wzięłam prezent, zamknęłam dom i poszłam za nim.
***
- JEEEEEEJ! JEJ JEJ JEJ! - Jimmi skakał po salonie Taylorów a zaraz za nim Meddows - MED, DOSTAŁEM ROWER!
- JA TEŻ! JA TEŻ! - śmiał się Meddie. Mej i Roger patrzyli na nich z uśmiechem, siedząc przytuleni na kanapie i co chwilę cmokając się w usta. Ja siedziałam okryta kocem w fotelu, bawiąc się bransoletką - prezentem od Johna, który dostałam w te pamiętne święta...
Uśmiechałam się delikatnie, widząc radość dzieci i tylko to powstrzymywało mnie od wybuchnięcia płaczem. Mej zerknęła na mnie kątem oka.
- Julson...?
- Hm?
- Pójdziesz ze mną na chwilę na górę? - porozumiewawczy wzrok.
- Jasne... - wstałam i poszłyśmy do jakiegoś pokoju. Usiadłyśmy na kanapie i Mej spojrzała mi w oczy. Wytrzymałam kilka sekund, po czym wybuchnęłam histerycznym płaczem. Meg przytuliła mnie z całej siły.
- Ciiiii, ej. Już. Wystarczy.
- T...ty...n...nie....wiesz...jak....jak...ja się....czuję....
- Wiem, kochanie, wiem.
- Ja....ja ch...cę....żeby....był....tu.....z....ze....mną...
- Rozumiem to całkowicie, ale nie płacz już tyle... Proszę - zagryzłam wargę i starałam się opanować.
- Ja...posta...ram się...
- Tak? Już lepiej? - kiwnęłam głową - To chodź na dół, do dzieciaków. Ok?
- Jasne. Dziękuję - przytuliłam Megan i razem zeszłyśmy na dół. Roger ciepło się do mnie uśmiechnął:
- Wy baby... Wiecznie jakieś pogaduszki! - roześmiałam się cicho i usiadłam obok perkusisty.
- No a co!
- Napijesz się może?
- Czyżby Moet? - spojrzałam na butelkę a Rog pokiwał głową.
***
Położyłam podekscytowanego Jimmiego spać i poszłam na moje zwykłe miejsce. Nie, nie jestem pijana. Ani trochę. Wypiliśmy może 2, 3 kieliszki, przecież nie można się upijać w święta i to przy dzieciach!
Siedziałam sobie w ciszy, aż poczułam, że bierze mnie na spanie. Wstałam, wzięłam szybki prysznic i w moim ukochanym szlafroku poszłam do łóżka. Zgasiłam światło i wskoczyłam pod kołdrę.
- Ale zjebana Wigilia... - spojrzałam na zegar, który wskazywał 22.41 - I do tego jeszcze się nie skończyła.... eh... - nie trzeba było dużo czasu, abym zasnęła.
***
Obudził mnie dziwny dźwięk, coś jak, skrzypienie na schodach. Serce zabiło mi mocniej. Zamknęłam na klucz drzwi? Tak... Wsłuchałam się. Nic. Aaaa, zdawało mi się.
Ponownie zapadłam w drzemkę...
***
- Zjebałeś to jak cholera... Zjebałeś i tyle! Ona i tak już śpi... Nie zdążysz, o nie, nie - spojrzał w głąb sypialni. Miał rację. Spała, oddychając równo i spokojnie. Była 23.34. Podszedł do łóżka i najostrożniej jak umiał, usiadł i pogłaskał ją po policzku. Westchnęła cicho i poruszyła głową. Przesunął palcami po jej szyi i ramieniu, z uśmiechem zauważając gęsią skórkę na jej ręce.
***
Czułam przez powłokę snu, że coś mi jeździ po ramieniu. Nie chciałam, żeby cokolwiek mnie budziło... Ej, ty, zabieraj to coś, chce spać...! O kurwa... A jak to pająk mi chodzi?
Niechętnie otwarłam oczy. Kurwa, gówno wid... CO. CO? CO?! Nieee. Cholera, nigdy więcej Moeta. Widzę Anioła...
- J... Jo... John? - podniosłam się. Kuźwa... To chyba jednak nie zwidy! Uśmiechnął się i przybliżył, mrucząc głębokim głosem:
- No... to jestem! Jest Wigilia! Wszystkie... - nie zdążył dokończyć, bo wpiłam mu się w usta, dosłownie rzucając się na niego i rozrywając mu koszulę. Jęknął, przyciągając mnie bliziutko i przyciskając do swojego torsu.
Wbiłam mu paznokcie w boki, tak mocno, że aż krzyknął.
- Obudzi...my....Ji....ma... - wyjęczał.
- Mam to teraz totalnie w dupie... - odparłam, pozbywając się jego spodni i bokserek. Szybko rozwiązał mi sznurek od szlafroka i wszedł we mnie z całej siły. Tym razem to ja wrzasnęłam na całe gardło, ale Deaky uciszył mnie pocałunkiem, przyspieszając znacznie.
Po chwili jednak przestał mnie uciszać, bo sam jęczał głośno, odchylając głowę w tył. Było mi tak cholernie dobrze, że nie potrafię tego wyrazić słowami... Był przy mnie, w końcu był, a do tego kochaliśmy się tak zajebiście, jak chyba jeszcze nigdy... Nie potrzebowałam niczego więcej. On mi wystarczał za wszystkie skarby świata...
***
Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, nie byłam w stanie złapać powietrza. Dyszałam jak po sprincie, leżąc w jego rozgrzanych ramionach i wtulając się mocno. John głaskał mnie po włosach, a drugą ręką jeździł powoli po moim udzie. Podciągnęłam się do góry tak, że moja twarz znalazła się bardzo blisko jego twarzy. Uśmiechał się błogo.
- Dziękuję ci... - wyszeptałam.
- Za co?
- Za to, że jesteś tu ze mną, kochanie... Nawet nie wiesz jak tęskniłam za tobą... - położyłam palce na jego policzku.
- Kocham cię - wymruczał mi do ucha i zaczął namiętnie całować. Poddałam mu się totalnie. Poczułam, jak przyciąga mnie za pośladki tak, że przywarłam do niego całym ciałem. Objęłam go w pasie.
- Jesteś moim najcudowniejszym wigilijnym prezentem na świecie... Najcudowniejszym... - szeptałam.
- A wiesz... mam coś dla ciebie...
- Ja dla ciebie też... - zarumieniłam się mocno.
- Ja pierwszy.
- No dobrze... - wstał i podszedł do swojej torby. Pogrzebał w niej chwilę i podał mi pakunek. Zerknęłam na niego, a on z uśmiechem wyszeptał:
- No otwórz... - niepewnie rozerwałam papier i delikatnie mówiąc oniemiałam. Przede mną leżał najpiękniejszy gorset jaki kiedykolwiek widziałam. Skórzany, obcisły jak cholera, z białym sznurkiem i prawie całymi odkrytymi plecami.
- I jak? - spojrzałam na niego i rzuciłam się mi na szyję.
- Kurwa, jest zajebisty! - wpiłam mu się w usta - Teraz ja! - schyliłam się i wyciągnęłam spod łóżka pudełko opakowane w papier i podałam mu z uśmiechem. Zaczął rozpakowywać i zastygł z wrażenia.
- Podoba ci się...? - spytałam niepewnie. Kupiłam mu wyściełany wewnątrz, skórzany pas do gitary z wyszytym jego imieniem i nazwiskiem.
- CZY MI SIĘ PODOBA?! JESZCZE PYTAJ, MAŁA! - przytulił mnie mocno i pocałował - Dziękuję!
- Ja również! - zapadła przyjemna cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy z szerokimi uśmiechami.
- Myślałam, że...
- Ciiii. Wiem - położył mi palec na ustach - Ale jestem. I wszystko już jest dobrze, prawda?
- Tak - odparłam i wtuliłam się w Johna z całej siły...
*******************************
WESOŁYCH ŚWIĄT, KOCHANI <3
Woohoo! Jest duuuużo seksu a to piekielnie lubię xD
OdpowiedzUsuńTak wiem, mam tutaj tak wielkie zaległości, że aż wstyd się tu pokazywać, ale odważyłam się i oto jestem. Obyś mi kiedyś wybaczyła to moje lenistwo...
Ostatnio nie mam czasu na czytanie tak długich rozdziałów, więc musiałam podzielić go sobie na trzy części, jednak gdy się skończyło, nabrałam ochoty na więcej.
Jimmy i Janis w drodze, no no no! Nienawidzę dzieci, szczerze mówię, jednak tutaj mały Jim skradł moje serducho. Uroczy dzieciak! Szczególnie polubiłam go za podsłuchiwanie rodziców xD
Jak dobrze, że John wrócił do domu! Już się bałam, że to będzie taki smutny dodatek, ale na szczęście mamy happy end!
Cudownie czytało mi się tego posta w ten wigilijny dzień.
Życzę wesołych i spokojnych świąt! ♥
Boziu, Boziu, Boziu, podjarałam się *.* Dziękuję za tak cudowny komentarz! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się spodobało <3 Jimmi faktycznie jest słodziaszny, sama go uwielbiam :D
UsuńA Ty się nie wstydź przychodzić, nadrobisz, kiedy będziesz mogła :333 Nie mam zamiaru nic tu usuwać, więc wiesz... :) Jeszcze raz dziękuję i Wesołych Świąt, kochanie <333
Aj nie dziękuj już tak, to czysta przyjemność tutaj wpadać, jednak, jak już wspomniałam, mimo wszystko jest mi wstyd ;_;
UsuńWesołych! ♥
<3
Usuń