poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Queen rules, rules of music - PART 1

Kilkanaście dni później wyruszyłam do studia zapoznać się z utworami. Byłam ubrana w takie ciuchy:









Żadna nowość, mój normalny styl. Mama zawiozła mnie pod studio i pojechała do pracy. Pokazałam ochronie plakietkę i poszłam w stronę studia, zgodnie ze wskazówkami ochroniarza. Zobaczyłam duże, obite brązową skórą drzwi z napisem "STUDIO QUEEN". Weszłam i nieśmiało stanęłam w progu. Chłopaki byli sami, widocznie jako jedyna byłam punktualna.
- Hejka.... - mruknęłam, a wtedy wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w moją stronę.




- Siemson, Casson! - zawołał Freddie dźwigając się z kolan Johna. Widać, że się wygłupiali, bo Roger i Brian dusili się ze śmiechu.
- Jak? Casson? Nieważne... Co wy... robicie? - spytałam, powoli także zaczynając się śmiać.
- Nic takiego, to po prostu Queen - uśmiechnął się Mercury - Gdzie reszta?
- Też się właśnie zastanawiam...
- Mamy listę utworów, mamy ścieżki...  Pierwszym utworem jaki weźmiemy na warsztat, jest "'39" napisany przez Bri... Posłuchaj - założył mi słuchawki i włączył surową ścieżkę demo, z jego wokalem i gitarą Maya. Pokiwałam głową.
- Podoba ci się? - spytał Brian
- Podoba, ale mam pytanie. Gdzie tu chórki?
- Roggie zaśpiewa z tobą. Rog, wyj nam tu - Mercury włączył utwór przez kolumny, a Roger wył te swoje partie. Po chwili skapnęłam melodię i swobodnie się dołączyłam.
- No, no, no, pięknie, bierzemy to! - zawołał Brian - Co ty na to, John? - Deacon tylko pokiwał głową. On w ogóle mało się odzywał i właśnie to mnie w nim intrygowało. Cicha woda brzegi rwie...

Po chwili weszły Natalie i Megan, którą zaczęliśmy nazywać Meg. Dziewczyny stanęły przy bocznych mikrofonach, a ja przy głównym i śpiewałyśmy to, co mówili muzycy niemal przez 2 godziny.
- Okej. Idzie wam zajebiście, oby tak dalej. Jutro o tej samej porze. Aha, Cassie, zostań na moment - powiedział Fred, biorąc szklankę z jakimś napojem. Kiedy dziewczyny wyszły, zaczął mówić:
- Bo wiesz... Rozmawiałem z chłopakami... I tak sobie myślę... Czy nie chciałabyś... Pojechać z nami w trasę?
- J... Ja?
- No tak, jesteś świetna, ubogacisz chórek jak nic!
- Hmm... Ja bym chciała, tylko muszę pomówić z rodzicami - uśmiechnęłam się
- To załatwione!
- Nie do końca...
- Super! - Freddie coś tam sobie mówił, a wtedy ja zauważyłam na stoliku piękny aparat, polaroid. Wzięłam go do ręki bez pytania i zaczęłam oglądać. Moja ukryta pasja - fotografia. Nikomu, nigdy o tym nie mówię, tylko rodzice wiedzą.
Korzystając z okazji uchwyciłam na zdjęciu cały Queen, w genialnych pozach. Wyjęłam gotowe zdjęcie, kiedy ktoś wyrwał mi je z ręki.
- Pokaż... O KURWA! - Brian. No jasne - Patrzcie jakie zajebiste! Nie chwaliłaś się, że lubisz fotografię... - popatrzył na mnie z wyrzutem
- Nie chwalę się nikomu. To moje ukryte hobby. Ale wy już wiecie... - westchnęłam. Cały zespół podszedł zobaczyć i co rusz wydawał z siebie okrzyki zachwytu.
- Hehe... Dzięki... A tak ogólnie... Czyj to aparat?
- Mój - usłyszałam głęboki, spokojny głos. John.
- Ah... Wybacz, nie wiedzia...
- Daj spokój - przerwał mi - Możesz cykać ile chcesz. Jesteś w tym dobra - uśmiechnął się do mnie
- Dzięki - odwzajemniłam uśmiech - To może teraz ty pokażesz, co potrafisz?
- Eeee... - podszedł bliżej - Może... Może nie teraz... Ale... Jeśli chcesz to dziś wieczorem przyjechałbym po ciebie i troszkę pofotografował... Jeśli tylko chcesz. Zdjęcia będą dla ciebie!
- O, bardzo chętnie. Czyli... Do wieczora?
- Adres - przypomniał
- No tak! - pacnęłam się w czoło. Zapisałam adres i numer na kartce i podałam mu - Przyjedź o ósmej - puściłam mu oczko, pożegnałam się z resztą Queen i poszłam sobie.


W domu zaczęłam jak głupia przeczesywać szafę z jedną tylko myślą w głowie "CO BY TU UBRAĆ???"

W końcu się zdecydowałam











I tak ubrana czekałam na Johna. Nie spóźnił się prawie wcale - lubię taką punktualność.
- Cześć, Deaky!
- O... o.... No hej... Jak ty ślicznie... wyglądasz! - powitał mnie, zająkując się nieco - To co, idziemy?
- Idziemy - wsiedliśmy w jego samochód i pojechaliśmy w plener. Johnny robił tak zajebiste zdjęcia, że aż mi się płakać ze szczęścia chciało!
Potem ja go trochę obzdjęciowałam. Wyszedł prześlicznie *_*



Kiedy wracaliśmy, starałam się pogadać. Niby cichutki, ale nawet dużo mówił! Opowiadał o Queen, o płytach, o sobie... Miły był. Nawet bardzo.
- A powiedz mi... Tak najbardziej, to kogo lubisz z naszego zespołu? - zapytał mnie
- Euh.... Ja... Ja... Ja nie wiem! Wszystkich was lubię tak samo!
- Ah... Okej. Rozumiem. Późno już, wracamy?
- Okej. Odwieziesz mnie?
- No jasne, chodź! - odwiózł mnie pod same drzwi i pożegnał całusem w policzek - Fajnie było. Masz te zdjęcia - podał mi teczkę i odjechał.

Weszłam do domu i osunęłam się po ścianie. "Kogo najbardziej z nas lubisz?" To pytanie siedziało mi w głowie. Tak jak jego imię. I te dwukolorowe oczy. Pomyślałam, że jutro próba.
- Dobranoc, mamo! - krzyknęłam i poszłam pod prysznic. Potem niemal od razu usnęłam.

1 komentarz:

  1. Po pierwsze: playlista, którą skomponowałaś jest GENIALNA i ją kocham. W sumie to moje ulubione piosenki. Nie wszystkie, ale większość. Przypadek? Nie sądzę...
    Po drugie: rozdział - GENIUSZ. Krótszy, ale równie owocny jak prolog. John i jego dwukolorowe oczy skradły moje serce.
    Czytam dalej. Chcę nadrobić zaległości.
    Nie obrazisz się, jeśli nie skomentuję każdego, prawda? ;(

    OdpowiedzUsuń