wtorek, 13 sierpnia 2013

Queen rules, rules of music - PART 2

Już od tygodnia pracowaliśmy nad " '39 " i z tego co mówili Fred i Brian wynikało, że dziś ostatni dzień roboty.
Chłopaki zadzwonili po mnie, bo chcieli żebym jeszcze trochę powyła z Rogerem partię po zwrotce. Pewnym krokiem weszłam do studia i spaliłam buraka. Roger siedział na kanapie, a na jego kolanach była jakaś laska... Cholera... MEGAN?
- Ekhm, ekhm... - zakaszlałam, speszona jak nigdy, a parka natychmiast przestała się obściskiwać - Prze... Przepraszam... - wyjąkałam i zwiałam. Usiadłam na korytarzu, wiedząc, że prędzej czy później Rog tu przyjdzie po mnie. I faktycznie, jakieś 10 minut później w holu pojawił się Taylor.
- No to.... Cass... Możemy zaczynać... - mruknął ze wstydem
- Ale czego taki smutny jesteś? - zagadnęłam wesoło - Przecież nic się nie stało! - podniósł z nadzieją głowę
- NIC?
- Nic a nic. Nooo, chodź już, chcę skończyć to cholerstwo! - roześmialiśmy się i poszliśmy do studia. Jak z Roggiem się zajebiście pracuje! On chodzi "jak w zegarku", wie co i kiedy i jak ma robić. Po prostu perfekcja! Czysta perfekcja w przystojnym blondzie... Okej, okej, już jestem cicho.

Po półtorej godziny pracy, opadliśmy oboje na kanapę.
- KONIEC!
- Nareszcie! Puścisz? - spytałam
- Jasne - posłuchaliśmy i stwierdziliśmy, że jest idealnie.
- No to skoro koniec, to ja lecę... A... Masz może, Cassie... Numer do Meggie? - uśmiechnęłam się pod nosem i szybko zapisałam mu numer na ręce.
- Nie zgubisz przynajmniej. No leć, leć, powodzenia!
- Dzięki! - zawołał i niemalże wybiegł ze studia. Zostałam sama i stwierdziłam, że skoro mam okazję, to przećwiczę nowy utwór, który rozpisał mi Freddie. Nazywał się "You're My Best Friend" i został napisany przez... JOHNA?

No nic. Stanęłam za mikrofonem, włączyłam sobie linię melodyczną i śpiewałam najpierw partie Freda, potem chórków i tak na zmianę. Kiedy stwierdziłam, że jestem obcykana z utworem, wyszłam z kabiny i napotkałam na sobie czyjś wzrok.
- Deaky? Co ty tutaj robisz?
- Nic. Słucham jak śpiewasz mój utwór. Podoba mi się - uśmiechnął się, a mi aż zmiękły kolana. Miał taki cudny uśmiech.... Brr, Cass, ogarnij się!
- Hej, słuchasz mnie?
- C... CO? Wybacz, zamyśliłam się. Co mówiłeś?
- Czy się spieszysz do domu? Bo wiesz... Przygram ci na syntezatorze do tego, a ty zaśpiewasz, co? Nagramy to, zobaczymy jak Freddie zareaguje.
- Okej. Chórki, czy główny?
- Dawaj tak do jaj główny! - Johnny zasiadł przy klawiszach, przedtem włączając nagrywanie i ścieżkę gitary. Zaczęłam śpiewać spokojnym, ale mocnym głosem.

Po nagraniu, odsłuchaliśmy.
- Podoba mi się to.
- Mi również. Na czym ty grasz, John?
- Bas, gitara, syntezator, pianino i coś tam czasem podśpiewuje, a co?
- No to ładnie...
- Niby tak, ale w zespole jestem na ostatnim miejscu - posmutniał - Rzadko kto wie, jak mam na imię...
- John Richard Deacon, urodzony 19 sierpnia 1951 roku w Leicester - wyrecytowałam, a Deaky uśmiechnął się szeroko.
- Miłe to było. Fajnie, że wiesz.
- Wiem o was wszystko to co się da...
- A wiesz, że Fred jest bi?
- Mama mówiła. Widziała go w klubie. Z facetem. Pogadała trochę z różnymi ludźmi i doszła do tego sama.
- Razi cię to?
- Ani trochę.
- Tylko wiesz... Ani słowa!
- Oczywiście! Eh... - oparłam głowę na jego ramieniu - Zmęczona jestem...
- Odwieźć cię?
- Jak chcesz i możesz, to fajnie by było...
- No to na co czekasz, wsiadamy!




********




 Tak mijały mi kolejne tygodnie nagrań. Zdążyłam totalnie zżyć się z chłopakami i można powiedzieć, że byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Najbardziej to polubiłam chyba Johna, jakoś tak najlepiej się z nim gadało, słuchał tych zespołów co ja (nie licząc jego własnego xD), też kochał fotografię... Trochę cichy, ale mi to nie przeszkadzało.
Z tego co przyuważyłam, Freda mogę opisać jako energicznego, zapalonego do pracy i nieco zboczonego, super faceta, Briana jako nieco nieśmiałego, roześmianego i obowiązkowego, a Rogera jako taką troszkę szaloną, z trudnym charakterem, osobę. Wszyscy byli fajni i mili, pracowało się z nimi super, Freddie to perfekcjonista! Nieraz Brian czy John nagrywali swoje partie po 10 razy, bo Fredowi nie pasowała 1/10 sekundy! Za to jakie potem dzieła wychodziły!

Gdzieś na początku lipca Mercury wszedł do studia z plikiem kartek i pokazał nam coś zatytułowane "Bohemian Rhapsody". Kiedy zobaczyłam ilość chórku i części wokalnych aż otworzyłam usta i wymsknęło mi się ciche:
- Fred, czy ty zwariowałeś? - Mercury spojrzał na mnie dziwnie
- Nie podoba ci się?
- Patrz ile tu tego nawaliłeś! - wtedy podeszła Meg i zerknęła mi przez ramię
- Nooo, myślę, że to nie jest dobry pomysł... - powiedziała cicho i wróciła na kanapę obok Rogera. A, no tak. Zapomniałam.
Od jakiegoś miesiąca Rog i Megan mają się wyraźnie ku sobie i wszyscy po cichu kibicujemy, żeby im się udało. Przyuważyłam też, że Brian zerka co nieco na Natalie, ale ja nic nie mówię!

Patrzyłam na ten super utwór Freda i starałam się odczytać tonację i chórki.
- Czyli, Freddie, tu są trzy tonacje oparte na 4 harmoniach, tak?
- TAK, WŁAŚNIE TAK! - wykrzyknął uradowany.
- Czyli tu, tą pierwszą ty zaśpiewasz, na tą bym proponowała Johna i Briana, a tą najwyższą ja i Roger. Co ty na to?
- Też tak myślałem! - Mercury był wniebowzięty, że wiem o co chodzi.
- No, no, a harmonie to przy miksie... A co to jest? - pokazałam na fragment ze słowami "Magnifico"
- To będzie takie coś: O o o o... - zanucił - Wiesz, każdy z was osobno i takie jakby echo!
- Rozumiem. Ale.... Wychodzi na to, że wyjdzie jakieś 200 ścieżek, a mamy 24 ścieżkowy sprzęt....
- Będziemy dogrywać! - emocjonował się Freddie
- Okej, zobaczymy jak to będzie. Popróbujemy już dziś?
- Jasne, jasne!


****


Od tygodnia próbowaliśmy wykonywać "Bo Rhap" i w sumie każdy mniej więcej wiedział co i kiedy śpiewać. Większość partii gitarowych w utworze była początkowo grana na fortepianie przez Mercury'ego, aby pokazać Brianowi jak powinien grać je na gitarze. Na szczęście May miał tą zdolność, że był bardzo kapowaty (w końcu fizyk, matematyk i astronom w jednym) i dość szybko się uczył. John i Roggie nie mieli problemów z graniem, mi się wygodnie śpiewało, Meg też, tylko Natalie nie mogła się nadal w tym połapać, choć był już koniec lipca, a pracowaliśmy nad tym od 3 tygodni.

Po godzinie starań, Brian usiadł obok niej z rozpiską i śpiewali razem. No i proszę - wystarczyła bliska obecność Maya i 30 minut, żeby Natalie zaśpiewała to zawodowo!


***


Wraz z dniem 18 sierpnia w końcu mogliśmy rozpocząć nagrywanie.
- Nooo, ciężki miesiąc za nami, cięższy przed nami - ogłosił Freddie - Myślałem, żebyśmy zaczęli nagrania od ścieżek gitary, basu, perki i fortepianu, a potem zajmiemy się resztą. Ale wy dziewczyny też macie robotę. Chciałbym, żebyście nadzorowały chłopaków, jak grają. Macie podkład na fortepianie do wszystkiego, wiecie jak to ma być i tak dalej.
- Znamy tą melodię na pamięć, Fred - mruknęła Megan, a ja i Nat pokiwałyśmy głowami.
- No to pięknie. Natalie, idziesz na gitarę Briana, Meg na perkusję, a Casson na bas. Siadacie sobie przed stołem mikserskim, tu jest głośność, zresztą, wszystko opisane, wiecie jak się włącza i te de. Pilnujcie czasu! Każdy muzyk ma określony czas na daną partię! - o tym też nie wspomniałam. Freddie wyuczył nas, jak się nagrywa i jak ustawia najważniejsze rzeczy. Obróbką zajmie się facet od miksów, my tylko podstawowe rzeczy robimy. Łatwizna.

John wszedł do kabiny, założył słuchawki i wziął bas. Przysunęłam sobie mikrofon.
- To co, może najpierw próba? Puszczę fortepian a ty graj - powiedziałam i włączyłam podkład. Deaky był zdolny w cholerę, bo zagrał całość idealnie.
- To nagrywamy, najpierw intro - musiałam się skupić totalnie, to nie takie łatwe przedsięwzięcie.


*** 3 GODZINY PÓŹNIEJ ***


- Ile razy ci jeszcze mam powtarzać, że wchodzisz pół sekundy za szybko?! - wydarłam się po raz kolejny. John przetarł twarz i ziewnął. Była już 22 a my nadal męczyliśmy dopiero zwrotkę.
- Co się dzieje? - podszedł Freddie. Jak zawsze tryskał energią.
- Nie wiem, John już od godziny nie potrafi wejść równo w dźwięk.
- Pokaż - odebrał słuchawki i kazał basiście grać - Cholera, faktycznie. Dobra, Johnny, jutro dokończysz, bo widzę, że ledwo dyszysz - Deacon wyszedł z kabiny i odetchnął
- Sorry, naprawdę się staram - powiedział ze skruchą i odgarnął włosy
- Wiem, Deaky, wiem - odparłam i odłożyłam słuchawki. Wyjęłam taśmę i włożyłam do odtwarzacza. Fred i John słuchali uważnie.
- No, no, no, Cassie, dobra robota! - pochwalił Freddie - Ja już spadam, do jutra! - pożegnał się i wyszedł.
- A gdzie reszta? - spytał Johnny
- Skończyli dwie godziny temu.
- CAŁE?
- Co ty! Może mają 1/4... My mamy już połowę - posłałam mu uśmiech. Pokiwał głową
- To dobrze. Potem chórki, nie?
- No, ale jest zmiana. Bo tak. A zresztą pokażę ci kartkę:

1 TONACJA - Freddie
2 TONACJA - John i Brian
3 TONACJA - Cass i Roger
4 TONACJA - Meggie i Natalie

1 HARMONIA - Cass, John, Roger, Brian
2 HARMONIA - Meggie i Natalie
3 HARMONIA - Freddie
4 HARMONIA - Dziewczyny + Roger

"MAGNIFICO" - W kolejności: Fred, Brian, John, Roger, Cassie + John, Megg + Brian, Natalie + Roger


- O Boże, ale masakra!
- No nie? Ale ja to ogarniam, tyle, że... No trudne to będzie.
- No będzie. Damy radę! - kiwnęłam głową
- Zmęczona jestem. Ciężki dzień, jutro i pojutrze kończymy ścieżki instrumentalne a potem wokal... O masakra!
- Pfff.... - skomentował John i klapnął na kanapę. Zlustrowałam go wzrokiem. Dziś miał na sobie białą, rozpiętą do połowy koszulę, marynarkę czarną i dość mocno obcisłe spodnie...



 - Mogę ci zrobić zdjęcie? - spytałam cicho. Pokiwał głową, wziął bas do ręki i ustawił się jako tako.
- Ładnie - uśmiechnęłam się i podałam mu zdjęcie
- Weź je sobie jeśli tylko chcesz - powiedział, a wtedy do studia wparował Bri.
- Siemson, jeszcze siedzicie? Ja tylko po nuty... O, robicie zdjęcia? Zrobisz miiii? - Brian kochał być fotografowany.



- No pewnie! - wyszło przecudne:









- Dobrze, że przyciąłeś włosy. Tak ci ślicznie - powiedziałam, a gitarzysta uśmiechnął się szeroko
- Miło. A zrobisz mi z Johnem?
- Jutro zrobię całemu zespołowi, okej?
- No dobra. To ja będę leciał, do jutra!
- No papa! - odwróciłam się do Johna - Idziemy też?
- Idziemy.


*** NASTĘPNEGO DNIA ***


Byłam trochę spóźniona, więc wleciałam do studia jakby mnie kto gonił. W środku byli już wszyscy.
Podeszłam do Johna i zaczęłam mu składać życzenia:
- Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności, żeby bas ci zawsze dobrze grał, żebyś nie ścinał włosów, bo są śliczne... No i wszystkiego dobrego! - przytuliłam go z całej siły i wręczyłam prezent. John otworzył szeroko oczy.
- SERIO? - basista oglądał z zachwytem śliczny, skórzany pas do basu - Ej, kurwa, to jest genialne! - pocałował mnie w policzek. Świeciły mu oczy.
- Podoba się?
- I TO JAK!
- No to dobrze. Bierzmy się do pracy.


*** WIECZOREM ***


- Skończyliśmy ścieżki instrumentów, ale jaja, dwa dni nam zajęły! Brawo! - pochwalił Freddie - Okej, dziewczyny, Meg i Natalie mogą iść, ale Cassie zostanie, bo mamy... prośbę.
- Okej... - spojrzałam podejrzliwie. John podał mi aparat i powiedział:
- Jak cię zawołamy to przyjdź do tego pokoju obok.
- No dobra... - kilka minut później usłyszałam:
- WEJDŹ! - więc weszłam i... lekko mnie przytkało. Cały Queen siedział na podłodze... w samych bokserkach... bez koszulek... z makijażem...
- O.... o.... o... Wow! - Freddie wstał, a ja poczułam gorąco na całym ciele.
- To jest, jak widzisz, ciemnia. Z racji urodzin Johna postanowiliśmy zrobić taką seksi sesyjkę zdjęciową. A ty robisz genialne zdjęcia i dlatego John zaproponował... Żebyś to ty nas fotografowała. Zgodzisz się?
- J... Jasne! - odparłam, nadal zaskoczona i poleciłam Queen się ustawić.

Oto najlepsze zdjęcia:
















Po sesji chłopaki nie kwapili się do ubierania, tylko obsiedli mnie ciasno i kazali pokazywać fotografie. Czułam ciepło ramienia Johna po prawej stronie, a po lewej rękę Freda. Byli zachwyceni zdjęciami, pozwolili mi nawet zachować odbitki!
Każdy z nich dostał zestaw, bo cykałam każdą pozę razy pięć.
- To.... eee... Może się ubierzecie? - zaproponowałam, a Freddie uśmiechnął się szatańsko
- Czujesz się dziwnie? - spytał
- No wiesz... Obsiada mnie czterech prawie nagich i.. - dodałam ciszej - przystojnych facetów... Czuję się zagrożona! - zaśmiałam się
- Hehe. Ta sesja to mój pomysł. Zresztą, pewnie się domyśliłaś - odparł Mercury
- Taaak, wiedziałam. Świetny pomysł! Ale żeby nie było, nie bawię sie w fifty fifty, jasne? - leżałam ze śmiechu.
- W... Wiemy! - chichotał Roggie
- Hmmm, Rog, wiesz... Myślę, że Meggie by się spodobały te zdjęcia... - powiedziałam. Perkusista spalił buraka.
- Możliwe.... - mruknął, a ja zmierzwiłam mu czuprynę
- Zobaczy, jak jej pokażesz...
- Ty właśnie! Miałem po nią przyjść! Ja lecę! - wstał, zarzucił ciuchy i wybiegł ze studia.
- Ja też spadam, umówiłem się z Natalie! - powiedział z dumą Brian
- No w końcu! Brawo! - pogratulowałam mu serdecznie. Gitarzysta zaczął się ubierać i nucić coś pod nosem.
- To do jutra! - pomachał nam i wyszedł radosnym krokiem.
- A ty Fred? - spytałam
- Ja? Ja jak zwykle do "Heaven". Idziecie ze mną?
- Eeeeee, nieeeee - pokręciłam głową - Wybacz, nie kręci mnie to.
- Spoko - uśmiechnął się - A ty, Johnny? W urodzinki?
- Wiesz, że ja nie chodzę do takich klubów. Kumple mnie zaprosili na popijawę, pójdę do nich.
- Ah, no to okej. Widzimy się jutro, o 14 tak? - kiwnęłam głową
- Tak.
- To ja idę.
- Dobrej zabawy, Fredziu.
- A wzajemnie... - wstał i szepnął mi na ucho - Z Johnem... - wyszedł szybko, żebym nie zdążyła odpowiedzieć. Udałam, że nic nie słyszałam i zamknęłam za Fredem drzwi ciemni. Odwróciłam się do Johna. Żeby nie powiedzieć jak zboczeniec, to stwierdzę, że miał na sobie BARDZO obcisłe bokserki.... Ekhm...

Siedzieliśmy w ciszy, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, czy zrobić.
- Hm.... Fajnie, że i Brianowi sie udało z Natalie... - mruknęłam i podniosłam wzrok. Deacon pokiwał głową. Zagryzłam wargę. Zaczęłam lustrować go wzrokiem i po raz enty stwierdziłam, że z Queen jest chyba najprzystojniejszy...

- Wiesz co? - zaczął w końcu John
- Hm?
- Dlaczego tak zawsze jest? Rogerowi się udało, Brianowi też, Fredkowi też... A mi?
- A... Masz w ogóle kogoś na oku? - pokiwał głową
- Wiesz... Może musisz zrobić w końcu ten pierwszy krok. Ty. Ty sam. Może, a raczej na pewno się tej dziewczynie podobasz... Spróbuj.
- Serio? A jak ona mnie... Odrzuci?
- To się wtedy będziesz martwił - zagryzł wargę i przysunął się bliżej. Blisko. Za blisko.
- A... jeszcze jedno pytanie... - szepnął
- Tak? - odszepnęłam, patrząc mu prosto w oczy
- Myślisz, że mogę się zakochać na zabój, znając kogoś ledwo pół roku?
- M... Myślę... Że możesz...
- I myślisz, że... Nic się nie stanie, jeśli... Zrobię tak? - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował. Momentalnie zamknęłam oczy, oddając pocałunek. Po chwili odsunęłam się.
- Myślę... Że nic nic złego się nie stanie...
- Czyli... Mogę spokojnie to powtórzyć? - uśmiechnęłam się
- Jak najbardziej - odparłam i ponownie poczułam jego usta na moich...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz