Początek kwietnia, 1975
- Jesteś pewna na 100%, że chcesz tam pójść i się zbłaźnić? Tam będzie cała czwórka!
- Wiem, mamo. Wiem - odparłam spokojnie i ubrałam nową, skórzaną kamizelkę.
- Nowa? - mama pokazała na ciuch. Kiwnęłam głową
- Taka jak Freddiego - powiedziałam z dumą i założyłam moje czerwone conversy - Jedziemy?
- No jedziemy - odparła mama i poszłyśmy obie do samochodu - O raaany, szkoda, że jestem taka stara, śpiewać w chórkach Queen... - rozmarzyła się - Marzenie!
- No jasne, że tak! - uśmiechnęłam się - I nie jesteś stara! Wcale!
- Nie, tylko mam 37 lat!
- Maaaaaamo, to jest nic!
- Masz formularz? - zmieniła temat
- Mam - pokazałam jej teczkę - Daleko do tego teatru?
- Nie, zaraz będziemy. Zobacz, te przesłuchania akurat w Twoje 18 urodziny! - uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową
- A kiedy ten prezent, co mi obiecałaś?
- Wiesz przecież, Cassie. Wieczorem!
- No okej - rozsiadłam się wygodnie w fotelu auta i obserwowałam okolice. Po jakichś 20 minutach mama zatrzymała samochód i wysiadłyśmy. Cała aż drżałam z radości i skumulowanej energii. Zaczęłam rozgrzewać głos, idąc za mamą do holu teatru. Oddałyśmy formularz i skierowali nas do dużej sali, gdzie czekali inni. Patrzyłam na te wszystkie twarze z myślą, że wybiorą tylko trójkę najzdolniejszych do śpiewania w chórku... W chórku Queen!
Kochałam ten zespół od zawsze, moi rodzice są jego wielkimi fanami, zaznajamiali mnie z ich muzyką od dziecka! Niedawno wydali "Sheer Heart Attack" - wyjebista płyta, szczególnie utwory "Killer Queen", "Tenement Funster" , "In the Lap of the Gods... Revisited" i "Now I'm Here" mi się podobały i słuchałam ich cały praktycznie czas.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy:
- Cass, wiesz, że wołają w kolejności przybycia tu? Jeśli dobrze czytam, jesteś dwunasta - skrzywiłam się
- Szybko trochę.
- Co zaśpiewasz?
- Niee, oni ci mówią, co masz zaśpiewać.
- Aaaaaj, to gorzej.
- No tak, bo nie wiesz co będzie... Ale ja mam teksty obcykane jak nikt inny! - roześmiałyśmy się obie.
Jakieś pół godziny później usłyszałam moje nazwisko:
- Cassandra Ternent! - pocałowałam mamę w policzek i na miękkich nogach weszłam do mini studia. Na dużej, beżowej kanapie siedział cały Queen! Cicho rozmawiali, ale gdy mnie zobaczyli ucichli.
- Witaj - odezwał się Freddie - Może usiądziesz? - posłusznie zajęłam miejsce na przeciwko
- To może najpierw opowiesz troszkę o sobie, hm? Skąd znasz nasz zespół, ile nas słuchasz, czym się jeszcze interesujesz? - Brian spojrzał mi w oczy
- Hm... No więc. Waszą muzykę znam od samiutkiego początku, bo moi rodzice są waszymi wielkimi fanami od powstania Queen... Miałam 14 lat, kiedy mama wzięła mnie na wasz pierwszy koncert... - przerwałam napotykając wzrok Johna - Byłam zachwycona!
No i... Ciężko byłoby nie słuchać tak zajebistej muzyki! - uśmiechnęłam się - No a oprócz Queen, interesuję się kolekcjonowaniem jakichkolwiek rzeczy związanych z wami! - wybuchnęłam śmiechem - Gdybyście widzieli mój pokój... Taka świątynia! No... Gram jeszcze na gitarze, pianinie, basie i próbuję na perce... Uwielbiam czytać i pisać jakieś swoje historyjki, opowiadania i coś w tym stylu... No i to chyba tyle - Freddie pokiwał głową i powiedział:
- Wejdź teraz tam, do kabiny, załóż słuchawki, Brian powie ci, co masz śpiewać, jasne?
- Oczywiście - zrobiłam to, co mi kazał i czekałam na wskazówki Briana.
- Dobra, no to może na początek... Coś krótkiego... Jak u ciebie z "Nevermore"?
- Znam na pamięć!
- No to uważaj... Partie Freda zaśpiewasz.
- Jasne - usłyszałam wstęp i spokojnie, (chyba) czysto zaśpiewałam.
- Dobrze, ładnie, ładnie, teraz... O, teraz może "Seven Seas of Rhye"? Co ty na to?
- Okej - znów zaśpiewałam bez żadnego problemu. Muzycy zaczęli kiwać z uznaniem głową. Nagle zobaczyłam, że Roger wstaje i coś mówi do Freda, a Fred do Briana. Gitarzysta skrzywił się, ale kiwnął głową na zgodę.
- Okej, coś trudniejszego nieco... Hm, chłopaki się uparli na chórki do "Liar"... Poradzisz sobie?
- Ch... Chyba tak... A mam zaśpiewać od górnego C, partię Rogera, czy od dolnego D partię Freda i Johna?
- Hm.... Czekaj - spytał reszty i powiedział - Freddie chce koniecznie od górnego C...
- Noo.... D... Dobra - nieco się wystraszyłam, ale nie dałam po sobie poznać. Starałam się, ale wiem, że w jednym momencie zrobiłam półtonowy błąd, ale chyba nie było aż tak źle.
- Niezła jesteś, John proponuje "Killer Queen"... Śpiewaj to od Fredzia.
- Jasne - zaszczyciłam go uśmiechem i wykonałam to najpiękniej jak umiałam. Chyba się spodobało.
- Dobra, to jeszcze z dwa utwory... Może... O, wiem. "Tenement Funster" - uśmiechnął się ironicznie
- Jedna z moich ulubionych - odparłam i zaczęłam wyć niczym Roggie. Fajna zabawa.
- Okej, ostatnim utworem będzie "Now I'm Here". Partia Freda i chórków w refrenie, ok?
- Oczywiście, robi się! - po wykonaniu piosenki wyszłam z kabiny, a Freddie przywołał mnie ruchem ręki.
- Ile ty śpiewasz? - spytał prosto z mostu
- J... Ja... Od... 13 lat... Jak miałam 6 lat, mama mnie zapisała na śpiew...
- Mhm... - wokalista kiwał głową - Jesteś... Cholera, dobra jesteś! Na razie najlepsza z tego co dziś słyszałem! Gratulacje! - uśmiechnął się miło i podał mi rękę - Do zobaczenia... Raczej - mrugnął do mnie - Damy znać za tydzień, wiesz, tak? Znów tu.
- Wiem. Wiem. Dzięki... A skoro się zobaczymy, to nie muszę żebrać o autograf, hm...? - Fred roześmiał się radośnie
- No już dobrze, co mam podpisać? Chłopaki, chodźcie! - wyjęłam moje płyty i plakat i dałam zespołowi do podpisania. Złożyli na rzeczach swoje podpisy i oddali mi z szerokimi uśmiechami.
- Dziękuję wam bardzo. Miło było was poznać. To... Na razie...? - Brian kiwnął głową i odprowadził mnie do drzwi.
- Papa!
- Cześć, Brian! - z uśmiechem wybiegłam na salę, do mamy i opowiedziałam jej wszystko na ucho.
- Masz autografy? - spytała szeptem. Pokiwałam głową i odparłam:
- Jedziemy do domu, czy coś zjeść?
- Hm... Zjeść.
- No ja myślę! - zaśmiałam się i wzięłam mamę pod rękę.
W radiu leciała akurat "Killer Queen" więc śpiewałam sobie razem z mamą. Ogólnie ja i mama to takie najlepsze przyjaciółki! Słuchamy razem muzyki, oglądamy videa, śpiewamy, gotujemy, chodzimy na zakupy, śmiejemy się... Uwielbiam ją po prostu!
- Mamuś... A co dziś jemy?
- Iza poleca... Eeee.... Pizza?
- Taaak! Amerykańska! Nasza ulubiona, co?
- Jasne - mama uśmiechnęła się i zaparkowała pod pizzerią. Zamówiłyśmy Amerykańską MAX i dwie cole. Jedząc, spytałam:
- Kiedy wraca tata?
- Chyba jutro... - zamyśliła się - Jutro, tak.
- Fajnie! Nie mogę się doczekać!
- Ja też. - kiedy zjadłyśmy zaczęłam świdrować Izę (czasem mówię na mamę Iza, bo nazywa się Isabelle) wzrokiem.
- Aaaaa, wiem. Niespodziewana niespodzianka, tak?
- No proszę, pokaż mi już!!!
- W domu - westchnęłam ciężko
- Niech będzie. Jedźmy skoro tak. - 10 minut później mama zniknęła w swojej sypialni i po chwili wyszła z pudełkiem.
- Jeszcze raz najlepszego, kochanie ty moje - podała mi pudełko. Otworzyłam, a tam...
- MAMOOOO! - rozdarłam się i rzuciłam jej na szyję - walkman!!! Skąd wiedziałaś?
- Ja wiem takie rzeczy! Podoba się?
- I to jak! Dziękuję bardzo! - pocałowałam ją w oba policzki i mocno przytuliłam.
- To co, teraz pewnie idziesz słuchać, co? - pokiwałam głową
- Zejdę na kolację.
- Jasne. - pobiegłam na górę, do swojego pokoju i rzuciłam się do regału z płytami. Wybrałam "Let It Be" od The Beatles i wrzuciłam do walkmana. Byłam zachwycona!
W pewnym momencie zobaczyłam czarny kabriolet stający pod domem... TATA?!
Szybko zbiegłam do kuchni i ujrzałam tatusia witającego się z Izą.
- Cass! - zawołał na mój widok
- Tata! - przytuliłam się do niego - Przyjechałeś już dziś?
- No jak mógłbym opuścić 18 urodziny mojej córki? Mam coś dla ciebie, złotko. - spojrzałam ciekawie - Z racji tego, że osiemnastka zdarza się tylko raz, to... A zresztą choć. - poszliśmy na podwórze i do... garażu?
- No to NIESPODZIANKA! - zawołał i odsłonił coś okrytego wielkim kocem. Otworzyłam szeroko usta.
- To.... To... Jest... TO JEST KURWA HARLEY! - wrzasnęłam i rzuciłam się tacie na szyję - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! Ale skąd Ty wytrzasnąłeś Harleya? Przecież to fortunę kosztuje!
- Mam swoje sposoby, mała - uśmiechnął się i podał mi kluczyki z brelokiem Queen. Wzięłam je i usiadłam na cudeńko zwane motorem. Odpaliłam silnik - chodził idealnie.
- Mogę się przejechać?
- Pewnie! - puściłam hamulec i wyjechałam na drogę. Nie miałam kasku, ale kij z tym.
Jechało się genialnie, ale przecież nie mogę jeździć jak przyjechał tata! Wróciłam więc do garażu, zaparkowałam motor i pobiegłam do domu, a tam czekali już rodzice z tortem i śpiewali "Sto Lat".
Zdmuchnęłam świeczki i zaczęliśmy wcinać.
- To ja ci się urodziny podobały? - zagaił tatuś
- Najlepsze! Jeszcze gdybym się dostała do kadry Queen... - westchnęłam z rozmarzeniem
- Kiedy się dowiesz?
- Nom... Za tydzień - odparłam
- Uda się, wierzę w ciebie.
- Dzięki, Jim - uśmiechnęłam się do taty.
*** TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ***
Siedziałam w poczekalni jak na szpilkach. Było tu czterdzieści kilka ludzi, którzy wraz ze mną czekali na "wyrok". Po chwili wyszedł menadżer Queen.
- Witam was, kochani. Osoby, które zaraz wyczytam zbierają manatki i niestety wypad - oznajmił i zaczął czytać. Co mnie zdziwiło... Nie było mojego nazwiska! Rozejrzałam się po sali. Została nas dziesiątka.
- No to teraz tak... Każdy z was śpiewa jeden i ten sam, wybrany przez zespół utwór. Oni wybiorą ostateczną trójkę. No to, kto pierwszy?
- Ja - wstałam pewnie
- Brawo za odwagę, zapraszam tutaj - pokazał mi pokój i zamknął drzwi. Weszłam do tego studia co ostatnio.
- Cześć!
- O, jest i Cassie, taka odważna z ciebie dziewczynka? - zaczepił Freddie a ja uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową
- Żebyś wiedział. To co mam śpiewać?
- "Stone Cold Crazy" - odparł szybko John. Wzruszyłam ramionami
- Jasne, okej, się robi - stanęłam za mikrofonem i już po chwili śpiewałam piosenkę z ostatniego albumu. Kiedy skończyłam usłyszałam brawa.
- Dzięki - skomentowałam - To ja idę, reszta czeka.
- Mhm, idź tam gdzie byłaś, jak skończymy ze wszystkimi to wybierzemy - uśmiechnął się Brian.
- Dobrze. To pa! - wyszłam z pokoju a menadżer pokierował mnie do innego, z kanapą, piciem i TV.
Wygodnie się rozsiadłam i niecałe 2 godziny później, kiedy wróciła ostatnia dziewczyna, menadżer powiedział, że za niedługo Queen ogłosi kogo przyjął.
Czekaliśmy niemal godzinę, zanim przyszedł Brian z menadżerem.
- No to co... Gotowi? - wszyscy od razu wstali i przepychając się, popędzili do studia. Usiedliśmy w półkolu na krzesłach a zespół usiadł również na krzesłach, przed nami.
- No tak... Więc... Wybór trójki z pośród was był okropnie trudny, bo wszyscy jesteście świetni, wiecie? - zaczął Freddie - Ale z pomocą chłopaków dałem sobie radę i wybrałem najlepszych. Powiem na początek, że wybrałem 3 dziewczyny, bo facetów mamy do chórków, więc chłopcy, proszę, wyjdźcie - czterej chłopacy z pochmurnymi minami wyszli. Zostało sześć dziewczyn.
- Okej, drogie panie, czas sądu... John, czytaj nazwiska.
- Okej, no to tak. Pierwsza to Natalie Lusac... Druga to Megan Fartner... A trzecia to... - zająknął się nieco - Cassandra Ternent!- otwarłam szeroko usta
- JAAA? - wstałam i podeszłam do Johna - Za co, Deaky? - spytałam cicho
- No jak to? Śpiewasz genialnie, staniesz przy głównym mikrofonie oczywiście! - zaczęłam piszczeć i rzuciłam się Johnowi na szyję, jednak szybko się odsunęłam
- Jej... Wybacz.
- Ale czemu? Wszystko w porządku - posłał mi uśmiech. Zaczerwieniłam się lekko i spojrzałam mu w oczy.
- Deaky, ty masz dwukolorowe oczy?
- Mhm... Masakra, nie?
- Co ty, piękne są! - powiedziałam i speszyłam się nieco
- Cass! - usłyszałam Freddiego - Chodź tu, a nie flirtuj z Johnnym! - wybuchnęliśmy śmiechem. Radosnym krokiem podeszłam do Freda i zaczęłam słuchać co ma mi do powiedzenia...
Zapraszam na nowy rozdział :) http://xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com/2013/08/rozdzia-111-what-about-love.html
OdpowiedzUsuńJohnny! Wielbię gościa! Najsłodszy prolog jaki w życiu czytałam.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Cass Harleya, cudownych urodzin, rozumiejących ją rodziców, talentu i szczęścia, że udało jej się dostać na chórki *_*
Szczerze mówiąc, myślałam, że się jej nie uda. Teraz tylko trzymać kciuki by w kolejnych rozdziałach również się jej ułożyło!
Rozpoczynam nadrabianie, panno Julson! ♥